8/24/2014

Trochę chęci do życia

Witajcie kochani!
  Piszę w to niedzielne deszczowe popołudnie (jak zaczynałam było jeszcze popołudnie, pisanie to bardzo zajmujące zajęcie), ja mniej więcej co tydzień. Tym razem tydzień nie przyniósł mi wielu przygód, za to dużo czytałam i rysowałam. Trochę wyżyłam się artystycznie robiąc zakładki do książek, trochę zaniedbałam Kostkę Rubika, ale za to razem z rodziną zjedliśmy ponad 10 kilogramów polskich jabłek z polskich sadów od polskich sadowników, z czego jestem bardzo dumna! A teraz zapraszam na dwie książkowe recenzje.
  Zacznę chronologicznie, czyli do "Forresta Gumpa" Winstona Grooma. Zanim wybrałam te książkę minęło trochę czasu. Przejrzałam wszystkie elektroniczne książki jakie miałam i konsultując wybór z tatą wybrałam tę, sprzeczając się najpierw, czy nie zacząć jakiejś innej książki, może dla odmiany fantastycznej (nie żeby większość książek, które czytam należała do fantastyki, nie...). Postawiłam jednak na Forresta i nie zawiodłam się.
  Była to dla mnie bardzo szybka i przyjemna lektura. Wiele razy się uśmiechnęłam, wiele razy zachodziłam w głowę, ile trzeba by mieć szczęścia, żeby coś takiego przeżyć, albo chociaż część z tego. Można powiedzieć, że Forrest zrealizował wszystkie z popularnych celów, jakie ludzie przed sobą stawiają. No, może nie posadził drzewa, ale był w drużynie futbolowej, poleciał w kosmos, grał w kapeli, zakochał się i wiele, wiele więcej. Wszystkiemu temu towarzyszyły niesamowite przygody, bardzo często związane z jego głupotą. Nie krył się z tym, ani ze swoim podejściem do życia. Był dumny z tego kim jest i przeżył wspaniałe życie, choć nie raz żałował podjętych decyzji.
  Po lekturze tej książki postanowiłam znów zacząć zmieniać swoje życia. Tak, po raz kolejny chcę się wziąć za siebie, żeby później, po wielu latach mieć co wspominać. Nie znaczy to, że idzie mi to łatwo, stare przyzwyczajenia nie dają się tak szybko zmienić, a do tego nie jestem pewna, czy rzeczywiście chcę je zmienić, czy to tylko chwilowe natchnienie. Oczywiście, fajnie byłoby po latach powspominać z przyjaciółmi niezliczone przygody, wybryki, ale muszę też inwestować w swoją przyszłość. Starać się o studia, a w końcu już za tydzień kończą się wakacje, a ja zaczynam klasę maturalną. Wiem, ze ten rok stawia przede mną wiele wyzwań, nie takich o których będzie się pamiętać za 20 lat, ale zawsze wyzwań, które zmienią moje życie. Na lepsze, czy na gorsze, jeszcze nie wiem, ale na pewno zmienią. A ja znów próbuję wdrożyć w życie plan uśmiechu i ćwiczeń, żeby zmienić swoje ciało i umysł. Zobaczymy co z tego wyjdzie, nie sądzę, że dużo, szczególnie wiedząc jaką książkę czytałam zaraz po tej (o czym zaraz napiszę).
  Gdybym miała najkrócej jak potrafię opisać o czym opowiada książka, powiedziałabym, że o szukaniu swojego miejsca na świecie, szukaniu szczęścia. Taką podróż przebywa każdy z nas. Jedni napotykają na więcej przygód jak Forrest, inni na mniej. Takie jest życie. Ja oceniam tą książkę na ■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Dodam jeszcze tylko, że "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" rzeczywiście może być podobny do tej książki.
  Tak, następna książką, którą przeczytałam były "Ciepienia młodego Wertera" Johanna Wolfganga Goethego. Zaraz po przeczytaniu wystarczająco pozytywnej książki, która zmotywowała mnie do działania, jaką był "Forrest Gump" wzięłam się za preromantyczne dzieło pokazujące nieszczęśliwą miłość i to do czego może doprowadzić. Wręcz idealna lektura na złamane serce!
  Już dość dawno chciałam przeczytać tą książeczkę. Od kiedy dowiedziałam się, że nie jest to moja lektura szkolna, wręcz zapragnęłam poznać los tytułowego bohatera. Moja przyjaciółka Asia mówiła, żebym pod żadnym pozorem nie czytała tej książki. Mówiła, że się po nie potnę, albo coś takiego. Ciekawe jakby zareagowała na to, że przeczytałam ją w tak trudnym dla mnie okresie? Ale co do robienia sobie krzywdy, mogła mieć rację. Nie mówię, że książka ta wywołała u mnie jakiekolwiek na tyle negatywne myśli, ale zaraz po wydaniu Wertera, nastąpiła fala samobójstw z powodu nieszczęśliwej miłości. Mówi się, że powieść ta pokazuje, ze samobójstwo jest rozwiązaniem sytuacji. Jak dla mnie nie jest to prawda, ale może zacznę od początku.
  Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam od razu, to klimat jaki wprowadza książka. Znów poczułam romantyczne idee i świat widziany oczami romantyka. Docenianie piękna przyrody, chęć podróży i walki narodowo-wyzwoleńczej, a do tego nieszczęśliwa miłość ogarniająca każdą część życia, która nie daje o sobie zapomnieć. Tak. Romantyzm pełną gębą, że tak się wyrażę. I głównie to przyciągnęło moją uwagę. Zgadza się, że było w tej książce więcej narzekania na marny los niż opisów przyrody, ale mimo wszystko nie była tragiczna. Przeraził mnie tylko fakt, że byłam w stanie porównać narzekania Wertera na jego życie, do narzekania znajomego. Nic nie wiem o tym, żeby był nieszczęśliwie zakochany, ale może mi po prostu o tym nie mówi...
  Nad tą książką nie płakałam. Nie wywołała u mnie żadnych wyższych emocji, może jedynie żal. Tak, to chyba najlepsze określenie tego co czułam. Wydaje mi się, że nie zdradzę sensu książki, jeżeli powiem, co mnie dobiło, zdradzając zakończenie. Dla bardziej wrażliwych, uwaga, spojler. Jest coś, co mnie dobiło, chłopak nawet zabić się dobrze nie umiał. Nie dość, że żył nieszczęśliwie, to jeszcze umierał długo, a gdy przyszli do niego ludzie, mogli tylko patrzeć jak dalej się wykrwawia. To zdecydowanie potwierdza moją opinię, że ta książka nie zachęca do samobójstwa. Ale każdy może mieć swoje własne zdanie na ten temat.
  A teraz przechodząc do oceny. Nie uważam, że książka jest tragiczna, bardzo dobrze oddaje klimat tamtych czasów, ale, muszę to powiedzieć, jest średnia. Stąd moja ocena ■■■■■□□□□□ (pięć na dziesięć).
  To tyle, jeżeli chodzi o moje przygody z książkami w tym tygodniu. Boję się, że najbliższa recenzja książkowa będzie dopiero we wrześniu, ale nie kraczmy. Wszystko może się zmienić. Za to rysowałam. Moja praca bierze udział w Facebookowym konkursie. Jeśli chcecie możecie wejść na polską stronę Pieśni Lodu i Ognia i załapkować którąś z prac wystawionych w konkursie koszulkowym. Na razie przegrywam trzema łapkami, ale mam nadzieję, że do środy wszystko się zmieni.
  Na ten moment to wszystko. Do zobaczenia za tydzień! Pa.



W słuchawkach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz