3/09/2014

Dzień Kobiet

Cześć!
  Jak powszechnie wiadomo w sobotę był Dzień Kobiet. Święto wydaje się nie tak bardzo skomercjalizowane, jak na przykład Walentynki, mimo to właśnie tego dnia na każdej ulicy można spotkać przynajmniej trzy osoby sprzedające tulipany. Nie powiem, tulipany to naprawdę ładne kwiaty, a każda kobieta lubi dostawać kwiaty, ale nie przesadzajmy. Nie aż tak. Dodatkowo kwiaty tak bardzo kojarzą mi się z wiosną, która (na szczęście) już po woli zaczyna gościć w Polsce. Pamiętam jak w zeszłym roku z dwoma kwiatkami wracałam do domu po kole przebijając się przez zaspy, prawie nic nie widząc przez śnieg sypiący prosto w oczy (mój przyjaciel ma teorię, że śnieg i deszcz zawsze pada prosto w twarz i chyba ma w tym trochę racji). Tak, zeszłoroczny Dzień Kobiet dostarczył mi równie dużo wrażeń, co tegoroczny, ale z zupełnie innych powodów.
 Moje zdjęcie zrobione w zeszłym roku w łódzkim Ogrodzie Botanicznym
  Wydaje mi się, że nie powinno być konkretnej okazji do dawania przysłowiowego kwiatka, czy podziękowania, za to że się jest, jednak sama z uśmiechem przyjmowałam tego dnia wszystkie życzenia i, właśnie, kwiaty. Już w piątek, w szkole, samorząd szkolny rozdawał wszystkim paniom (uczennicom i nauczycielką) kwiaty z papieru. Miłe, naprawdę miłe, a do tego musiało zająć bardzo dużo czasu. Muszę się jednak przyczepić. Wiem, wiem. Darowanemu koniu nie patrzy się w zęby, ale choć sam pomysł i gest był bardzo miły, to wykonanie miało jeszcze dużo do życzenia. Kwiatki były wykonane z niepotrzebnych kopii jakiś dokumentów, czy źle skserowanych kartek. Aż wstyd jest się przyznać, ale mój kwiatek nawet nie przyszedł ze mną do domu, został w szkolnej szafce i chyba jeszcze się przygniotłam go strojem od WF-u czy plecakiem, który zawsze zostawiam w szafce idąc na basen.
  Następne kwiaty jakie dostałam, to tulipan od klasy. Może was to zaskoczy, ale dostałam go w sobotę, już wyjaśniam dlaczego. Moja kochana, najukochańsza szkoła postanowiła ustalić nam na soboty terminy próbnych matur i jedna wypadła właśnie 8 marca. No cóż, nie było źle, w końcu to tylko matura z matematyki i jest tylko jedna w tym roku - w przyszłym roku co piątek będę pisała próbną maturę, w każdy piątek z innego przedmiotu: matematyki, fizyki, angielskiego lub polskiego, dlatego teraz nie powinnam narzekać. Chłopaki się postarali i każda dziewczyna wchodząc do budynku, w którym pisaliśmy próbną maturę została witana życzeniami i tulipanem. Jedyne czego nikt nie przemyślał, to fakt, że za bardzo nie było wiadomo co z nimi zrobić w trakcie pisania. Wymagania mieliśmy równie ścisłe co na zwykłej maturze, dlatego żaden kwiatek nie mógł leżeć przy naszym miejscu pracy. Każda jakoś sobie z tym poradziła, ale w tym całym stresie nic nie było pewne.
  Po powrocie do domu dostałam jeszcze różę od taty. Nie powiem, ze już tak standardowo, bo w tym roku razem z życzeniami z okazji Dnia Matki w Rumunii. Już wyjaśniam. Rano, zanim wyszłam na maturę, razem z tatą słuchałam radia. Wymieniali wszystkie światowe święta obchodzone 8 marca, zastanowił mnie właśnie Dzień Matki w Rumunii i tak zostało do końca dnia. Tata pewnie za rok już nie będzie o tym pamiętał, ale dla mnie pozostanie to sytuacją, która wywołuje uśmiech na twarzy. 
 Zdjęcie również moje, z tego samego wyjścia do Ogrodu Botanicznego
  Mogłabym powiedzieć, że na tym zakończył się mój Dzień Kobiet, w sumie trochę skromnie, ale zawsze liczy się pamięć, jednak dostałam jeszcze życzenia wysłane SMS-em, oraz spędziłam bardzo przyjemne dwie godziny razem z chłopakiem, tyle że w niedzielę. Dlaczego nie w sobotę? Po pierwsze moja matura, po trzech godzinach pisania byłam nie do życia, miałam szczerą ochotę po prostu położyć się spać i nie wstawać do dnia następnego. Po drugie matura mojego chłopaka, która zbliża się już coraz większymi krokami (do maja zostały nie całe dwa miesiące), a on ostatnio poświęca cały swój wolny czas, żeby się do niej jeszcze lepiej przygotować i tak jakoś wyszło.
  Spotkaliśmy się u mnie na osiedlu o 13.00 (w zasadzie, to troszeczkę wcześniej, ale kto by na to patrzył). Wyszłam mu na przeciw, czego się nie spodziewał. Od razu, gdy mnie zobaczył ukrył storczyki, które dla mnie miał i udawał, że nic się nie stało. Ja oczywiście też nic nie widziałam. Z uśmiechem na ustach przywitałam go, dostałam naprawdę ładne kwiaty, które (jeżeli dobrze o nie zadbam) będą mi towarzyszyły przez najbliższe trzy, a może nawet cztery tygodnie! Potem przeszliśmy się po okolicy. A, muszę jeszcze dodać, ze dostałam naprawdę ładny wazon na moje wszystkie kwiaty. Kiedyś w rozmowie wspomniałam, że tak rzadko dostaję kwiaty, ze nawet nie mam ich gdzie trzymać, nie mam żadnego wazonu, dlatego też dostałam wazon. :)
  Bardzo lubię dostawać kwiaty, ale jak już wspomniałam, nie są one częstym gościem w moim domu. Nie mam taż żadnych roślinek doniczkowych. Przez mieszkanie w pokoju z dwoma młodszymi braćmi trochę zmieniło się moje nastawienie do tego. Nie bardzo obchodzi mnie czy pokój pachnie kwiatami i jest ładny, bo kwiaty nadały mu nową świeżość. Jeżeli są, to fajnie, jeżeli ich nie ma, trudno. Mój wiat się od tego nie zawali. Choć ostatnie mam coraz większą chęć na kupienie sobie samej kwiatów, żeby postawić je w pokoju, żeby po prostu były i może dzięki wazonowi, któy dostałam, kiedyś je kupię. W końcu taki wazon nie może stać pusty, prawda? :)
  No i to by było na tyle na ten tydzień. Niby mogłabym opisać jeszcze ostatki, ale nie jest to najprzyjemniejsze z moich przeżyć w tym tygodniu, dlatego oszczędzę wam czytania tych bzdur. Trzymajcie się ciepło!



W słuchawkach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz