1/18/2020

Cyberiada

Hejka!
    W ostatnich dniach udało mi się skończyć zaczętą już daaaawno temu książkę - "Cyberiadę" Stanisława Lema. Nie była to łatwa lektura, mimo to chciałabym podzielić się z Wami moją opinią o niej.
    Kosmiczne przygody, z zabawą językiem, satyrą każdego aspektu życia, technicznymi szczegółami i rozważaniami natury filozoficznej – to właśnie cała „Cyberiada”.
    Na przeczytanie „Cyberiady” Lema zdecydowałam się po obejrzeniu adaptacji teatralnej kilku opowiadań właśnie z tej książki. Zachwycona manewrowaniem słowa w czasie przedstawienia wiedziałam, że książka musi być równie niesamowita. A jak było?
    Zacznę może od tego, że bardzo dużo czasu zajęło mi przeczytanie jej jako całości. Dlaczego? Przede wszystkim było to spowodowane mnogością nawiązań, jakie występują ramach treści. Z pozoru łatwa fabuła, gdy odkrywa się kolejne nawiązania do rzeczywistości, potrafi w dość drastyczny sposób zmusić do przemyśleń i odłożenia lektury na kilka dni. Kolejnym aspektem jest znów mnogość, ale tym razem bardzo rozbudowanych zdań z rzeszą neologizmów. Widać, że Lem nie szczędził zabawy w wymyślaniu kolejnych określeń rzeczywistości. Przyznam, że czasem musiałam wielokrotnie pochylić się nad danym słowem, żeby po pierwsze je przeczytać, a po drugie zrozumieć chociaż po części jego znaczenie. Wielokrotnie dopiero po przeczytaniu danego słowa na głos miałam wrażenie, że w końcu rozumiem, o co w nim chodzi. I po trzecie, mam wrażenie, że nie ma dziedziny nauki, z której wiedza nie byłaby w sposób bezpośredni wykorzystana na stronach opowiadań. Często cieszyłam się, że mam wiedzę zarówno z zagadnień typowo technicznych, jak i znam podstawy psychologii czy socjologi, dzięki czemu mogłam lepiej zrozumieć całość tekstu.
    Mówiąc ogólnie, jest to literacki majstersztyk. Widać ogromną zabawę zarówno językiem, formą jak i treścią. Można godzinami rozwodzić się nad tym, jak bardzo dopracowana jest to lektura. Jak wiele przekazuje. Można rozpływać się nad groteską i satyrą świata, a do tego mówić o uniwersalności zawartych w niej treści. Sama byłam bardzo zaskoczona, jak raczej dość młoda czytelniczka, widząc lekturę z 1965 roku, której treść, mimo być futurystyczną niezdezaktualizowała się przez te wszystkie lata. Byłam pod nie małym wrażeniem, w tak uniwersalny, ogólny, a jednocześnie bardzo konkretny sposób spisane są kolejne przygody głównych bohaterów. Trzeba jednak nadmienić, że nie jest to książka dla każdego i raczej nie polecałabym jej jako pierwszego spotkania z literaturą Lema. Dla mnie było to pierwsze spotkanie, wiem, że nie ostatnie, ale na pewno minie trochę czasu nim po raz kolejny sięgnę po książkę Lema, mając z tyłu głowy, że to była naprawdę trudna książka. Mimo to, dla mnie jest to mocne ■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć).
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w kolejnym wpisie, który mam nadzieję ukaże się już niedługo!



W słuchawkach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz