2/09/2015

Byle zdążyć

Hej!
  Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moją opinią o kolejnej książce, którą udało mi się przeczytać. Znów lektura szkolna o tematyce wojennej, ale moim zdaniem warta uwagi, a mam na myśli "Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall.
  Książka jest reportażem napisanym w formie luźnego wywiadu Hanny Krall z  Markiem Edelmanem, znanym kardiochirurgiem, a także przywódca powstania w Getcie Warszawskim. Edelman opowiada o swoim życiu snującluźne dygresje. W jednym momencie opowiada o przygotowaniach do powstaniu, żeby chwilę później opowiedzieć o swoich pacjentach ze szpitala, czy operacjach Profesora.
  Nie zgadzam się z opinią, ze książka ta jest ciężka w przekazie i odbiorze. Rzeczywiście porusza bardzo trudną (nie tylko dla Polaków) tematykę. Mówi o rzeczach, które nie wszystkim przypadną do gustu, o wojnie, o zabiegach kardiochirurgicznych i przede wszystkim o śmierci. To ostatnie zagadnienie jest tutaj najlepiej opisane, szczególnie jeżeli chodzi o doświadczenia w klinice szpitalnej. Jest tam zaznaczony pogląd, z którym w stu procentach się zgadzam. A mianowicie: śmierć jednej osoby to tragedia, a śmierć tysięcy to statystyka. Śmierć małego chłopca chorego na serce po nieudanej operacji poruszy nas bardziej niż miliony brutalnie zamordowanych w czasie wojny, czy setki umierające codziennie w szpitalach na tę samą chorobę serca co nasz chłopczyk. To brutalne, ale prawdziwe.
  Coś co dodatkowo przykuwa uwagę czytelnika jest dystans z jakim Edelman opowiada o ogromie cierpień i walki. można by powiedzieć, ze przez wszystko co przeżył jest znieczulony na ból otaczających go ludzi. Autorka nawet w czasie jednej z rozmów zasugerowała mu to. Moim zdaniem ten dystans wywołany jest okropnymi warunkami wojny i patrzymy na to przez pryzmat tamtych okropnych czasów. Jednak Edelman z równie dużym dystansem porusza temat wielu pacjentów, którzy stracili życie przez bierność lekarzy. Czym ja to tłumaczę? Zabrzmi to okropnie, ale bez ofiar nie ma postępu. Nie uważam, że można eksperymentować na ludziach, bo jest nadzieja, że coś z tego wyjdzie. Sądzę jednak, że jeżeli nie ma nic do stracenia, zawsze warto spróbować (np. w sytuacji, w której eksperymentalna operacja jest jedyną realną szansą na uratowanie życia).
  Książka nie jest taka ciężka, jak mogłoby się wydawać przy tej tematyce, co potwierdza wyjątkowo prosty i zrozumiały dla przeciętnego czytelnika język. Jak wspomniałam na początku, reportaż ten przyjmuje formę wywiadu, zwykłej rozmowy, dlatego bez większego wysiłku można "połknąć" go na raz. Sama spędziłam tylko jedno popołudnie wciągnięta w historię pana Edelmana. 
  Cieszę się, że tak ciężką tematykę jak śmierć, nie ważne w jakiej formie, czy w czasie wojny czy w szpitalu, poruszona jest w tak przystępnej formie. Wiele osób zniechęciłoby się do książki opowiadającej o wojnie trudnym językiem. Część tych bardziej wytrwałych oczywiście doczytałoby do końca (pewne części osób język może nawet przypadłby do gustu), ale wielu poddałoby się nie kończąc zmagań ze zbyt ciężką dla siebie książką o poważnej tematyce.
  Tak, to jest zdecydowanie dobra książka, nie da się ukryć. W mojej ocenie zasługuje na mocne ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Uważam, że nawet jeżeli nie czytaliście jej jako lektury szkolnej, to zdecydowanie warto. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie, inne spojrzenie na czas wojny, a także na ludzkie życie. Gorąco polecam.
  Jest to druga książka, którą przeczytałam w tym roku, dlatego ona także kwalifikuje się do moje wyzwania noworocznego. Oto kategorie, do których mogę ją zaliczyć:
- autorem jest kobieta,
- oparta na prawdziwej historii,
- przeczytana w jeden weekend (w prawdzie nie był t do końca weekend, ale można to tak zaliczyć, w końcu to był jeden dzień, jedno popołudnie),
- akcja rozgrywa się w czasie wojny.
Przede mną jeszcze dużo ciekawych książek nim zrealizuję wszystkie punkty, ale to sama przyjemność. :)
  A tak odbiegając od tego wszystkiego, w tym tygodniu nie działo się zbyt dużo. Powinnam zająć się przygotowaniami do Olimpiady Fizycznej (zakwalifikowałam się do części doświadczalnej zawodów II stopnia, które odbędą się w najbliższą niedzielę), a zamiast tego godzinami siedzę nad książkami. Przeczytałam "Zdążyć przez Panem Bogiem", zaczęłam "Dżumę" i "Zieloną milę". W prawdzie zanim je skończę jeszcze trochę minie, ale mm czas - jeszcze jeden tydzień ferii zimowych i wiele weekendów, gdy nie będę się chciała uczyć do matury.
  Tymczasem będę kończyć. Gorąco zachęcam do podzielenia się swoją opinią o książce Hanny Krall. Pozdraiwam i życze udanego tygodnia. 




W słuchawkach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz