1/11/2015

Olimpijsko

Hej Kochani!
  Dzisiejszy post będzie dużo krótszy niż poprzednie. Jestem bardzo zmęczona po Olimpiadzie Fizycznej, która wyssała ze mnie prawie wszystkie soki.
  To tak, dzisiaj był OF. Zadania jak zwykle zaskoczyły. Nie mam dobrych przeczuć, choć jeśli próg punktowy będzie podobny do zeszłorocznego, jest szansa, że przejdę i będę męczyła się dalej. Ale poza bardzo ciężkimi zadaniami są jeszcze inne plusy całej tej sytuacji. Przede wszystkim jedzenie. Mimo, że było nas tam bardzo dużo (jeżeli dobrze pamiętam to koło 50 osób - no właściwie dokładnie 40 osób, potwierdzone info) każdy dostał dwa kawałki pizzy i sosy! Do tego mogliśmy, w granicach rozsądku, pić dużo kawy i herbaty, a także dostaliśmy czekoladowy batonik (nie pomyśleli o osobach, które nie mogą jeść czekolady, jak na przykład mój kolega z klasy Michał, który podzielił się ze mną swoim batonikiem) i tymbark - każdy wybierał smak z zakupionych. 
  Były jeszcze inne plusy. Jednym z nich był nasz nauczyciel fizyki, który kupił moje serce przychodząc w niedzielę na Olimpiadę, bo kilku jego uczniów startowało i chciał powiedzieć nam wszystkim: "Powodzenia". Mnie kupił. Jest najbardziej kochanym nauczycielem jakiego znam. Naprawdę. A do tego nosi glany i słucha metalu, czego chcieć więcej od fizyka? ;)
http://www.kgof.edu.pl/  Po czterech i pół godzinie męczarni nas wypuścili (mogliśmy wyjść wcześniej, ale przecież to nie o to chodzi, trzeba jak najlepiej wykorzystać czas, można się przespać, czy coś takiego, a na to nie wystarczy jedna godzina, co najmniej dwie, a najlepiej cztery :P). Powiedziano nam, że jeszcze dzisiaj na stronie Komitetu Głównego Olimpiady Fizycznej powinny pojawić się zadania z rozwiązaniami. W obrazku link. Osobiście nie bardzo chcę na nie patrzeć, żeby nie przekonać się, ile punktów straciłam. A poza tym jutro w szkole na pewno znajdzie się ktoś, kto już je dokładnie przejrzał i podzieli się z nami sowimi spostrzeżeniami. Tak będzie lepiej dla mojej psychiki. Zdecydowanie lepiej.
  A co poza tym. W sumie niewiele się dzieje. W środę po przerwie wróciliśmy do szkoły i co tu dużo opowiadać, znów praca. Ale plan nam się zmieni już niedługo, więc trochę się pobawimy z innymi salami. Pewnie będziemy więcej chodzić między wydziałami... Nieszczęsna mała szkoła, której za żadne skarby świata nie chcemy zmieniać na nowy budynek, który będzie "lepszy". Ale nie czas i nie miejsce, żeby narzekać na zamianę budynku szkoły. Jak już mówiłam, jestem padnięta i najchętniej położyłabym się już spać, dlatego będę się z Wami żegnała. Do napisania w przyszłym tygodniu. Obiecuję, że post będzie bardziej obfity niż dzisiejszy. Dobranoc! :)




W słuchawkach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz