7/19/2014

Kolor życia, kolor magii

Witajcie!
  Tydzień pełen upałów już za mną, ale pogoda na dworze nadal nie bardzo sprzyja wychodzeniu gdziekolwiek, dlatego najlepiej zostać w domu i napisać coś na bloga. W tym tygodniu skończyłam czytać "Kolor magii" Terry'ego Pratchetta. W tym poście chciałabym wam przedstawić moje wrażenia i opinię o tej książce.
  Zacznę może od tego, że bardzo długo zabierałam się do Świata Dysku. Wielu moich znajomych było zachwyconych książkami Pratchetta, namawiali mnie. Mówili, ze jeżeli tylko lubię fantastykę powinnam koniecznie zapoznać się z tym wieloksięgiem. Do tego już wielokrotnie grałam w gry planszowe na postawie książek Pratchetta, a ich nie znałam. Mimo to od jakiegoś roku odwlekałam zaczęcie czytania. Pytanie brzmi dlaczego? Podejrzewam, że może to być spowodowane również opiniami ludzi. Mój bliski przyjaciel Sebastian nie trawi książek Pratchetta. Próbował czytać je wielokrotnie, różne części, ale nie przemówił do niego język, ani humor. Nie odpowiadał mu ten typ satyry. 
  Do samego "Koloru magii" miałam mieszane uczucia. Wiele opinii, internetowych, a także tych zasłyszanych w szkole odradzało zaczynanie przygody ze Światem Dysku właśnie od tej książki. Mówi się, że to jedna z najgorszych książek tego autora. Sama, na razie, nie czytałam żadnej innej jego książki, ale ta nie wydała mi się taka zła, jak mogłabym się tego spodziewać po internetowych opiniach. A nawet mi się podobała.
  To tak. Zaczęłam od początku i nie żąłuję, bo nie zraziłam się do Świata Dysku, a nawet jestem zachęcona do poznawania następnych części. "Koror magii" zdaje mi się być wprowadzaniem do świata w których dzieje się akcja całego wielkosięgu. Zapoznajemy się w tym jak wygląda Dysk spoczywający na grzbietach czterech słoni: Berilii, Tubula, Wielkiego T’Phona i Jerakeena, stojących na skorupie wielkiego żółwia płynącego przez wszechświat - A’Tuina. A także zapoznajemy się działaniem praw tamtejszej zakręconej fizyki. Mimo tego wszystkiego nie zabrakło w taj książce przygód. Bohaterowie zmierzają się z różnymi przeciwnościami, a wszystko wygląda, jakby byli częścią wielkiej gry planszowej. Niesamowity satyryczny humor, który towarzyszy każdym kolejnym wątkom, bardzo przypadł mi do gustu i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po następną książkę z tej serii.
  Coś co zwróciło moją uwagę i bardzo (naprawdę bardzo) mi się spodobało było podejście Pratchetta do smoków. Te piękne stworzenia są nieodłączną częścią książek fantasy, jednak po raz pierwszy spotkałam się  z nimi w tym wydaniu. Wystarczy w nie mocno wierzyć i znaleźć się w zgromadzeniu magii, a one powstają z naszej wyobraźni. Urzeczywistniają się, materializują. To takie piękne. Pozwala wierzyć, że gdzieś na świecie, jeżeli tylko znajdzie się odpowiednie skupisko magii, będzie można zobaczyć smoka, dokładnie takiego jakiego mieliśmy w swojej wyobraźni, takiego o jakim czytaliśmy we wszystkich książkach czy legendach. Takiego jakiego sobie wymarzymy. Ta wizja bardzo przypadła mi do gustu.
  Dodatkowo liczba między siedem a dziewięć, która ma ogromną moc. To właśnie wokół niej kręci się cały świat, nie jak powszechnie przyjmuje się na ziemi wokół liczby siedem. Właśnie w liczbie OSIEM jest moc pozwalająca na zniszczenie wszystkiego. mamy osiem kolorów w tęczy. Siedem nam znanych i ósmy - kolor magii. Od kiedy przeczytałam tą książkę zapałałam, może nie miłością, ale sympatią do wszystkiego co związane z ósemką, a ośmiokąty podobają mi się o wiele bardziej niż sześciokąty, choć do tej pory było odwrotnie.
  No i jeszcze nieodłączne wątku ze Śmiercią, która tutaj, co może wydać się wielu osobom dziwne, jest mężczyzna. Wierzę, ze nie poznałam jeszcze tego jak przyjemne mogą byś z nim wątki, ale mimo to bardzo ta postać bardzo przypadła mi do gustu i dodała trochę charakteru książce.
  Jak już wspomniałam nie jestem zawiedziona. Nie stawiałam żadnych oczekiwań przed tą książką. Mogła mi się spodobać, albo nie. W każdym z tych przypadków sięgnęłabym po następną, żeby przekonać się, czy to przez styl pisania mi się nie podobała, czy po prostu była słabsza. Mnie jednak przypadła do gustu i chętnie sięgnę po kolejne książki Świata Dysku. "Kolor magii" oceniam na ■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć).
  W tym tygodniu nie działo się za dużo. Na dworze upał, w domu upał. Od czasu do czasu można gdzie wyjść, a poza tym nie wiele się dzieje. Ale takie zalety wakacji w mieście. Od jakiegoś czasu staram się powtarzać czasowniki złożone. Na wakacje dostaliśmy do nauczenia się 971 czasowników złożonych. Część z nich znamy, ale tylko nieliczne. Dzisiaj dopiero trzeci dzień i już zaczynam tracić siły do tego. Boję się, że nie wytrwam za długo, ale wszystko przede mną. Oby nauka w czasie wakacji była dla mnie choć trochę przyjemna (z tego co zauważyłam to świetny zapychacz czasu, szczególnie, gdy po raz dziesiąty powtarzasz słówka, bo nie możesz się nauczyć dwóch z siedemdziesięciu.
  Na dzisiaj to by było wszystko. Trzymajcie się ciepło. Już zaczęłam czytać nową książkę, więc może i następnym razem wrzucę recenzję? Miłego dnia i całego tygodnia! :)



W słuchawkach (może nie do końca pasuje do takiego upału, ale za to bardzo odpowiadfa mojemu spędzeniu wakacji w Łodzi):


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz