tag:blogger.com,1999:blog-70424549818792008702024-02-18T20:30:31.121-08:00Posiadaczowy blogUlahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.comBlogger42125tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-8449006241887675612020-03-28T11:40:00.000-07:002020-03-28T11:40:43.572-07:00Sztuka obsługi penisa<div style="text-align: justify;">
Cześć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh733svdCPPSuZbcnkgL_FdMGIuFdgQ1R243ivrZ-LxB4UJ59FVZlFpQHHA0tdURlc8BHiFaU7qM1kjF_8nD5sVXn3rk8ZSsO2S0HUBQmq6XrrdJqK8r3QkswtIE9H0DohyphenhyphenGm1qp1kQyHc/s1600/620864-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh733svdCPPSuZbcnkgL_FdMGIuFdgQ1R243ivrZ-LxB4UJ59FVZlFpQHHA0tdURlc8BHiFaU7qM1kjF_8nD5sVXn3rk8ZSsO2S0HUBQmq6XrrdJqK8r3QkswtIE9H0DohyphenhyphenGm1qp1kQyHc/s400/620864-352x500.jpg" width="281" /></a> Zdecydowałam, że poza książkami, które dopiero co skończyłam czytać, warto
pokazać tutaj również te, które wywołały we mnie jakieś skrajne emocje, czasem
dobre, czasem złe. Dlatego dzisiaj przychodzę do Was z ksiąską, którą przeczytałam już jakiś czas temu, ale na tyle zapadła mi w pamięć, że chciałam podzielić się z Wami moimi wrażeniami. A chodzi o <b>"Sztukę obsługi penisa"</b> Andrzeja Gryżewskiego i Przemysława Pilarskiego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznę od rzeczy, która wydaje się zupełnie nieistotna, czyli od tego, jak książka wygląda. I powiem szczerze, że jest bardzo estetyczna i wpisuje się estetycznie w mój gust. Minimalistyczna grafika i kolorowa, można by powiedzieć, oprawa. Wszystko w bardzo dobrym guście. Na pewno będzie się bardzo dobrze prezentowała na półce i też jako prezent.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ze mną było tak, że trafiłam na tę książkę ze względu na to, że w jednym ze swoich filmów podsumowujących inspiracje miesiąca wspomniała o niej Radzka, jako o książkowej petardzie. Wcześniej bywało już tak, że część literatury, którą polecała w swoich filmach, podobała się i mnie, stąd też chętnie sięgnęłam i po tę pozycję. Trochę nie do końca wiedziałam czego się po niej spodziewać. W prawdzie słyszałam, że to kompendium wiedzy i każdy, naprawdę KAŻDY powinien ją przeczytać. A jak każdy to również i ja. </div>
<div style="text-align: justify;">
"Sztuka obsługi penisa" to przede wszystkim rozmowa, rozmowa dwóch mężczyzn o seksualności. Nie ma tam tematów tabu, nie ma cenzury, za to są fakty, odczucia, przeżycia, nie ma też oceny. Można nazwać to zbiorem wywiadów na konkretne tematy, jak problemy natury
fizjologicznej i uzależnienia, jak również budowanie poczucia bliskości między
kochankami. Spotkałam się raz z określeniem, że jest to książka o męskiej "psychice łóżkowej" i myślę, że jest to bardzo dobre określenie. A co najważniejsze, jest to rozmowa seksuologa, a wiele stwierdzeń poparte jest konkretnymi badaniami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Myślę, że jest to bardzo ważna książka na polskim rynku wydawniczym. Mimo wszystko żyjemy jeszcze w kraju, w którym seksualność nadal często pozostaje tematem tabu. Nie wiemy jak rozmawiać właśnie o tych tematach. Rodzice czasem boją się zacząć temat z dzieckiem, a przecież tak nie powinno być. Często też w związkach, nie umiemy się dogadać, niepotrzebnie się obwiniamy za rzeczy, na które akurat możemy nie mieć wpływu. A najlepszym odzwierciedleniem tego, za jak dobrą uważam tę książkę może poświadczyć fakt, że po tym jak przeczytałam ją praktycznie na raz, polecałam ją każdemu mojemu koledze i każdej koleżance, mówiąc, że jeżeli tylko mają brata, ojca, chłopaka, męża, narzeczonego, kogokolwiek, to warto, żeby ją znały. Mimo wszystko część z tematów poruszonych tutaj może wydać się oczywista dla niektórych czytelników. Również i ja spotkałam się z zagadnieniami, które trochę mnie nudziły, stąd moja ocena ■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). </div>
<div style="text-align: justify;">
Od kiedy przeczytałam "Sztukę obsługi penisa" minął już ponad rok, ale nadal pozostaję przy opinii, że zdecydowanie warto się z nią zapoznać. Planuję też w niedalekiej przyszłości przeczytać również "Czasem czuły, czasem barbarzyńca". Może Wy macie jakieś książki w podobnej tematyce, które polecacie? Chętnie dodam je do mojej listy chcę przeczytać. A tymczasem trzymajcie się ciepło i do następnego!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Fo4746XZgw8/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/Fo4746XZgw8?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-67679857670022229242020-03-23T12:14:00.000-07:002020-03-23T12:14:23.815-07:00Tatuażysta z AuschwitzHejka!<br />
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB1YwZ35NXE5oJiu7jDd00GWAqNczYhVutJkLpegl1ipklfWj75zpCt6PJewztDvk2NaHsmEHjarEp_qWgRXVI_TxcxhxJet0LSY9g1CPrHKoBWjUTOEYL9pMZ2OQK-1PZjNSFEM6qPyw/s1600/689585-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhB1YwZ35NXE5oJiu7jDd00GWAqNczYhVutJkLpegl1ipklfWj75zpCt6PJewztDvk2NaHsmEHjarEp_qWgRXVI_TxcxhxJet0LSY9g1CPrHKoBWjUTOEYL9pMZ2OQK-1PZjNSFEM6qPyw/s400/689585-352x500.jpg" width="281" /></a> Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moją recenzję <b>"Tatuażysty z Auschwitz"</b> autorsta Heather Morris. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jakoś tak bywa z ludźmi, że w trudnych czasach, chętniej sięgają po dzieła apokaliptyczne, opowiadające o zarazach czy po prostu, czasach, jakie akurat są, czyli trudnych. niezależnie od tego, czy historie naprawdę się wydarzyły, czy są całkowicie wymyślone, a może jedynie oparte na faktach. Jako ta ostatnia, czyli bazująca na prawdziwych wydarzeniach, przedstawiana jest książka, którą planuję dzisiaj opisać. Chociaż prawdziwość opisanych wydarzeń była wielokrotnie podawana w wątpliwość.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Tatuażysta z Auschwitz" nie jest typową powieścią obozową. Wprawdzie opowiada o brutalności, jaka miała miejsca w jednym z najbardziej znanych obozów zagłady, ale nie jest to główny wątek tej powieści. Na pierwszy plan wysuwa się historia miłości Lale'a Sokołowa. Naszego głównego bohatera poznajemy w drodze do obozu, jest wtedy młodym chłopakiem. Ma wykształcenie, zna kilka języków i jako jedyny w pociągu dla bydła stara się zachować pozory opanowania. Poznajemy go jako pogodne, bardzo zdeterminowanego do przetrwania chłopaka. Poznajemy, jak został wychowany, jakie zasady wpajała mu matka, jakie miał stosunki z domownikami, jeszcze zanim doszło do wojny. Widzimy też, jak wiele bardzo szczęśliwych zbiegów okoliczności pozwala mu przetrwać 3 lata w obozie koncentracyjnym. Gdzie sam bohater widział, a często też bardzo gwałtownie reagował na śmierć ludzi dookoła niego.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jako Polka zostałam trochę wychowana w kulturze, w której obozy koncentracyjne nie dziwią. Są pewną częścią historii. Bardzo brutalnej i niepotrzebnej historii, ale nadal historii. Powiem szczerze, że na początku byłam trochę zawiedziona tą powieścią. W szkole czytałam wiele powieści z łagrów czy właśnie z obozów i liczyłam na to, że "Tatuażysta z Auschwitz" będzie podobny. Czyli właśnie brutalniejszy, bardziej suchy, pokazujący ogrom zagłady. Jak to mówiłam moim bliskim, liczyłam na "prawdziwe mięso". A spotkałam lekko napisaną opowieść o bezwzględnej miłości, która jest w stanie przetrwać nawet tak straszne warunki, jakie są w obozie. Czy jestem rozczarowana tym, co spotkałam? Myślę, że nie. Nadal uważam, że jest to naprawdę dobra książka. Zupełnie inna niż myślałam, że będzie, ale, tak czy inaczej, dobra. Szybko się czyta. Można zabierać się za nią przed snem, ponieważ nie zawiera szczegółowych opisów tragedii jakie miały miejsce w Auschwitz i Birkenau.</div>
<div style="text-align: justify;">
Choć brzmi to strasznie w stosunku do książki o największej w Europie zagładzie na tle rasowym, jest to lekka opowieść. I oceniając ją jedynie jako powieść, z historią, pięknie napisaną, oceniam ją bardzo wysoko. Jedyne co mnie zniechęca do pozytywnej oceny, to wypromowanie tej książki jako opartej na faktach. I zgadza się, Lale naprawdę żył, naprawdę poznał swoją przyszłą żonę w obozie, naprawdę przeżył wojnę i naprawdę opowiedział swoją historię autorce przed swoją śmiercią. Jednak mamy wiele dowodów na to, że opisana historia jest daleka od prawdy. I choć naprawdę wzrusza (nawet mnie wzruszyła, z moich twardym i lodowatym sercem, choć ostatnio coraz łatwiej mnie wzruszyć), nie nazwałabym jej książką historyczną, czy opowiadającą autentyczną historię. Patrząc na nią, jak na zwykłą powieść, oceniam na ■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Naprawdę przyjemnie (jakkolwiek by to nie brzmiało) mi się ją czytało. I gdyby nie to, że wokół drugiej książki tej autorki jest jeszcze więcej zamieszania, właśnie dotyczącego prawdziwości opisanych wydarzeń i dobrego imienia opisanej tam kobiety, chętnie sięgnęłabym też po "Podróż Cilki".</div>
<div style="text-align: justify;">
Trzymajcie się ciepło i do następnego wpisu! :></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/K1hht5nWXPo/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/K1hht5nWXPo?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-68701684910171015512020-02-09T10:16:00.001-08:002020-02-09T10:23:31.548-08:00Znak czterechHej, hej!<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1qadnmV0zvKAQ-OAp0QjWRM0ieZKtNg6C_imjdPl7mF2MDl0opR_3Uke9hV6-3HKz9Yf6UAvfOh9GuE73_XIC5qRsxlD86uHfW5WADx7vrj6v8a9VBgpf9SEW2KAfJV2w5bQunGGCKmY/s1600/344227-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1qadnmV0zvKAQ-OAp0QjWRM0ieZKtNg6C_imjdPl7mF2MDl0opR_3Uke9hV6-3HKz9Yf6UAvfOh9GuE73_XIC5qRsxlD86uHfW5WADx7vrj6v8a9VBgpf9SEW2KAfJV2w5bQunGGCKmY/s400/344227-352x500.jpg" width="281" /></a> Dzisiaj chciałabym opisać moje wrażenia po przeczytaniu<b> "Znaku czterech" </b>autorstwa <b>Arthura Conana Doyle'a</b>.<br />
Na początek trochę faktów, aby lepiej zrozumieć o co chodzi. Zacznijmy może od tego, że jest to druga książka z serii o Sherlocku Holmesie. Wydana pod koniec XIXw. czyli naprawdę dawno temu (już ponad 100 lat). Akcja toczy się właśnie w czasach, w których była napisana, w Londynie.<br />
Samego Sherlocka Holmesa na pewno wszyscy kojarzą, jeśli nie z ram książek, to chociażby filmów, seriali czy popkultury, ponieważ wdarł się do niej i został jej nieodłączną częścią. Jest to dość ekscentryczny detektyw, bardzo inteligentny, uwielbiający teoretyczne dywagacje i pozwalający innym również rozwiązywać zagadki, które dla niego są już dawno rozwiązane.<br />
Kolejną postacią, która nieodłącznie towarzyszy Sherlockowi, jest Wadson, czyli można by powiedzieć pomocnik, ale i dobry przyjaciel Sherlocka. Ich poznanie zostało szczegółowo opisane w pierwszej książce z serii, więc nie będę się na tym skupiała. To, co ważne, to fakt, że narracja "Znaku czterech" prowadzona jest pierwszoosobowa właśnie przez Wadsona.<br />
Sherlock, jak to na detektywa przystało, otrzymuje kolejne zlecenie rozwiązania zagadki, z którym radzi sobie raz lepiej, raz gorzej. Z Wadsonem w bardzo ograniczony sposób dzieli się faktami, przez co nie pozostawia czytelnikowi za dużo miejsca na domysły i samodzielną próbę rozwiązania zagadki. Myślę, że gdybym miała możliwość sama domyślać się, kto, co i jak, dużo bardziej byłabym wciągnięta w tę historię.<br />
Z samym Sherlockiem myślę, że można albo się polubić, albo nie uznawać go za jakieś wybitne dzieło. Dla mnie jest dość neutralny, jeśli chodzi o serię. Nie odbieram mu tego, że na swoje czasy był na pewno przełomowym dziełem, tak czy inaczej sam "Znak czterech" nie porywa. Akcja opisywana jest w sposób dość zwięzły i przez pierwszoosobową narrację nabiera tempa, którego sama zagadka za dużo nie ma. Wpleciony jest dość subtelnie wątek miłosny, który również nie należy do wyjątkowo wciągających. Jedno co zdecydowanie mnie zaskoczyło (choć jest to jedynie kwestia mocno drugorzędna i wynikająca z życia w zupełnie innych czasach, to podejście do substancji uznawanych obecnie za narkotyki, jak kokaina). Sama nie wiem, czy mogę polecić tę książkę, komuś, kto nie jest fanem Sherlocka. Jest dobrze napisana, ale nie będzie to na pewno jedna z tych książek, do których chętnie wracam myślami i z ręką na sercu mogę ją polecić. Takie można powiedzieć mocne ■■■■■■□□□□ (sześć na dziesięć), szczególnie za przełomową formę, jak na koniec XIXw. Doceniając również to, jak łatwo obraz dość kontrowersyjnego detektywa zagnieździł się w dzisiejszej kulturze.<br />
Dzisiaj krótszy post, ale wyczekujcie kolejnej recenzji jeszcze w lutym. Może tym razem bardziej rozbudowanych?<br />Do zobaczenia!<br />
<br />
<br />
<br />
<b></b>
<b></b>
<b></b>
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/FWDXwrgdm9w/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/FWDXwrgdm9w?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br />
<b></b>Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-82577663885622481962020-01-26T08:47:00.002-08:002020-01-26T09:11:55.253-08:00Czerwony smok<div style="text-align: justify;">
Hejka Kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_9zikQ6R9hX7DbYy5a1wd6cqsSFtvDmbrGq0_TWJRbMPOBRdIlz844vjJHTlT4RwRu5_4n-YJ5RSGYAafNppC6GeRE-07c4_HVjci5aoNVxHE-7TuX0ZwjZpD2vfl7EahUyJNgtXNLTc/s1600/696606-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_9zikQ6R9hX7DbYy5a1wd6cqsSFtvDmbrGq0_TWJRbMPOBRdIlz844vjJHTlT4RwRu5_4n-YJ5RSGYAafNppC6GeRE-07c4_HVjci5aoNVxHE-7TuX0ZwjZpD2vfl7EahUyJNgtXNLTc/s400/696606-352x500.jpg" width="281" /></a> Dzisiaj przychodzę do Was z kolejną recenzją książki, ktorą skończylam w ostatnim czasie, a jest nią <b>"Czerwony smok"</b> Thomasa Harrisa. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznę może od tego, jak w ogóle trafiłam na tę książkę. Gdy zaczęłam czytać więcej i polubiłam czytanie, postanowiłam sobie, że nie będę oglądała filmów na podstawie książek, nim je przeczytam. Mając w głowie, że "Milczenie owiec" (tak, "Milczenie owiec", nie "Czerwony smok") jest bardzo kultowym filmem, widząc od czasu do czasu, że pojawia się w telewizji, książka o tym samym tytule od razu trafiła na listę do przeczytania przed obejrzeniem filmu. Systematyzując książki na moim koncie na LubimyCzytać, zobaczyłam, że niestety jest to druga książka z cyklu z Hanibalem Lecterem. Uniosłam się dumą i stwierdziłam, że nie będę ich czytała nie po kolei, tylko tak jak należy. Stąd "Czerwony smok" też wylądował na liście książek do przeczytania. Myślałam, że po prostu oddala mnie to od przeczytania tej książki, która jest dla mnie "ważniejsza", czy też "bardziej interesująca". Nie miałam pojęcia, jak bardzo się myliłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Mimo mojej nadziei na pierwsze spotkanie z Hanibalem Lecterem byłam nie mało zaskoczona odkrywając, że nie gra on tutaj pierwszych skrzydeł. Jako bardzo barwna postać pozostaje na drugim planie - to nie on jest tutaj mordercą, którego szukają służby specjalne w USA. Poznajemy kawałek jego historii, dowiadujemy się, dlaczego jest tak bardzo pilnowany w więzieniu i dlaczego nie trafił do szpilata psychiatrycznego jako chory, ale nie skupiamy sie na tym tak jak na nowym psychopacie - Francisie Dolarhyde'u. </div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo spodobało mi się, jak została stworzona postać Francisa. Poznajemy go jako mordercę, poznajemy jego myśli i motywacje, które dla zwykłego czytelnika mogą wydać się bardzo abstrakcyjne. Ale poznajemy też całą jego historię, to jak był traktowany i przez kogo, jakie krzywdy go spotkały w życiu, jakie ma, często nienazwane lęki. W konsekwencji kształtuje to postać, z którą czytelnik w jakimś stopniu może się utożsamić. Sama miałam tak, że nie raz współczułam mu tego, co przeżył, gdy coś zaczynało się układać, z prawdziwym lękiem widziała, jak jego przeszłość zaprzepaszcza wszystkie pozytywne aspekty jego życia, jednocześnie, mając przed oczami zbrodnie, których dokonał. Podziwiam to, jak Harris potrafił wywołać we mnie autentyczne uczucia i jak skrajne w stosunku do konkretnych bohaterów one były.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejną postacią, można powiedzieć pierwszoplanową, która wymaga pochylenia się nad nią, jest detektyw Will Graham. To właśnie Will był tym, któremu udało się rozpracować myślenie Lectera, dlatego też został poproszony o pomoc i przy kolejnym, praktycznie nie do rozwiązania śledztwie. Nie chcąc zdradzać, jak to wszystko mu się udaje, napisze jedynie, że jego też poznajemy dość dokładnie, jego myślenie, jego lęki, to jak łączy swoją przeszłość z tym, co jest teraz, jak układał sobie życie, dlaczego było i nadal jest to dla niego bardzo trudne.</div>
<div style="text-align: justify;">
"Czerwony smok" jest po prostu majstersztykiem, dla mnie bardzo mocne ■■■■■■■■■□ (dziewięć na dziesięć - dla mnie to naprawdę baaardzo wysoka ocena). Moim zdaniem Harris znajduje idealne wyważenie pomiędzy szczegółowością opisów często bardzo brutalnych morderstw, a analizą umysłu psychopatów, socjopatów, morderców. Powiem szczerze, że dość długo odkładałam przeczytanie "Czerwonego smoka" obawiając się właśnie zbyt drastycznych opisów, po których nie można spać. I pewnie, bardziej wrażliwych czytelników może nie raz zemdlić, gdy będą wyobrażali sobie bardzo dobrze opisane sceny znęcania się nad ofiarami, gwałtów i zabójstw. Dla mnie jednak nie są one na tyle drastyczne, żebym z zaciekawieniem nie czytała kolejnych i jeszcze kolejnych opisów. Powiem nawet, że w porównaniu z niektórymi książkami obozowymi opisy te są nawet dość delikatne. I ostatecznie rzeczywiście nie mogłam spać, czytając "Czerwonego smoka", to jedna z niewielu książek, które na tyle utrzymywały mnie w napięciu, że zarywałam nowe, żeby przeczytać kolejne rozdziały. Tę książkę czytało mi się świetnie i chętnie w niedługim czasie sięgnę po kolejne dzieło Harrisa z tej serii.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na dzisiaj to wszystko, do zobaczenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/iyEUvUcMHgE/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/iyEUvUcMHgE?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-74063067246767080972020-01-18T16:14:00.000-08:002020-01-18T16:15:19.247-08:00CyberiadaHejka!<br />
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6jYo353ZhDHOgT9uxm4lE8Y-g5M0v-1zYY5BqSP2S1lW5j_b8KDclySpW-WV2UbBcnU6Vl9Ok7C_e7fC3nYPDoqb2eN0dyCHXyBdfR5fqxDWWGEvkHYPp9a1LoCQ7hoQaudhpGL7d-EU/s1600/403103-352x500.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6jYo353ZhDHOgT9uxm4lE8Y-g5M0v-1zYY5BqSP2S1lW5j_b8KDclySpW-WV2UbBcnU6Vl9Ok7C_e7fC3nYPDoqb2eN0dyCHXyBdfR5fqxDWWGEvkHYPp9a1LoCQ7hoQaudhpGL7d-EU/s400/403103-352x500.jpg" width="280" /></a> W ostatnich dniach udało mi się skończyć zaczętą już daaaawno temu książkę - <b>"Cyberiadę" Stanisława Lema</b>. Nie była to łatwa lektura, mimo to chciałabym podzielić się z Wami moją opinią o niej.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Kosmiczne przygody, z zabawą językiem, satyrą każdego aspektu
życia, technicznymi szczegółami i rozważaniami natury
filozoficznej – to właśnie cała „Cyberiada”.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Na przeczytanie
„Cyberiady” Lema zdecydowałam się po obejrzeniu adaptacji
teatralnej kilku opowiadań właśnie z tej książki. Zachwycona
manewrowaniem słowa w czasie przedstawienia wiedziałam, że książka
musi być równie niesamowita. A jak było?
</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Zacznę może od
tego, że bardzo dużo czasu zajęło mi przeczytanie jej jako
całości. Dlaczego? Przede wszystkim było to spowodowane mnogością
nawiązań, jakie występują ramach treści. Z pozoru łatwa
fabuła, gdy odkrywa się kolejne nawiązania do rzeczywistości,
potrafi w dość drastyczny sposób zmusić do przemyśleń i
odłożenia lektury na kilka dni. Kolejnym aspektem jest znów
mnogość, ale tym razem bardzo rozbudowanych zdań z rzeszą
neologizmów. Widać, że Lem nie szczędził zabawy w wymyślaniu
kolejnych określeń rzeczywistości. Przyznam, że czasem musiałam
wielokrotnie pochylić się nad danym słowem, żeby po pierwsze je
przeczytać, a po drugie zrozumieć chociaż po części jego
znaczenie. Wielokrotnie dopiero po przeczytaniu danego słowa na głos
miałam wrażenie, że w końcu rozumiem, o co w nim chodzi. I po
trzecie, mam wrażenie, że nie ma dziedziny nauki, z której wiedza
nie byłaby w sposób bezpośredni wykorzystana na stronach
opowiadań. Często cieszyłam się, że mam wiedzę zarówno z
zagadnień typowo technicznych, jak i znam podstawy psychologii czy
socjologi, dzięki czemu mogłam lepiej zrozumieć całość tekstu.</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Mówiąc ogólnie,
jest to literacki majstersztyk. Widać ogromną zabawę zarówno
językiem, formą jak i treścią. Można godzinami rozwodzić się
nad tym, jak bardzo dopracowana jest to lektura. Jak wiele
przekazuje. Można rozpływać się nad groteską i satyrą świata,
a do tego mówić o uniwersalności zawartych w niej treści. Sama
byłam bardzo zaskoczona, jak raczej dość młoda czytelniczka,
widząc lekturę z 1965 roku, której treść, mimo być
futurystyczną niezdezaktualizowała się przez te wszystkie lata.
Byłam pod nie małym wrażeniem, w tak uniwersalny, ogólny, a
jednocześnie bardzo konkretny sposób spisane są kolejne przygody
głównych bohaterów. Trzeba jednak nadmienić, że nie jest to
książka dla każdego i raczej nie polecałabym jej jako pierwszego
spotkania z literaturą Lema. Dla mnie było to pierwsze spotkanie,
wiem, że nie ostatnie, ale na pewno minie trochę czasu nim po raz
kolejny sięgnę po książkę Lema, mając z tyłu głowy, że to
była naprawdę trudna książka. Mimo to, dla mnie jest to mocne ■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć).</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia w kolejnym wpisie, który mam nadzieję ukaże się już niedługo!</div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/ZzzgcsmzA5k/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/ZzzgcsmzA5k?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
</div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-70002337876673729612020-01-03T12:51:00.000-08:002020-01-03T12:51:06.778-08:00Jak mniej myśleć<div style="text-align: justify;">
Cześć!</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyyQg-Pj3s-qM38v7EeOlHJv6xctaRApZHbGLS_K5hjGUeVcV2DKpBdCstOTvXO7isIXHZB9DY-Wey_IXu2uuB-mfjlFw0lx4tbd049LF3Fd_xCwfvLGBspP130sD72AcVag6BTvYCQBU/s1600/jak-mniej-myslec-dla-analizujacych-bez-konca-i-wysoko-wrazliwych-w-iext54318159.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="350" data-original-width="245" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyyQg-Pj3s-qM38v7EeOlHJv6xctaRApZHbGLS_K5hjGUeVcV2DKpBdCstOTvXO7isIXHZB9DY-Wey_IXu2uuB-mfjlFw0lx4tbd049LF3Fd_xCwfvLGBspP130sD72AcVag6BTvYCQBU/s400/jak-mniej-myslec-dla-analizujacych-bez-konca-i-wysoko-wrazliwych-w-iext54318159.jpg" width="280" /></a> Dzisiaj przychodzę do was z recenzją i krótkim opisem moich wrażeń po przeczytaniu książki:<b> "Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych"</b> (całkiem długi tytuł) autorstwa Christel Petitcollin.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sama autorka opisywana jest konsultantkę i trenerkę komunikacji, psychoterapeutę oraz mówcę. Wiadomo, że pracuje w prasie i radiu. A ponadto odnoszącą sukcesy autorką wielu książek (w tym tej, która zyskała w 2019 roku nie małą popularność). Sama przedstawia się przede wszystkim jako psychoterapeuta i specjalistka od NLP (Natural Language Processing).</div>
<div style="text-align: justify;">
Ja trafiłam na tę malutką książeczkę zupełnie przez przypadek. Moja
znajoma w czasie wakacji wspomniała, że właśnie ją ma, że słyszała dużo
pozytywnych opinii i myśli, że jej się spodoba. Przy okazji opowiedziała
mi o tym, jak ona, jako studentka psychologii, traktuje temat osób
wysokowrażliwych i nadwydajnych. Opisała te osoby, jako analizujące
dosłownie każdy element przestrzeni, sytuacji, osoby itd. które je
otaczają, często zwracając uwagę na nieistotne dla większości elementy,
jak krzywo ułożone książki, jeden guzik, który jest odpruty w
kardiganie, czy to, że ktoś nosi zawsze małe kolczyki w uszach. Słysząc
taki opis, od razu uznałam, że ta książka idealnie nadaje się dla mnie.
Nawet nie miałam pojęcia, jak bardzo się myliłam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznijmy do tego, jakie cele ma ta książka:</div>
<ul>
<li>przedstawienie mechanizmów działania umysłu osób wysokowrażliwych i nadwydajnych,</li>
<li>pokazanie myślenia, w tym idealizmu oraz autentyczności takich osób,</li>
<li>ułatwienie funkcjonowanie takiej osoby w świecie, który z założenia jest nieprzystosowany do niej. </li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
W taki też sposób książka została podzielona na trzy części, które można
by traktować osobno, gdyby autorka nie uprzedziła nas, że są ze sobą
ściśle związane i nie można patrzeć na nie niezależnie (widzicie, że nie
zgadzam się w tym twierdzeniem, prawda?). Każda z części ma za zadanie
realizować jeden z celów nakreślonych przez samą autorkę. I moim
zdaniem, dobrze to robi jedynie w przypadku pierwszego celu. Opisanie,
dość szczegółowe samego funkcjonowania mózgu i wynikających z tego
konsekwencji jest moim zdaniem najlepszą częścią tej książki. Jeśli
chodzi o pozostałe cele, moim zdaniem nie zostały zrealizowane ze
względu na dość schematyczną klasyfikację osób, które zostały określone
jako wysokowrażliwe i nadwydajne. Tym samym przechodzimy to największych
zarzutów, jakie mam w stosunku do tej książki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na samym początku zacznę, od jakiej klasyfikacji dokonała autorka. Stwierdziła dość otwarcie, że osoby wysokowrażliwe i nadwydaje, są to najczęściej osoby z cechami ze spektrum autyzmu, najczęściej z Zespołem Aspergera. Tłumaczy to często nieumiejętnością takich osób w odnalezieniu się w sytuacjach społecznych. I pewnie, jest to jak najbardziej cecha osób z Zespołem Aspergera, ale w ramach opisu osób wysokowrażliwych i nadwydajnych, nie była to wymieniona cecha. Mam wrażenie, jakby autorka znalazła kilka osób, właśnie z Zespołem Aspergera i do tych osób dostosowała opis wysokowrażliwych i nadwydajnych. Jest jeszcze jedna cecha, którą ściśle ma wiązać osoby nadwydaje z Aspergerowcami, a mianowicie analizowanie bez końca (jak w tytule książki). I tak, może to być cecha osób z tym zespołem, ale u takich osób, może to skupić się na czymś zupełnie innym, albo w ogóle się nie objawić. A tego typu zachowania u dzieci, opisane oczywiście w książce, mogą wynikać w równej mierze z wychowania, wysokiego ilorazu inteligencji, jak i zaburzeń, jak Zespół Aspergera.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejnym moim zarzutem wobec tej książki jest stygmatyzowanie osób określonych jako wysokowrażliwe, nadwydajne, czy z Zespołem Aspergera. Nie jednokrotnie w książce pojawia się odniesienie tych osób, do reszty, czyli "normalnie myślących" ludzi. Więc idąc analogią, wszystkie osoby, które w jakimś stopniu utożsamiły się z opisem osób wysokowrażliwych lub nadwydajnych są nienormalne. Ale, zaraz. Kto wyznacza normy? Jest to średnia? Co najgorsze, w książce, w żaden sposób ta norma nie jest zdefiniowana, nie ma punktu odniesienia, a określenie to jest wręcz nadużywane. Do tego nie jestem pewna, czy bardziej przez to określenie stygmatyzowane są osoby "normalne" czy "nienormalne", bo te normalne przedstawione są w sposób bardzo krzywdzący w stosunku do nadwydajnych. Normalnie myślący nigdy nie zrozumie tego, nie jest w stanie swoim umysłem pojąć tego, dla niego jest to dziwne i zupełnie niezrozumiałe zachowanie. Wydaje mi się to niesamowicie krzywdzące zarówno dla osób określonych jako normalne, jak i dla tych, które normalnymi nazwane nie zostały.</div>
<div style="text-align: justify;">
I ostatni z zarzutów, które chcę wymienić to niekonsekwencja. W ramach zachowań i sposobu myślenia opisanego w ramach pierwszej części dane zachowanie nie jest możliwe dla osoby wysokowrażliwej czy nadwydajnej, natomiast w części z poradami, jak funkcjonować, przedstawione jest jako coś, co należy robić. Jako przykład podam tutaj kontakty z innymi ludźmi. Na początku opisano, że te są na tyle trudne, że z "normalnie myślącymi" rozmowa jest zbyt powierzchowna, natomiast z innymi nadwydajnymi zupełnie nie ma sensu, bo każdy ma swój na tyle indywidualny sposób postrzegania i nawet z innym nadwydajnym nie uda się znaleźć nici porozumienia. Natomiast w ostatniej części, wprost powiedziane jest, szukaj innych nadwydajnych, znajdziecie nić porozumienia. A to tylko jeden z licznych przejawów niekonsekwencji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jako całość nie oceniam tej pozycji najlepiej. Jest lekko napisana, dla osoby, która nie zna postaw psychologii, ani nauk pokrewnych, może być źródłem ciekawych informacji. Miałam wysokie oczekiwania w stosunku do niej, których niestety nie spełniła, stąd moja ocena ■■■■■□□□□□ (pięć na dziesięć). Normalnie nie sięgnęłabym po drugą część, ale mam je obie, w mojej domowej biblioteczce, stąd prędzej czy później, również "Jak lepiej myśleć" znajdzie się wśród pozycji przeze mnie przeczytanych.<br /><br />Miłego wieczoru i do zobaczenia!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/mFignhg7Jmw/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/mFignhg7Jmw?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-11977880253796840252019-06-30T12:58:00.001-07:002019-06-30T13:05:06.661-07:00Bóg w wielkim mieście<div style="text-align: justify;">
Cześć Kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo dawno nie pisałam. Nie sądzę, że wrócę do systematyki pisania, a jednak chciałam opublikować moje przemyślenia dotyczące ostatnio przeczytanej książki. Dzisiaj zajmiemy się dziełem Katarzyny Olubińskiej pt. "Bóg w wielkim mieście".</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkZ-AE4Qy-qKOVvPKRQ8T1SwQeKl-TBCRY7foo0WCv8s-p4iAU_4uB8VLko4xVKLDGqM8gMegLEiRphnSMRr_o5PJvjrOz3v3GdzNjzXX-J9XS049ExNaH-wvkKO9s9Wu3VnzzYUHO8nA/s1600/75410.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="791" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkZ-AE4Qy-qKOVvPKRQ8T1SwQeKl-TBCRY7foo0WCv8s-p4iAU_4uB8VLko4xVKLDGqM8gMegLEiRphnSMRr_o5PJvjrOz3v3GdzNjzXX-J9XS049ExNaH-wvkKO9s9Wu3VnzzYUHO8nA/s320/75410.jpg" width="247" /></a> Zacznę może od tego jak trafiłam na tę książkę. Generalnie nie mam w zwyczaju za bardzo zagłębiać się w świadectwa ludzi, mówiące o tym, jaki Bóg jest super, bo uzdrawia itd. Mimo że jestem wierząca, bardzo trudno mnie przekonać do takich historii. I nie chcę tutaj wywoływać wojny o to, czy Bóg jest, czy Boga nie ma. Jakie każda ze stron ma dowody. Zaznaczam tylko, ze zawsze sceptycznie podchodziłam do tego typu książek i sama raczej po nie nie sięgam. Raz sama sięgnęłam po książkę religijną (wcześniej samodzielnie ją kupując) - był to "Bóg nie żyje". Sugerowała, że tam właśnie są dowody na istnienie Boga. Sama nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem, bo "dowody" były średnio przekonujące, a do tego jestem zdania, że nie znajdziemy dowodów. Gdyby były dowody, to by nie było wiary. Ale odbiegam od tematu.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dwa lata temu dostałam tę książkę od mojej wspólnoty na urodziny. To było coś super, bo sama nigdy bym się nie spodziewała, że mogą zorganizować coś takiego dla mnie. A że był to prezent od wspólnoty, to musiało być religijnie. Książka przeleżała u mnie prawie dwa lata, nim się za nią zabrałam, ale uznałąm, że jako lektura przed pójściem spać może okazać się bardzo dobra. I tak właśnie było.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trudno jest mi napisać coś obiektywnego na jej temat, szczególnie ze względu na jej formę. Jest to tak naprawdę zebranie wywiadów z polakami, mniej lub bardziej znanymi, przeplecione razem z osobistymi odczuciami. Na jaki temat? Jak sam tytuł wskazuje na temat Boga. Tego, jak go szukać? Czy w ogóle warto? Gdzie oni (autorka i wszyscy, którzy zgodzili się udzielić jej wywiadu) Go znaleźli. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jak dla mnie jest to dość dobra inspiracja do zmienienia swojego życia, do tego, żeby samemu zacząć szukać. W końcu przestać się tłumaczyć, że miasto wymaga od nas innej postawy. Autorka książki sama była kiedyś kobietą z wielkimi marzeniami. Pochodzi z małej miejscowości i przyjechała do Warszawy robić karierę. Naoglądała się wcześniej filmów, jak to w tym "wielkim mieście" jest. Kiedy czujesz się panem wszystkiego, a świat tylko pomaga Ci w tym wszystkim, co robisz. Zetknęła się ona jednak z bardzo brutalną rzeczywistością, która dość szybko zmusiła ją do przewartościowania tego co robi. Opisała to wszystko razem ze spotkaniami z niesamowitymi ludźmi, w bardzo przystępnej formie. Jako lektura, na pół godziny przed pójściem spać (jeśli tylko nie drażnią Was wszystkie tematy związane z kościołem, wiarą i Bogiem), nadaje się idealnie, oczywiście moim zdaniem. Za każdym razem można poznać nową historię, nowego człowieka. Nie wystawiam oceny, bo trudno jest ocenić czyjeś świadectwo życia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jako SPOILER (jeśli nie znacie, autorki chociażby z telewizji, jak to było w moim przypadku), mogę Wam powiedzieć, że na tem moment odnalazła swoje szczęście. Zadomowiła się w Warszawie. Książkę napisała dla tych wszystkich ludzi jak ona, z wielkimi marzeniami. Powstała ona równolegle z rozwijanym blogiem: <a href="http://bogwwielkimmiescie.pl/">bogwwielkimmiescie.pl</a><br />
<br />
<br />
<br />
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/Vb1HfqqS6cU/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/Vb1HfqqS6cU?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
</div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-18195570659233667282016-12-28T02:29:00.001-08:002016-12-28T02:31:30.798-08:00Jak podróżować to tylko busem<div style="text-align: justify;">
Cześć kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Już bardzo długo nie pisałam niczego na blogu. Studia i wszystko co robię poza nimi okazało się dla mnie zbyt wymagające i niestety musiałam całą swoją uwagę poświęcić właśnie temu. Teraz właściwie piszę, żeby mieć mniejsze wyrzuty sumienia, że się nie uczę. Ale do rzeczy. Chciałabym Wam dzisiaj przedstawić recenzję pożyczonej od znajomego książki <b>Karola Lewandowskiego "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza"</b>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkRcqeQCiHfPYneApvH1o-sJMPNx1h_LNIgFRe4Kfdf1N9kbZGlIHp2N1LWVBfzOzy1yZ35cFVDERuxJFRsOTK3MhKMQ2JzUuPK0NREMtSHiiM-FlfopB1E0-wRsJJqderAjmvdCk7r-M/s1600/bus_duza.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkRcqeQCiHfPYneApvH1o-sJMPNx1h_LNIgFRe4Kfdf1N9kbZGlIHp2N1LWVBfzOzy1yZ35cFVDERuxJFRsOTK3MhKMQ2JzUuPK0NREMtSHiiM-FlfopB1E0-wRsJJqderAjmvdCk7r-M/s1600/bus_duza.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Może zacznę od tego, co podkusiło mnie, żeby sięgnąć po tę właśnie pozycję. Wyglądało to tak, że nie chciałam uczyć się w święta (kolejna wymówka od nauki, ale naprawdę powoli zaczynam mieć jej już po dziurki w nosie - kiedy studiuje się dwa kierunki wydaje się to być zupełnie naturalne, podejrzewam, że już przy jednym byłoby podobnie), a książka leżała i się kurzyła. Jak już wspomniałam pożyczył mi ją przyjaciel (było to już dość dawno, bo jakoś w październiku czy na początku listopada, wtedy też ja pożyczyłam mu "Rok 1984" Orwella, a do tej pory nie miałam chwili, żeby ją ruszyć). Samo pożyczanie też nie wyglądało jakoś standardowo, w stylu: </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- O, masz tę książkę?! Ale super, zawsze chciałam ją przeczytać. Pożyczysz mi ją?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Pewnie, trzymaj.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Było to bardziej coś w stylu:</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Przyjaciel przygląda się uważnie książce, patrzy na nią, na swój zapchany plecak, z powrotem na książkę, a potem na mnie, która stałam akurat zaraz obok. </i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Chcesz?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- No ok.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc sami widzicie, że nie jest to książka, na której przeczytanie czekałam latami i tylko szukałam nadarzającej się okazji, żeby dorwać się do jej czytania, a raczej coś o czym inni pomyśleli, że może mi się spodobać. I mięli absolutną rację.<i> </i></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka opowiada o prawdziwej przygodzie, jaką przeżyła piątka przyjaciół. Postanowili wyruszyć na Gibraltar przy jak najniższych kosztach. Był to pomysł na tyle szalony, na tyle odważny i piękny, że coś musiało pójść nie tak. Wszyscy znajomi powtarzali im, że to nie ma szans się udać, że chyba zwariowali, albo coś brali. Mimo to, oni się nie poddali. Nie dość, że udało im się znaleźć i wyremontować busa za grosze, to jeszcze naprawdę wyruszyli w podróż po Europie. </div>
<div style="text-align: justify;">
Karol, autor książki i pomysłodawca wyprawy, w sposób bardzo humorystyczny i bezpośredni opisuje wszystkie przygody, które napotkali na swojej drodze. Szczerze dzieli się odczuciami, choć czasem jest bardziej oszczędny w słowach niż miało to miejsce w rzeczywistości. Nie oszukujmy się, piątka dorosłych facetów, w jednym busie, to prawie nie możliwe, żeby przez miesiąc wszyscy byli kulturalni przez cały czas, a przecież dochodziło do sporów.</div>
<div style="text-align: justify;">
Co warto zaznaczyć, książka ta jest niesamowita inspiracją i motywacją do podróżowania. Pokazuje, że przy bardzo ograniczonym budżecie można przeżyć przygodę życia i zwiedzić naprawdę pół świata. Ta wyprawa była jedną z pierwszych tego typu, a miała miejsce w 2010 roku. Od tego czasu po Europie (często trasą na Gibraltar, którą wybrali chłopaki) jeździ masa kolorowych busów z przyjaciółmi, którzy właśnie przeżywają największą przygodę swojego życia. Ale poza tym książka ta zawiera wiele praktycznych porad dotyczących wyjazdu. Jest w niej rozpisany dokładny kosztorys całej wyporawy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jak już wspomniałam, nie chciałam się uczyć w święta, więc wzięłam się za czytanie. I tak jak zaczęłam czytać po południu, tak skończyłam wieczorem. Jest to lektura do pochłonięcia, do przeczytania na raz, jeśli tylko znajdziecie tyle czasu. A poziom entuzjazmu, zaangażowania i chęci do pracy drastycznie wzrasta po przeczytaniu. Od razu chce się wyjechać, szczególnie, gdy całe życie marzy się o podróżowaniu. Całość, będąc jeszcze nabuzowana emocjami, jakie wywołała we mnie lektura, oceniam na <span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"></span>■■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć). Zdecydowanie warto.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedna z grup, w której się udzielam (do niej właśnie należy chłopak, który pożyczył mi książkę - prawdę mówiąc to on ją prowadzi i trzyma razem) ma plan właśnie na podobną podróż po Europie, na nasz własny Eurotrip. Udało mi się dowiedzieć, że ta książka była główną i największą inspiracją do tej wyprawy. Już od pół roku ciągle słyszę o jakichś busach, których szukają chłopaki. Nie mogę się doczekać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Od kiedy pisałam ostatni raz, przeczytałam jeszcze jedną książkę, jeśli tylko znajdę chwilę, między pierwszą a drugą w nocy, po tym jak skończę przygotowania najpierw na jeden, potem na drugi kierunek, a wcześniej ogarnę wszystkie grupy i korepetycje, to napiszę kilka zdań o "Coś się kończy, coś się zaczyna" Sapkowskiego. Do zobaczenia!<br />
I jeszcze jedno, chłopaki mają swojego <b><a href="http://www.busemprzezswiat.pl/" target="_blank">bloga</a></b>, inne książki i w ogóle, ja to wszystko na razie tylko odkrywam, ale zapraszam i tam, bo na pewno warto! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach: </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/lT4l7vQPe4E/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/lT4l7vQPe4E?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-56718975437668624732016-08-28T00:34:00.001-07:002016-08-28T00:34:22.504-07:00Paragraf<div style="text-align: justify;">
W ostatnim czasie udało mi się skończyć (długo męczoną książkę), którą jest powieść <b>Josepha Hellera "Paragraf 22"</b>. Zajęło mi to naprawdę dużo czasu, ze względu na wiele kwestii zupełnie niezależny ode mnie, jak nawał pracy na studiach czy zwykłe zmęczenie, które dzień w dzień dawało o sobie znać. To potworne uczucie, kiedy jesteś tak zmęczony, że nie jesteś w stanie czytać. na szczęście to już za mną i wróciłam do formy. Ale przejdźmy do książki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2ncfZ4x4eRL9Z1rNg0_YMmdXQzJts3Z-dGW_vNX_TzWe9RdKRlyi3EQPn1AXKX3aVximfmWAlMvw7vCFEYmLDcRZXeBV7AJEBstOh72uMifdVQZJTFyzQjSrWxn8solXpTqBwGVwtoA/s1600/paragraf_22-albatros-ebook-cov.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV2ncfZ4x4eRL9Z1rNg0_YMmdXQzJts3Z-dGW_vNX_TzWe9RdKRlyi3EQPn1AXKX3aVximfmWAlMvw7vCFEYmLDcRZXeBV7AJEBstOh72uMifdVQZJTFyzQjSrWxn8solXpTqBwGVwtoA/s400/paragraf_22-albatros-ebook-cov.jpg" width="255" /></a> "Paragraf 22" opowiada o życiu lotników w czasie II Wojny Światowej. pokazuje jak naprawdę wygląda życie w jednostce organizacyjnej wojska. Wszystko wydaje się normalne, gdyby nie to, jak czasem idiotyczne potrafią być sytuacje przedstawione na stronach tej książki. Coś co wydaje się zupełnie nierealne, nieprawdopodobne, a po rozmowie z człowiekiem, który miał bezpośredni kontakt z wojskiem, okazują się jak najbardziej prawdziwe.</div>
<div style="text-align: justify;">
Istotną częścią powieści Hellera jest czarny humor, który przemawia przez każdą scenę książki. Sama bardzo długo musiałam się przyzwyczajać do tego humoru (nie było to ani łatwe, ani momentami przyjemne - borykanie się z książką, która nie do końca trafia w mój gust, jeśli chodzi o tematykę, a do tego nie umiem pogodzić się z istotą książki, jaką jest czarny humor - krótko mówiąc tragedia), ale gdy stał się dla mnie już normalnością, mogłam nawet bez większego zażenowania śmiać się z irracjonalnych sytuacji przedstawionych w tej książce.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale właściwie o co chodzi z tym tytułowym Paragrafem 22? Sama nie do końca wiedziałam, gdy zaczynałam czytać powieść Hellera. Miałam nikłe pojęcie o nim, gdy tata zasugerował, że sytuacja z Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce, była nie małą analogią, do Paragrafu 22. Mianowicie: Ustawa o Trybunale Konstytucyjnym jest niezgodna z Konstytucją. Niezgodność z Konstytucją tej ustawy może stwierdzić jedynie Trybunał Konstytucyjny. Wyrok Trybunału nie będzie miał mocy prawnej, ponieważ zostanie orzeczony na mocy ustawy niezgodnej z Konstytucją. A tak naprawdę chodzi mniej więcej o to, że aby zostać zwolnionym z odbywania obowiązkowych lotów, trzeba być chorym psychicznie, żeby to stwierdzić, należy zgłosić się do lekarza, ale ktoś kto zgłasza się do lekarza z prośbą o zwolnienie, martwiąc się o swój stan zdrowia, nie może być chory. I tym sposobem wszyscy, czy zdrowi, czy chorzy odbywali obowiązkowe loty. Paragraf 22 mówił też o tym, że można robić wszystko co nie jest w nim zabronione, ale że nikt nigdy nie widział Paragrafu 22 na oczy, to właściwie można było zrobić wszystko i powołać się właśnie na ten paragraf.<br />
A co ja myślę o 'Paragrafie"? Ciężko było mi dojść ze sobą do porozumienia, co tak naprawdę uważam o tej książce. Jedno co jest pewne, jest to warta przeczytania powieść. Pokazuje, w prawdzie przerażające, ale zawsze, realia. Konfrontacja tego, jakie mamy wyobrażenie o wojskowości i o wojnie, z tym jak to wygląda z punktu widzenia żołnierza jest bardzo wartościowym przeżyciem. Dodatkowo ten nieszczęsny język, choć momentami trudny (nie do czytania, gdy jest się choć trochę zmęczonym, nie nadaje się również na wykład, nawet ten najnudniejszy, no i nie przypadnie do gustu szukającym lekkiej lektury), może ubogacić nas, nie do końca jestem w stanie powiedzieć, w jakiej dziedzinie, ale na pewno ubogaca. Może nie jest to książka, do której będę wracała z pasją, jak np. do "Roku 1984", ale będę ją miło wspominała, a czasu, który poświęciłam na przeczytanie powieści Hellera nie uważam za stracony.<br />
Podsumowując, "Paragraf 22" to książka poruszająca w swojej komicznej formie bardzo trudne tematy. Pozwala na konfrontację naszych poglądów, z tragiczną rzeczywistością. Daje jasny w przekazie obraz świata ogarniętego wojną. Jest dla czytelnika wyzwaniem, z którym moim zdaniem warto się zmierzyć. Moja ocena, choć nie była łatwa do wyprowadzenia, to ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć).<br />
W najbliższym czasie, w książkach, które będę czytała, mam nadzieję odejść od tematyki wojny, a przynajmniej tej prawdziwej. Może następna lektura będzie dla mnie bardziej łaskawa i pozwoli (razem z dużą ilością wolnego czasu) szybciej coś naskrobać. Trzymajcie się ciepło i do następnego! ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/tDTQQWSmo8s/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/tDTQQWSmo8s?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-40962184998418108472016-01-14T04:23:00.001-08:002016-01-14T04:23:37.083-08:00Bo z pszczołami nigdy nic nie wiadomo<div style="text-align: justify;">
Cześć!</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym tygodniu udało mi się skończyć kolejną książkę. Można powiedzieć, że był to dla mnie powrót do dzieciństwa i idealna książka po thrillerze psychologicznym - łatwa, prosta, urocza. Dlatego też zapraszam wszystkich do przeczytania mojej recenzji <b>"Kubusia Puchatka" Alana Alexandra Milne'a</b>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz59SyxcTT2euGwV73Yik7X3OmoKCRGVZTS4MpITHzpO9urYHMZd-Eztlh9_4yfbNXl20StLVZy7qFvMHp7PZYQ0N35-pZw163hSnVrehhAGpAaIJgSOW-xA9LNBTCa7geqVivvPT9VfI/s1600/16.JPG" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz59SyxcTT2euGwV73Yik7X3OmoKCRGVZTS4MpITHzpO9urYHMZd-Eztlh9_4yfbNXl20StLVZy7qFvMHp7PZYQ0N35-pZw163hSnVrehhAGpAaIJgSOW-xA9LNBTCa7geqVivvPT9VfI/s400/16.JPG" width="276" /></a> Dlaczego sięgnęłam akurat po tę książkę? Jest kilka powodów. Przede wszystkim nigdy jej nie czytałam, a mimo wszystko wydaje mi się (i wydawało zanim zaczęłam ją czytać), że jest to książka, której nie można nie znać, jeśli tylko lubi się czytać. Swoisty kanon literatury. Dodatkowo jest to jedna ze 100 książek BBC, które trzeba przeczytać. No i oczywiście tyle się w dzieciństwie naoglądałam Kubusia Puchatka, że musiałam poznać pierwowzór kreskówki.</div>
<div style="text-align: justify;">
Może to dziecinne, ale nie mogłam się doczekać, aż poznam kolejne przygody Kubusia i wszystkich jego przyjaciół. Ale zacznijmy od początku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Co mnie najbardziej urzekło w tej książeczce dla dzieci? Przede wszystkim to, że chyba nie da się z niej wyrosnąć, a człowiek w każdym wieku i stanie emocjonalnym będzie odkrywał ją na nowo. Ja, jako że pierwszy raz sięgnęłam po nią dopiero teraz, mając prawie 20 lat, nie identyfikowałam się z żadnym z bohaterów-zwierzątek, jak to robi większość dzieciaków, gdy tylko opowiada im się takie historie. Nie byłam też Krzysiem, który "dowodził" całą kompanią, za to wczułam się w rolę opowiadającego historię. Tak też może się czuć każdy rodzic, który czyta swoim, jeszcze małym, dzieciom przygody Kubusia na dobranoc. Dodatkowo, choć wiem, że to nie będzie duże odkrycie, każda z postaci przedstawia jedną wyolbrzymioną cechę charakteru. Kubuś jest głupiutki, Prosiaczek - bojaźliwy, Królik - zarozumiały, Sowa - przemądrzała, Kłapouchy - smutny, Kangurzyca - troskliwa, a Maleństwo - beztroskie. Moim zdaniem wszystko to jest piękne w swojej prostocie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Można wymyślać niestworzone historie o tym, jak należy interpretować wszystkie przygody, jakie morały niosą za sobą, ale zdaje mi się, że w takiej sytuacji każda, nawet najbardziej niesamowita książka straciłaby swoją magię. Dla mnie spotkanie z Kubusiem Puchatkiem było powrotem do dzieciństwa i tylko to się liczyło. Współczułam Kłapouchemu, choć denerwowało mnie jego ciągłe narzekanie, chciałam dodać odwagi Prosiaczkowi, mimo że jego plany wydawały mi się absurdalne, nie mówiąc już co było z samym Puchatkiem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Podziwiam Milne'a za dzieło, które stworzył. Trzeba być naprawdę genialnym pisarzem, żeby wydać tak uniwersalną powieść dla dzieci, w której odnajdzie się każdy dorosły. Nie wiem co mogę jeszcze dodać, poza tym, że zakochiwałam się w każdej następnej stronie i przygodzie. Pokochałam rozdział VIII w którym Krzyś staje na czele Przyprawy do Bieguna Północnego, całym swoim sercem (najbardziej oczywiście Przyprawę do Bieguna Północnego ♥). </div>
<div style="text-align: justify;">
Podsumowując. Jeśli jeszcze nie miałeś okazji poznać przygód Kubusia Puchatka, to żałuj i jak najszybciej nadrób swoje zaległości. Uwierz mi, nie będziesz żałował. Sama oceniam je na mocne <span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"></span>■■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć). Z całego serca polecam! A przede mną jeszcze dwie książeczki z tej serii, będę z zapartym tchem poznawałam następne przygody wesołej gromadki, a że czytanie akurat tej powieści nie wymaga ode mnie zbyt dużo zaangażowania, nawet sesja będzie idealnym czasem na lekturę. Tymczasem życzę udanego dnia i do następnego!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/dsxtImDVMig/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/dsxtImDVMig?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-50902818205392703362016-01-10T11:12:00.001-08:002016-01-10T12:23:28.463-08:00Strach spać...<div style="text-align: justify;">
Cześć kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Właśnie skończyłam czytać książkę, do której zbierałam się już dość długo. Kupiona jakoś rok temu na przecenach leżała na mojej półce i się kurzyła. Wraz z Nowym Rokiem zaczęłam ją czytać i się na niej nie zawiodłam. Dlatego też zapraszam do mojej recenzji książki <span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"><b>Alberta Mariniego "Kiedy śpisz"</b>.</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuOZsb863K7kT6KAEdXRhi5PBIUXRflwEIypHIOyeouhKcaTO8-qkk3ap1iBxDo_lkBEMKrrHwn8izXrJ3NNDzk9W5e6OVPmKQOK7SQffBJQMjNHJOIpjPgpbYcLTSwQ-vxMq6l_2NKdc/s1600/58511-kiedy-spisz-alberto-marini-1.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuOZsb863K7kT6KAEdXRhi5PBIUXRflwEIypHIOyeouhKcaTO8-qkk3ap1iBxDo_lkBEMKrrHwn8izXrJ3NNDzk9W5e6OVPmKQOK7SQffBJQMjNHJOIpjPgpbYcLTSwQ-vxMq6l_2NKdc/s400/58511-kiedy-spisz-alberto-marini-1.jpg" width="278" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Zacznę może od tego, że nie jest to książka dla ludzi o słabych nerwach. Tak się złożyło, że zaczęłam czytać książkę, a mój tata postanowił obejrzeć film, który powstawał równolegle z książką. I jak mnie nie bardzo przejęło to, co tam się działo, to tata głęboko poruszony filmem, nie był w stanie obejrzeć go całego. Widział zakończenie i był zaskoczony, trochę przerażony (dla wyjaśnienia, do tej pory wielokrotnie słyszałam od niego, że widział za dużo filmów i chyba już nie ma takich, które go zaskoczą, no i jeszcze oboje jesteśmy stałymi widzami serialu "Prawo i porządek", więc tego typu tematyka nie powinna być mu tak obca). Ogólnie mało który thriller psychologiczny jest dla ludzi o słabych nerwach. Dlatego jeśli nie lubisz się bać, albo mieć dreszczy i czuć adrenaliny, gdy dzieją się strasznie rzeczy, to zdecydowanie nie będzie książka dla Ciebie. <br /> Mnie ta powieść zaciekawiła przede wszystkim dlatego, że rozlew krwi mnie nie przeraża, dopiero kwestie działające na psychikę mogą mnie przestraszyć. Dochodzi do tego moje zainteresowanie ludźmi, psychologią. Tym jak inni patrzą na świat i jak reagują na bodźce zewnętrzne. Może też, co zrobić, żeby nimi manipulować i jak nie dać się samemu zmanipulować. Gdy zobaczyłam opis, wiedziałam że to może być dla mnie ciekawa lektura.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> "Kiedy śpisz" opowiada historię Clintona. Jest to człowiek, który od siedemnastego roku życia, codziennie podejmuję decyzję o tym czy się zabić czy nie. Gra w swoistą rosyjską ruletkę. Staje na moście czy na dachu wieżowca i przedstawia argumenty za tym, czy skończyć ze sobą, czy może jednak przeżyć jeszcze kolejne dwadzieścia cztery godziny. Poznajemy go, gdy ma już 30 lat i cały czas jego psychika daje mu do zrozumienia, że moment kiedy ze sobą skończy nieuchronnie się zbliża. Miewa już halucynacje - widzi swoje zwłoki uderzające w zaparkowany samochód i kałużę krwi, która się pod nim rozlewa. Z kolejnymi stronami, coraz lepiej go poznajemy. Clinton pracuje jako konsjerż w nowojorskim apartamentowcu, to idealne miejsce dla psychopaty takiego jak on. Każdego dnia może obserwować ludzi, widzieć ich radości, smutki i wszystko zapisywać w swoim notesie. Jednak jedna lokatorka nie daje mi zaznać spokoju i z biegiem czasu staje się jego największą obsesją.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Jak już udało mi się wspomnieć książka mnie nie zawiodła. Stawiałam przed nią spore wymagania, w końcu ciężko jest przedstawić złożoność ludzkiego umysłu na kilku stronach. Ale Clinton okazał się idealnym przypadkiem do opisania. Sama nie jestem pewna, ile z mojego wyobrażenia o nim zostało opisane przez Mariniego, a ile sobie dopowiedziałam. Niesamowite jest to, że czytelnik może odczuć więź z tym socjopatą i nawet czasem mu współczuć, a jednocześnie śmiać się z każdego niepowodzenia i każdej przeszkody, która stawała mu na drodze. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> "Kiedy śpisz" na długo zostanie w mojej pamięci. Ostatnie strony przysporzyły mi dużego napływu adrenaliny i (może to nienormalne) z uśmiechem wgłębiałam się w ostateczne rozwiązanie całej akcji. Nawet teraz, gdy to opisuję czuję się równie podekscytowana wydarzeniami opisanymi w powieści. Dla mnie </span>■■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć). Jeśli tylko temat psychologii nie jest Ci obcy, analiza człowieka Cię interesuje i chcesz choć trochę poznać umysł psychopaty, to w ciemno mogę Ci polecić właśnie tę książkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Moja noc będzie dzisiaj wyglądała ciekawie, boję się, że może mi się nie udać opanować wszystkich emocji po przeczytaniu powieści Mariniego. Ale tymczasem życzę wam udanego nowego tygodnia i zabieram się za następną książkę (a może film na podstawie "Kiedy śpisz"). Do następnego!</div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"><br /></span></div>
<div style="text-align: left;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"><br /></span></div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person">W słuchawkach:</span></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/yuFI5KSPAt4" width="459"></iframe>
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"><br /></span></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-52942568485430801162015-12-26T13:44:00.000-08:002015-12-26T13:44:13.887-08:00Polecieć na skrzydłach innego wiatru<div style="text-align: justify;">
Cześć kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Już bardzo, bardzo długo nie pisałam. Dużo zmieniło się w moim życiu, bardzo dużo, właśnie dlatego tak długo nie pisałam. Teraz też szukam garściami choć chwili czasu na sen. Na szczęście mamy święta i jest szansa, że jeśli tej nocy prześpię 8 godzin wreszcie wyśpię się za wszystkie dotychczas nieprzespane noce na studiach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMskRlpN_tsMtRFiFZ0kiczDsBdNB7HldmsTY09RcLnZTeVIPCqD0yqkNP2DRqcGkm02sR5fiTCahDoVlBPEEGuXjNz0aD_m_i_xqMZDtUEEHpOfDd3L4wXgTTNZwxDLnfPaVSyhz9MyE/s1600/30821_inny-wiatr-400.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMskRlpN_tsMtRFiFZ0kiczDsBdNB7HldmsTY09RcLnZTeVIPCqD0yqkNP2DRqcGkm02sR5fiTCahDoVlBPEEGuXjNz0aD_m_i_xqMZDtUEEHpOfDd3L4wXgTTNZwxDLnfPaVSyhz9MyE/s400/30821_inny-wiatr-400.jpg" width="271" /></a> Co jest jeszcze pięknego w świętach? To, że mam czas czytać i właśnie skończyłam <b>"Inny wiatr" </b>Ursuli K. LeGuin, dlatego też chciałabym ją zrecenzować. A tak naprawdę znów spróbować napisać kilka mało składnych zdań o moich wrażeniach, odczuciach po przeczytaniu tej, już ostatniej powieści z cyklu Ziemiomorza.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zacznę może od tego ile czytałam tę książkę, z przerwami oczywiście, ale zawsze. W sumie wyszłoby od sierpnia, około 5 miesięcy. Dlaczego tak długo? Po pierwsze ostatnio moją ulubioną lekturą stała się "Symfonia C++" (uroki studiów informatycznych), do tego uznałam, że zaraz po przeczytaniu "Blasku fantastycznego" Pratchetta idealnym pomysłem będzie kolejna dawka fantastyki, ale też pierwsze dwa rozdziały mi się niemiłosiernie dłużyły. Nie wiem dlaczego, ale zupełnie nie wydały mi się interesujące. Teraz, gdy znam zakończenie, widzę, że budowały napięcie, wyjaśniały kwestie i wiązały wątki z poprzednich książek z tym co ma się już wkrótce wydarzyć, ale wtedy było to dla mnie zupełnie zbędne. Ale gdy cała opowieść zaczęła się układać, wystarczyło kilka godzin, żebym skończyła ją czytać. </div>
<div style="text-align: justify;">
O czym jest książka? Gdy zadano mi pytanie od razu stwierdziłam, że chyba najbardziej z całej sagi mówi o smokach. To śmieszne, że mój znajomy ostatnio zapytał mnie, czy jeszcze czytam o smokach. Jeszcze biorąc pod uwagę wizję smoków przedstawioną nam już w poprzedniej części, z zapartym tchem poznawałam kolejne tajniki jakie skrywały przede mną nowe akapity.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ciężko mi napisać cokolwiek więcej nie zdradzając całej historii. W końcu jako ostatnia z powieści "Inny wiatr" jest zobowiązany zakończyć wszystkie rozwinięte wątki (albo ich zdecydowaną większość) i moim zdaniem robi to bardzo dobrze. Jedno na co mogę narzekać, to dość oczywiste zakończenie. Nie byłam zaskoczona tym co się wydarzyło. W raz z budowanym napięciem, rozwijały się plany co do zakończenia. Trochę mnie to bolało, ale mimo wszystko z ogromnym zafascynowaniem doczytałam do ostatniego zdania. Musze się przyznać, że wzruszyło mnie to. Nadal bardzo emocjonalnie podchodzę do bohaterów. Czułam to co Tenar, cały smutek, ale też zrozumienie dla tego co w końcu musiało nastać.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest jeszcze jedna rzecz, która bardzo mnie boli. Można powiedzieć, że moment kulminacyjny znajduje się na ostatnich dziesięciu stornach powieści, gdy wszystko co jest wcześniej snuje nam opowieść jak rzeka, razem ze wszystkimi meandrami. Do tego jest dość ubogo opisany. Można śmiało powiedzieć, że wiemy co się dzieje, ale moim zdaniem zabrakło tutaj trochę... może weny twórczej? Nie ujmuję tutaj oczywiście umiejętności Ursuli LeGuin, ale książka była długo po poprzednich częściach i nie czuć tutaj już dokładnie tego klimatu jaki był w "Czarnoksiężniku z Archipelagu". Pewnie spora część fanów tej amerykańskiej autorki się ze mną nie zgodzi, ale sama tak uważam i nie mam zamiaru się z tym kryć.</div>
<div style="text-align: justify;">
Podsumowując - nadal kocham Ziemiomorze i z ogromną chęcią sięgnę po opowiadania z tej serii, ale oczekiwałam "Innego wiatru" trochę więcej. Perfekcyjnie zamyka wszystkie pootwierane wątki, daje czytelnikowi możliwość zapatrzenia się w przyszłość bohaterów i chce się czytać więcej, ale miałam nadzieję, na coś innego. Stąd i tak wysoka ocena ■■■■■■■□□□□ (sześć na dziesięć).</div>
<div style="text-align: justify;">
Moja opinia pewnie będzie się jeszcze długo kształtowała, w końcu właściwie dwie godziny temu skończyłam czytać, ale przynajmniej dowiedzieliście się, jaka jest moja świeża reakcja na całą książkę. A Wy mięliście już szczęście ją poznać? Przypadła Wam do gustu? Koniecznie napiszcie w komentarzach.</div>
<div style="text-align: justify;">
A tymczasem żegnam się z Wami. Już niedługo napiszę recenzję "Blasku fantastycznego", który czeka na post już od lipca (najpóźniej za tydzień powinna się ukazać). Trzymajcie się ciepło i dużo czytajcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/A_MjCqQoLLA/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/A_MjCqQoLLA?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-16347997643355560972015-02-09T07:58:00.000-08:002015-02-09T08:01:56.039-08:00Byle zdążyć<div style="text-align: justify;">
Hej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami moją opinią o kolejnej książce, którą udało mi się przeczytać. Znów lektura szkolna o tematyce wojennej, ale moim zdaniem warta uwagi, a mam na myśli <b>"Zdążyć przed Panem Bogiem"</b> Hanny Krall.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilIF2wfRGKFOxwoBSLA1z3iVRvIkCLwelE7g2zkzc3UFLeOsR8RpSP5Vhw9nOZuPw5VbSDiTfERdZ3Xlp35nnMmy8pbQ0yEdZTsg4KZGX1PrcPZQuhvhC4KrJ-JT-Xw4W_B6VEOjetMjE/s1600/zdazyc-przed-panem-bogiem-b-iext22448433.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilIF2wfRGKFOxwoBSLA1z3iVRvIkCLwelE7g2zkzc3UFLeOsR8RpSP5Vhw9nOZuPw5VbSDiTfERdZ3Xlp35nnMmy8pbQ0yEdZTsg4KZGX1PrcPZQuhvhC4KrJ-JT-Xw4W_B6VEOjetMjE/s1600/zdazyc-przed-panem-bogiem-b-iext22448433.jpg" height="400" width="248" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Książka jest reportażem napisanym w formie luźnego wywiadu Hanny Krall z Markiem Edelmanem, znanym kardiochirurgiem, a także przywódca powstania w Getcie Warszawskim. Edelman opowiada o swoim życiu snującluźne dygresje. W jednym momencie opowiada o przygotowaniach do powstaniu, żeby chwilę później opowiedzieć o swoich pacjentach ze szpitala, czy operacjach Profesora.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie zgadzam się z opinią, ze książka ta jest ciężka w przekazie i odbiorze. Rzeczywiście porusza bardzo trudną (nie tylko dla Polaków) tematykę. Mówi o rzeczach, które nie wszystkim przypadną do gustu, o wojnie, o zabiegach kardiochirurgicznych i przede wszystkim o śmierci. To ostatnie zagadnienie jest tutaj najlepiej opisane, szczególnie jeżeli chodzi o doświadczenia w klinice szpitalnej. Jest tam zaznaczony pogląd, z którym w stu procentach się zgadzam. A mianowicie: śmierć jednej osoby to tragedia, a śmierć tysięcy to statystyka. Śmierć małego chłopca chorego na serce po nieudanej operacji poruszy nas bardziej niż miliony brutalnie zamordowanych w czasie wojny, czy setki umierające codziennie w szpitalach na tę samą chorobę serca co nasz chłopczyk. To brutalne, ale prawdziwe. </div>
<div style="text-align: justify;">
Coś co dodatkowo przykuwa uwagę czytelnika jest dystans z jakim Edelman opowiada o ogromie cierpień i walki. można by powiedzieć, ze przez wszystko co przeżył jest znieczulony na ból otaczających go ludzi. Autorka nawet w czasie jednej z rozmów zasugerowała mu to. Moim zdaniem ten dystans wywołany jest okropnymi warunkami wojny i patrzymy na to przez pryzmat tamtych okropnych czasów. Jednak Edelman z równie dużym dystansem porusza temat wielu pacjentów, którzy stracili życie przez bierność lekarzy. Czym ja to tłumaczę? Zabrzmi to okropnie, ale bez ofiar nie ma postępu. Nie uważam, że można eksperymentować na ludziach, bo jest nadzieja, że coś z tego wyjdzie. Sądzę jednak, że jeżeli nie ma nic do stracenia, zawsze warto spróbować (np. w sytuacji, w której eksperymentalna operacja jest jedyną realną szansą na uratowanie życia).</div>
<div style="text-align: justify;">
Książka nie jest taka ciężka, jak mogłoby się wydawać przy tej tematyce, co potwierdza wyjątkowo prosty i zrozumiały dla przeciętnego czytelnika język. Jak wspomniałam na początku, reportaż ten przyjmuje formę wywiadu, zwykłej rozmowy, dlatego bez większego wysiłku można "połknąć" go na raz. Sama spędziłam tylko jedno popołudnie wciągnięta w historię pana Edelmana. </div>
<div style="text-align: justify;">
Cieszę się, że tak ciężką tematykę jak śmierć, nie ważne w jakiej formie, czy w czasie wojny czy w szpitalu, poruszona jest w tak przystępnej formie. Wiele osób zniechęciłoby się do książki opowiadającej o wojnie trudnym językiem. Część tych bardziej wytrwałych oczywiście doczytałoby do końca (pewne części osób język może nawet przypadłby do gustu), ale wielu poddałoby się nie kończąc zmagań ze zbyt ciężką dla siebie książką o poważnej tematyce. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, to jest zdecydowanie dobra książka, nie da się ukryć. W mojej ocenie zasługuje na mocne ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Uważam, że nawet jeżeli nie czytaliście jej jako lektury szkolnej, to zdecydowanie warto. Zawsze to jakieś nowe doświadczenie, inne spojrzenie na czas wojny, a także na ludzkie życie. Gorąco polecam.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jest to druga książka, którą przeczytałam w tym roku, dlatego ona także kwalifikuje się do moje wyzwania noworocznego. Oto kategorie, do których mogę ją zaliczyć:</div>
<div style="text-align: justify;">
- autorem jest kobieta,</div>
<div style="text-align: justify;">
- oparta na prawdziwej historii,</div>
<div style="text-align: justify;">
- przeczytana w jeden weekend (w prawdzie nie był t do końca weekend, ale można to tak zaliczyć, w końcu to był jeden dzień, jedno popołudnie),</div>
<div style="text-align: justify;">
- akcja rozgrywa się w czasie wojny.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przede mną jeszcze dużo ciekawych książek nim zrealizuję wszystkie punkty, ale to sama przyjemność. :) </div>
<div style="text-align: justify;">
A tak odbiegając od tego wszystkiego, w tym tygodniu nie działo się zbyt dużo. Powinnam zająć się przygotowaniami do Olimpiady Fizycznej (zakwalifikowałam się do części doświadczalnej zawodów II stopnia, które odbędą się w najbliższą niedzielę), a zamiast tego godzinami siedzę nad książkami. Przeczytałam "Zdążyć przez Panem Bogiem", zaczęłam "Dżumę" i "Zieloną milę". W prawdzie zanim je skończę jeszcze trochę minie, ale mm czas - jeszcze jeden tydzień ferii zimowych i wiele weekendów, gdy nie będę się chciała uczyć do matury.</div>
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem będę kończyć. Gorąco zachęcam do podzielenia się swoją opinią o książce Hanny Krall. Pozdraiwam i życze udanego tygodnia. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/IPDkJVCepjI/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/IPDkJVCepjI?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-5506388775399487692015-02-01T14:04:00.000-08:002016-01-02T12:56:20.279-08:00Zamknięci w pudełkuCześć!<br />
<div style="text-align: justify;">
Od razu chciałabym przeprosić na nieobecność w poprzednim tygodniu. Tak wyszło, że po studniówce praktycznie nie ruszałam się z łóżka i to nie tylko przez zmęczenie, ale przez obolałe stopy (ledwo chodziłam, ale cały wieczór wytrzymałam w dziesięciocentymetrowych szpilkach a to jest dla mnie ogromne osiągnięcie). Ale już opowiadam, jak było.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFQpZFCEbvviJJ9brNQKdA2sgwHLlp7m6nF3A-PrZzp6XvPNj9LjPsp9sgVsWIvbW4eCwLnSKeiAHhnFYJiUg0NAuqmwCyB5scW-3_yqpYP9JD9BPylL9yUXiJCK1X4K61Pztma_DWbEU/s1600/IMG_4720a.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFQpZFCEbvviJJ9brNQKdA2sgwHLlp7m6nF3A-PrZzp6XvPNj9LjPsp9sgVsWIvbW4eCwLnSKeiAHhnFYJiUg0NAuqmwCyB5scW-3_yqpYP9JD9BPylL9yUXiJCK1X4K61Pztma_DWbEU/s320/IMG_4720a.jpg" width="320" /></a> Bardzo napięty grafik spowodował, że studniówka wydała się naprawdę bardzo krótka, choć w praktyce spędziłam na miejscu całe 12 godzin, co mnie zaskoczyło, bo uświadomiłam to sobie dopiero teraz, pisząc te słowa. To naprawdę dużo, a zdawało się, że dopiero zaczął się wieczór, a już się kończy. </div>
<div style="text-align: justify;">
Poloneza nie mogę zaliczyć do udanych, w prawdzie nie pomyliłam się w krokach (co podobno przynosi pecha i niezdaną maturę, ale kto by wierzył w przesądy i inne zwyczaje studniówkowe, jak czerwona podwiązka), ale nie wyrobiliśmy się z muzyką. Pierwsza grupa (po której wchodziliśmy) za późno zeszła (oni też nie zdążyli), dlatego my wchodziliśmy, gdy oni schodzili, a że sala była większa niż ta na której zazwyczaj ćwiczyliśmy wszystko po tym się posypało. W prawdzie niewiedza ze strony osób oglądających nasz pokaz była naszym atutem, pozostaje niesmak, że nie wyszło tak dobrze, jak powinno. jedno co w tym polonezie było dobre, to fakt, że miałam z kim tańczyć. Kosztowało mnie to wiele wysiłku, poniżenia, nabrania niesamowitego dystansu do siebie, ale się udało i chyba nawet nie było tragicznie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Później był walc z nauczycielami. Z tym też było pewne zamieszanie. W środę w czasie zajęć ustalaliśmy, kto z kim tańczy. Miałam tańczyć z moim matematykiem. Nawet cieszyłam się na tą myśl, ze względu na fakt, że nie tańczyłam tańców pokazowych, ale oczywiście wszystko musiało się popsuć. W czwartek (w czasie próby na sali) dowiedziałam się, że nie ja mam z nim tańczyć, a dziewczyn z mojej klasy - Karolina. Byłam zła, czułam się tak bardzo nie potrzeba na całej studniówce. Łzy same przypływały mi du oczu, ale jakoś to zniosłam. Musiałam, w końcu nie będę się awanturować o coś tak nieistotnego (w oczach większości). W piątek okazało się, że mojego matematyka nie będzie. Jestem okropna, ale pomyślałam, że ją pokarało. A wracając do walca, jak zwykle wyszedł jak walec nie walc, jedna wielka chmura elektronowa, ale co zrobić, co roku jest to samo i raczej się już nie zmieni.</div>
<div style="text-align: justify;">
Później były tańce pokazowe, nie brałam w nich udziału w taki bezpośredni sposób, miała w prawdzie swoje pięć minut, które przyćmiło cały pokaz, z czego mogę być dumna, ale muszę powiedzieć, że tango wyszło cudownie. Z efektem wow i w ogóle, dużo lepiej niż samba, która była zbyt pstrokata i poplątana. </div>
<div style="text-align: justify;">
No i kabaret, moment na który czekali wszyscy. Śmieję się, że miałam w nim najważniejszą funkcję. Kabaret był bardzo muzyczny. Opierał się o cztery piosenki przerobione tak, żeby mówiły o naszej szkole. Jedni uczniowie grali, a ja puszczałam muzykę. Niewtajemniczeni nie wiedzieli nawet, ze brałam udział w kabarecie, a ja będę konsekwentnie mówiła, że miałam najważniejszą funkcję. I choć nikogo nie grałam, beze mnie nie byłoby żadnej próby z dźwiękiem, a nie mówiąc już o samym przedstawieniu. Na szczęście wszystkim się podobało, nie było osoby, która czuła się obrażona, a najważniejsze, że ludzie się śmiali i to szczerze. Tak, to się właściwie liczy najbardziej. :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Po tym wszystkim mogliśmy się bawić. Ale jest jedna rzecz, o której nie wspomniałam. A chodzi o to jak wyglądałam. Jest zdjęcie, na którym jestem (najbardziej po lewo). Sukienka ta sama co w zeszłym roku, ale tym razem dodałam jej pazura poprzez ramoneskę. Do tego była inaczej uczesana. Miałam dużo mocniej zakręcone włosy, spięte na jedną stronę i, o dziwo, rozprostowały się tylko troszeczkę.</div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrvAkDgqLt04mmWXxJWJu3z-I4v_-X4dZGcfCU0dQfurWZkfKEG0lwE_z_lnuqv8cv_hcyITuuz5QXvGmGWXKZhSps7egLHum75HxdJeNqFhCKMLk0pzLAqfT-khghuK5bKRVYLCKI7dQ/s1600/0393418.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrvAkDgqLt04mmWXxJWJu3z-I4v_-X4dZGcfCU0dQfurWZkfKEG0lwE_z_lnuqv8cv_hcyITuuz5QXvGmGWXKZhSps7egLHum75HxdJeNqFhCKMLk0pzLAqfT-khghuK5bKRVYLCKI7dQ/s1600/0393418.jpg" width="270" /></a></div>
To chyba tyle jeżeli chodzi o studniówkę, nie mogę się doczekać aż będą wszystkie zdjęcia i film. Choć na to sobie jeszcze trochę poczekam. Teraz mogę się zająć innymi, można powiedzieć, że równie ważnymi, rzeczami. Znów recenzja, ale tym razem będzie filmowa - <b>"Pudłaków"</b>.<br />
Tytuł trochę zaskakuje. W końcu czym mogą być Pudłaki? Angielska nazwa daje trochę więcej do zrozumienia Boxtrolls. Ogólnie rzecz ujmując są to stworzenia żyjące w podziemiach miasta, każdy taki stworek ma swoje pudełko, w którym chowa się w razie zagrożenia imitując otoczenie - zaśmiecone ulice. Pudłaki to stworzenia nocne, w czasie dnia śpią (układając się w jedną wielką kostkę, a w nocy wychodzą na zewnątrz w poszukiwaniu różnych przedmiotów do swoich wynalazków. Taką stronę Pudłaków poznajemy razem z początkiem filmu. Widzimy, ze opiekują się chłopcem, którego wychowują jakby był jednym z nich.<br />
W między czasie, w mieście te niewinne stworzonka uważane są za największe zło. Straszy się nimi dzieci, żeby nie wychodziły po nocach, wprowadzona zostaje godzina policyjna,. żeby pozbyć się ich wszystkich. <br />
Film ten opowiada o tym, że największymi potworami mogą być ludzie, uczy tolerancji i aby nie oceniać innych po pozorach. Jest momentami bardzo śmieszny i choć akcja jest trochę płaska (wielu rzeczy można się naprawdę domyślić, mnie prawie udało się opowiedzieć całą historię na początku filmu) to ogląda się go naprawdę przyjemnie. Wiele można z niego wynieść i spędzić miło czas razem z rodziną czy przyjaciółmi. <br />
Możecie nazwać mnie dzieciakiem, ale sama z ogromną chęcią sięgam, właśnie po takie filmy. Nie widziałam w sowim życiu zbyt wielu tych "dorosłych", za to bajek (czy filmów animowanych, kwestia nazewnictwa) obejrzałam wiele i to nie lada wyzwanie, żeby tego typu film mi się podobał. Ten przypadł mi do gustu, a gdy dowiedziałam się, że powstał na podstawie książek, od razu postanowiłam sobie, że je przeczytam. Angielska nazwa trylogii Alana Snowa brzmi "Here Be Monsters", jeżeli chodzi o polski tytuł "Były sobie stworki". Ten już naprawdę wydaje się być bajką dla dzieci. Spodziewam się, że większość akcji została oddana w filmie, mimo to chętnie przeczytam tę trylogię.<br />
A wracając do samego filmu. Jest jedna rzecz, która mnie urzekła. Mam na myśli sposób wykonania. Film ten został stworzony metodą zdjęć poklatkowych, co robi ogromne wrażenie (przynajmniej na mnie). Przez większość filmu zastanawiałam się, czy to normalna animacja czy to jakieś figurki z modeliny, albo czegoś w tym rodzaju. Oświetlenie wskazywało, że nie jest to typowa animacja komputerowa. Końcówka filmu rozwiała wszystkie moje wątpliwości. Pokazano człowieka przy pracy, który zmienia wielokrotnie ustawienie postaci, ich rąk czy ust. Jestem pod ogromnym wrażeniem scenografii, a także dopracowania postaci.<br />
Pozostaje ocena. Film bardzo przyjemny. Pudłaki są urocze (choć nie tak jak Minionki), a z całej historii można się wiele nauczyć. Stąd moja ocena - ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Gorąco zachęcam do obejrzenia filmu, bo warto, chociażby żeby przyjrzeć się animacjom. :)<br />
I tym optymistycznym akcentem zakończę post. Jeśli tylko widzieliście "Pudłaki" podzielcie się swoją opinią, a może tak jak ja przeżywaliście w tym roku swoją studniówkę i chcielibyście coś o niej napisać? Zachęcam do komentowania. A tymczasem życzę miłego dnia. Do zobaczenia! <br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/ixZDTiXiHsc/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/ixZDTiXiHsc?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
</div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-11001397973274905982015-01-18T13:28:00.000-08:002015-02-09T06:07:13.270-08:00Zupełnie inny świat<div style="text-align: justify;">
Witajcie!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj przybywam z nowymi pokładami energii, zdecydowanie większą ich ilością niż tydzień temu, gdy padnięta po Olimpiadzie Fizycznej postanowiłam jednak sięgnąć do komputera i naskrobać kilka zdań. </div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvUiyQIfuIf_CR-Em5Q8YdLq8L441vdG7SPj820j9qpWSHgXWji05Pul29Rp5Ux-lQ9Gy195i4NcbDAFyCrG-S8_aQicGtyouvitZfMrP2pBXt-qcJZqjGCmJgCyLXUaJN6Eno_nbw1ik/s1600/plakat-2015-10.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvUiyQIfuIf_CR-Em5Q8YdLq8L441vdG7SPj820j9qpWSHgXWji05Pul29Rp5Ux-lQ9Gy195i4NcbDAFyCrG-S8_aQicGtyouvitZfMrP2pBXt-qcJZqjGCmJgCyLXUaJN6Eno_nbw1ik/s1600/plakat-2015-10.jpg" height="640" width="451" /></a></div>
Tym razem zacznę od tego co działo się w tym tygodniu, a mianowicie mam na myśli turniej czegoś w rodzaju szermierki, dla ułatwienia będę go tak nazywała, ale nie czepiajcie się, że turniej był czego innego, choć plakat mówi o szermierce. </div>
<div style="text-align: justify;">
Nie myślcie, ze sama brałam udział, nie, nie ma szans, choć po wszystkim, jak obserwowałam kolegę - Jonasza, jak on się bawił i innych jego znajomych, to pomyślałam, ze mogłabym spróbować, gdybym tylko miała ze sobą jakiś strój sportowy, albo chociaż buty, które nie są glanami, bo w takich nie pozwolono by mi wziąć udziału. Ale zacznijmy od początku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jonasz, kolega z klasy, od jakiegoś czasu ćwiczy szermierkę w klubie, a ten klub postanowił się wybrać na zawody. Stąd Jonasz też brał udział w zawodach. A że Jonasz poinformował nas jako klasę o tym, że będzie się pojedynkował z przyszłymi mistrzami świata (albo przynajmniej Polski) to postanowiłam go trochę powspierać (właściwie pomęczyć swoją obecnością pod pretekstem kibicowania, albo dotrzymania towarzystwa). I tak oto znalazłam się na turnieju szermierki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Jak to wyglądało. Powiem szczerze, że dość śmiesznie. Wszyscy (łącznie z dziećmi, czasem dziesięcioletnimi albo nawet mniej) mięli albo miecze, albo szpady całe okute gąbką. Wszyscy dostali je tego samego rozmiaru, więc niektóre dzieciaki wyglądały komicznie z bronią większą od siebie, ewentualnie swojego wzrostu. No i było trochę źle zorganizowane. Zawody ze szpadami miały zacząć się po 13 (ale naprawdę chwilę po 13), a zaczęły się może koło 15, sama dokładnie nie wiem. Od kiedy nie mam zegarka na ręce, jedynie w telefonie, dość słabo orientuję się w godzinach, a nie chciałam co chwila zerkać na telefon, żeby nie wyszło, że się nudzę. Zanim Jonasz zaczął walczyć minęło trochę czasu, ale mogłam zobaczyć jak inni się biją na miecze. Było fajnie, choć Jonasz nie wygrał wszystkich walk. I choć jest dość zamkniętym człowiekiem i głośno by tego nie powiedział, chyba cieszył się z tego, że przyszłam. </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj28nQSWE_9OvKHR5ZSYMZhwJmzpuESVYhMd1auoaUPLWBhmr1Di7mndpeOXLkb5jua72msLBRqeCR4HfeUbu45a3WCG9CUwN9jsGYhLwN8s0bu5grybMb2o2rOXvMhewou0vKVYEZIT6E/s1600/inny-swiat-b-iext3738388.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj28nQSWE_9OvKHR5ZSYMZhwJmzpuESVYhMd1auoaUPLWBhmr1Di7mndpeOXLkb5jua72msLBRqeCR4HfeUbu45a3WCG9CUwN9jsGYhLwN8s0bu5grybMb2o2rOXvMhewou0vKVYEZIT6E/s1600/inny-swiat-b-iext3738388.jpg" height="400" width="280" /></a> Teraz natomiast przejdę do recenzji. Tak, dobrze przeczytaliście. Postanowiłam napisać recenzję książki, którą w ostatnim czasie przeczytałam. Nie ukrywam, ze jest to lektura szkolna, jednak moim zdanie warta uwagi, a mam na myśli <b>"Inny świat" </b><span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person">Gustawa Herlinga-Grudzińskiego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Jak już wiecie po tę książkę nie sięgnęłam z własnej nieprzymuszonej woli, jest to lektura licealna. Nie zmienia to faktu, że wywołała ona u mnie wiele uczuć i poleciłabym jej znajomym. Zacznę od czegoś, co może zabrzmieć przynajmniej dziwnie, ale dobrze mi się ją czytało. Naprawdę dobrze. Choć do czytania zabierałam się na dwa razy i za pierwszym (przeczytałam chyba tylko 5 stron) nie byłam w stanie przyzwyczaić się do języka, tak jak sięgnęłam do niej za drugim razem (oczywiście jeszcze raz czytając początkowe 5 stron) poszło bardzo gładko, aż sama się sobie dziwiłam, że trzy i pół dnia wystarczyły mi na przeczytanie tej lektury. Pasował mi język, tematyka nie powodowała wymiotów, a wątek nie nudził. Czego więcej chcieć od książki? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Ale może tak po kolei. Pewnie większość z Was kiedyś czytało "Inny świat", albo będzie go czytało, pozwólcie mi, że mimo to przybliżę fabułę. "Inny świat" opowiada historię autora - Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Mówi o jego pobycie w łagrze w okolicy Jercewa. Tam spędził (jeżeli dobrze pamiętam) dwa lata, a w książkę wydanej długo po wyjściu z więzienia, opisuje swoją "przygodę", a także ludzi, których spotkał na swojej drodze. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Wielu ludzi uważa, że książka opisuje makabryczne przeżycia, nie mogą jej czytać bo robi im się niedobrze, mdli ich na samą myśl o tym ilu ludzi codziennie umierało z głodu czy o gwałtach na więźniarkach dokonywanych przez wyżej ustawionych. Ale jeżeli chodzi o mnie, może zabrzmi to okrutnie, jakoś to bardzo nie ruszyło. Może jest to wpływ faktu, że patrzę na wszystkie te wydarzenia z perspektywy czasu, ewentualnie traktuję je jako jedynie opis i staram się nie dopuszczać do myśli, że wydarzenia te miały naprawdę miejsce. Jedyne co mnie naprawdę przeraziło w "Innym świecie" to fakt, że łagry radzieckie istniały, gdy przebywał w nich Dostojewski (którego książki wiele fragmentów znajduje się w "Innym świecie i to właśnie na wzór "Zapisków z martwego domu" czy "Wspomnień z domu umarłych" był pisany), istniały gdy był w nich Herling-Grudziński i istnieją nadal. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że niewiele się w nich zmieniło, jeżeli chodzi o sposób traktowania więźniów czy warunki życia (to drugie na pewno jest na wyższym poziomie, choć żadnych potwierdzonych informacji na ten temat nie mamy). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"> Jak oceniam książkę Gustawa Herlinga-Grudzińskiego? Dość dobrze. Czyta się przyjemnie (choć niewiele osób podziela moje zdanie) i daje pewien obraz radzieckich czy teraz rosyjskich łagrów. Warto podejść do tej książki nie jako do obowiązku szkolnego, a jako do nowego doświadczenia. Osobiście oceniam ją na</span> ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć), a to naprawdę dużo jak na lekturę szkolną.<br />
No i jest jeszcze jedna rzecz, która dotyczy tej książki. Jest to pierwsza moja książka przeczytana w tym roku i kwalifikuje się na moje wyzwanie noworoczne w kilku kategoriach:<br />
- więcej niż 215 stron,<br />
- oparta na prawdziwej historii,<br />
- autorem jest mężczyzna,<br />
- akcja rozgrywa się w czasie wojny.<br />
Mam świadomość, ze wiele z tych punktów będzie się jeszcze powtarzało przy innych książkach, ale to zawsze jakiś początek, prawda? </div>
<div style="text-align: justify;">
I to by było na tyle w tym tygodniu. Nie jestem pewna czy napisze za tydzień, ze względu na to, że już 24 stycznia mam studniówkę, a po zeszłorocznej zabawie wiem jak bardzo nieprzytomna mogę być dzień później. Mimo to, jeżeli nie za tydzień to za dwa na pewno wszytko szczegółowo opiszę. A tymczasem trzymajcie się ciepło. Zachęcam do komentowania i podzielenia się swoją opinią,k czy o książce czy też o całym blogu. Miłego dnia! :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/4_FDjDwNygM/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/4_FDjDwNygM?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span itemprop="author" itemscope="" itemtype="http://schema.org/Person"></span></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-23167086093747083692015-01-11T21:42:00.000-08:002015-02-08T14:31:55.243-08:00Olimpijsko<div style="text-align: justify;">
Hej Kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiejszy post będzie dużo krótszy niż poprzednie. Jestem bardzo zmęczona po Olimpiadzie Fizycznej, która wyssała ze mnie prawie wszystkie soki. </div>
<div style="text-align: justify;">
To tak, dzisiaj był OF. Zadania jak zwykle zaskoczyły. Nie mam dobrych przeczuć, choć jeśli próg punktowy będzie podobny do zeszłorocznego, jest szansa, że przejdę i będę męczyła się dalej. Ale poza bardzo ciężkimi zadaniami są jeszcze inne plusy całej tej sytuacji. Przede wszystkim jedzenie. Mimo, że było nas tam bardzo dużo (jeżeli dobrze pamiętam to koło 50 osób - no właściwie dokładnie 40 osób, potwierdzone info) każdy dostał dwa kawałki pizzy i sosy! Do tego mogliśmy, w granicach rozsądku, pić dużo kawy i herbaty, a także dostaliśmy czekoladowy batonik (nie pomyśleli o osobach, które nie mogą jeść czekolady, jak na przykład mój kolega z klasy Michał, który podzielił się ze mną swoim batonikiem) i tymbark - każdy wybierał smak z zakupionych. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.jazirehdanesh.com/files/javad/pages/gallery1/einstein_e_mc2formula.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.jazirehdanesh.com/files/javad/pages/gallery1/einstein_e_mc2formula.jpg" height="231" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Były jeszcze inne plusy. Jednym z nich był nasz nauczyciel fizyki, który kupił moje serce przychodząc w niedzielę na Olimpiadę, bo kilku jego uczniów startowało i chciał powiedzieć nam wszystkim: "Powodzenia". Mnie kupił. Jest najbardziej kochanym nauczycielem jakiego znam. Naprawdę. A do tego nosi glany i słucha metalu, czego chcieć więcej od fizyka? ;) </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.kgof.edu.pl/" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img alt="http://www.kgof.edu.pl/" border="0" src="http://www.kgof.edu.pl/img/ptf.gif" /></a> Po czterech i pół godzinie męczarni nas wypuścili (mogliśmy wyjść wcześniej, ale przecież to nie o to chodzi, trzeba jak najlepiej wykorzystać czas, można się przespać, czy coś takiego, a na to nie wystarczy jedna godzina, co najmniej dwie, a najlepiej cztery :P). Powiedziano nam, że jeszcze dzisiaj na stronie Komitetu Głównego Olimpiady Fizycznej powinny pojawić się zadania z rozwiązaniami. W obrazku link. Osobiście nie bardzo chcę na nie patrzeć, żeby nie przekonać się, ile punktów straciłam. A poza tym jutro w szkole na pewno znajdzie się ktoś, kto już je dokładnie przejrzał i podzieli się z nami sowimi spostrzeżeniami. Tak będzie lepiej dla mojej psychiki. Zdecydowanie lepiej. </div>
<div style="text-align: justify;">
A co poza tym. W sumie niewiele się dzieje. W środę po przerwie wróciliśmy do szkoły i co tu dużo opowiadać, znów praca. Ale plan nam się zmieni już niedługo, więc trochę się pobawimy z innymi salami. Pewnie będziemy więcej chodzić między wydziałami... Nieszczęsna mała szkoła, której za żadne skarby świata nie chcemy zmieniać na nowy budynek, który będzie "lepszy". Ale nie czas i nie miejsce, żeby narzekać na zamianę budynku szkoły. Jak już mówiłam, jestem padnięta i najchętniej położyłabym się już spać, dlatego będę się z Wami żegnała. Do napisania w przyszłym tygodniu. Obiecuję, że post będzie bardziej obfity niż dzisiejszy. Dobranoc! :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/bpOSxM0rNPM/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/bpOSxM0rNPM?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-18500611216944301422015-01-04T15:17:00.000-08:002015-02-03T06:57:05.199-08:00Sylwestrowe szaleństwo<div style="text-align: justify;">
Witajcie kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak minął tydzień? Wierzę, ze każdy z Was spędził szaloną Noc Sylwestrową na zabawie, przynajmniej tak dobrej jak moja. W końcu nie ma nic lepszego niż cały wieczór wypełniony zadankami z fizyki i przygotowaniami do zbliżającej się olimpiady, prawda? Ale teraz ani nie czas, ani nie pora na ponowne narzekanie na mój
rozkład pracy w czasie tego długiego (bardzo długiego) wolnego. Dlatego teraz jeszcze zdjęcie i już zmieniam temat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Tak wyglądał mój wieczór. :)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwRGzuGV02xg1-x8l3OEaS71D0pPxkmygQ0WFEDkkbFXMI37M9aVALj5tAudalGHSzh38MHBXt-Yi0d79jd4qWGqJzTWrhSmOn_pqhDQuCL_1AaOu0PZAKJmvDDmQk8d7q701_ZcN8nRw/s1600/IMGP7888.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwRGzuGV02xg1-x8l3OEaS71D0pPxkmygQ0WFEDkkbFXMI37M9aVALj5tAudalGHSzh38MHBXt-Yi0d79jd4qWGqJzTWrhSmOn_pqhDQuCL_1AaOu0PZAKJmvDDmQk8d7q701_ZcN8nRw/s1600/IMGP7888.jpg" height="428" width="640" /></a> </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Dość długo zastanawiałam się, o czym mogłabym napisać. W końcu w moim życiu nie dzieje się nad wyraz dużo. Siedzę w domu i popijając herbatę ślęczę nad fizyką (ostatnio coraz mniej, właściwie od Sylwestra do niej nie usiadłam, to trochę smutne). Choć w sumie w tym tygodniu (dokładniej 2 stycznia) byłam na koncercie zespołu złożonego z moich znajomych. Zespół nosi nazwę Overflow i gra metal, tak głownie metal. Coś co mnie zadziwiło to fakt, jak dobry wokal mogą mieć na nagraniach (bo na koncercie nic nie było słychać). Poznałam na nim kilka miłych osób, ale to tyle na ten temat.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxgXy-uM9m6WliKkCqMSWG-6CzqzRKSyj2ilI-oekw94ZdLgWbmkMN6gtHWDwjd8eUrtz8MZMoQ0YpWUaWg2IiAdgymWUw8bjizmEpM-bEY9D3rWY1fjkG9027yfFjOmSAUQLc-ICXGcg/s1600/10672313_372953529527978_99866869542463360_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxgXy-uM9m6WliKkCqMSWG-6CzqzRKSyj2ilI-oekw94ZdLgWbmkMN6gtHWDwjd8eUrtz8MZMoQ0YpWUaWg2IiAdgymWUw8bjizmEpM-bEY9D3rWY1fjkG9027yfFjOmSAUQLc-ICXGcg/s1600/10672313_372953529527978_99866869542463360_n.jpg" height="266" width="400" /></a></div>
Jest jednak coś o czym mogłabym opowiedzieć. Chodzi o bajkę, którą wszyscy znakomicie znamy, każda mała dziewczynka ją widziała, a jeżeli nawet nie, to nie ma możliwości, żeby nie widziała chociażby urywków czy przeróbek w internecie. A mam na myśli Disnejowską <b>"Śpiącą królewnę"</b>.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIL0VFlfQ1nX1zO5oQ3rc0AWuHrxb64iZ5vDtJ8EG-KPEScItnw-PFdXc8akwyAhbn9g1C55q4zKmyi-rY2Oy2xo1b5txH7O_Fcg2vTmOPyVPrce3XxDuZU5qDvfe4cE8r3g36FhOQFjo/s1600/plakat_21da430f85b26bf.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIL0VFlfQ1nX1zO5oQ3rc0AWuHrxb64iZ5vDtJ8EG-KPEScItnw-PFdXc8akwyAhbn9g1C55q4zKmyi-rY2Oy2xo1b5txH7O_Fcg2vTmOPyVPrce3XxDuZU5qDvfe4cE8r3g36FhOQFjo/s1600/plakat_21da430f85b26bf.jpg" height="400" width="263" /></a> Nie wiem, czy pisanie w tym przypadku o recenzji ma jakikolwiek sens. W końcu jest to już na tyle popularna bajka (właściwie film animowany, moja nauczycielka języka polskiego w gimnazjum, zawsze bardzo naciskała, żebyśmy nie używali określenia bajka do filmów animowanych, ze względu na to, że bajka to krótki wierszowany utwór z morałem, najczęściej zawierający motywy zwierzęce itd.), tak bezpośrednio dotyka ona naszego codziennego funkcjonowania, że nie jestem pewna czy ocenianie jej ponownie po wielu latach i myśląc dużo bardziej racjonalnie ma sens. Dlatego nie podejmę się oceny i nie będę przybliżała fabuły. Skupię się jedynie na tych zabawnych z perspektywy lat fragmentach, które zwróciły moją uwagę.<br />
Na początku
zadziwiła mnie jak zwykle piękna muzyka. Film jest już wiekowy, a mimo
to muzyka może zwrócić uwagę. Operowe śpiewy, liczne piosenki, których
zaśpiewanie obecnie byłoby wyjątkowo trudne, a w 1959 roku też nie mogło
być proste.<br />
Drugą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy były animacje i to ile się w
tej dziedzinie zmieniło przez ponad pół wieku. W "Śpiącej królewnie"
możemy bez większego trudu zauważyć dużą różnicę w narysowaniu
animowanych postaci czy przedmiotów, a tłem. Tło wydaje się być
dopracowane, jak prawdziwe dzieła sztuki. Wszystko jest ładnie
wycieniowane, delikatnie zaznaczone i daje naprawdę ładny obraz. Ale na
to wszystko nałożone są narysowane grubą czarną kreską postacie, które
ruszają się często dość sztywno, w wielu, wyraźnie zaznaczonych
płaszczyznach. Nie przeszkadza mi to, w końcu bajce przed ponad pół
wieku można wybaczyć naprawdę dużo, ale gdy zaraz po obejrzeniu
"Czarownicy" (po raz kolejny), oglądam tę pierwszą rozpowszechnioną
historię Aurory, to łatwo zauważam kontrast między wykonaniem jednego i
drugiego filmu.Trochę mnie to śmieszyło. W ostatnim czasie sama trochę interesują się animacją (nie jestem w stanie właściwie nic zrobić i taka animacja jak w "Śpiącej królewnie" byłaby dla mnie wielkim osiągnięciem) i wygląda to wręcz komicznie. <br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7CnAtDy87IYP52q4NmmLfYLWZb7KVmNDJvaPqcv438yYhGwZa6rKStG269URdF3L7CCwa3QbH-9UWxDX3aQFyyByXy2POEW5VFcf7TUE1dAwOy0E8siUbI7KAwfDVeZO734D0wyVMis0/s1600/maleficent.png" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7CnAtDy87IYP52q4NmmLfYLWZb7KVmNDJvaPqcv438yYhGwZa6rKStG269URdF3L7CCwa3QbH-9UWxDX3aQFyyByXy2POEW5VFcf7TUE1dAwOy0E8siUbI7KAwfDVeZO734D0wyVMis0/s1600/maleficent.png" height="200" width="320" /></a> Z innych rzeczy, które zwróciły moją uwagę, to rola wiedźmy. Po obejrzeniu "Czarownicy" liczyłam na choć trochę większy udział tej postaci w znaczeniu filmu. Rozumiem, to jest zły charakter, który nie może się podobać dzieciom, ale bez przesady. A skoro mówimy już o złych charakterach, to mężczyzna, który podchodzi do Ciebie w lesie i zaczyna z Tobą tańczyć (nie zapominamy, ze widzisz go po raz pierwszy w życiu i nawet nie poznajesz jego imienia) jest idealnym kandydatem na męża i na pewno nie jest dziwny.Nie będę już poruszała wątku oczywistości przeznaczenia sobie tej dwójki bohaterów, bo gdy okazuje się, że on jest księciem, a ona księżniczką i chcą z siebie zrezygnować, żeby móc być ze sobą, robi się zbyt romantycznie i mdło, ale zajmę się inną, dla mnie, bardzo istotną kwestią.<br />
Chodzi mi o sukienkę Aurory. Gdy tylko myślę o śpiącej królewnie, widzę ją w różowej sukience. Nie ma opcji, żebym wyobrażała ją sobie w niebieskiej, w jakiej przecież była. No nie ma opcji. Nie wiem czy jest to wpływ późniejszego zamieszania z księżniczkami Disneya, czy z czymś innym, ale nie podoba mi się fakt, że Aurora miała niebieską sukienkę. Nie jestem boginią mody, nawet się tym zbytnio nie interesują, a ubranie musi jedynie dobrze leżeć i w miarę wyglądać, ale nie podoba mi się księżniczka w niebieskiej sukience (choć zdecydowanie wolę niebieski od różowego). Wiem, że jest wala o kolor tej sukienki, ale z założenia jest ona niebieska, czego nadal nie mogę strawić...<br />
Może to dość błahe problemy, ale jakieś trzeba mieć. Jak już mówiłam, oszczędzę temu filmowi oceny, bo podobał mi się w dzieciństwie i nadal przywołuje miłe chwile. Powiem jedynie tyle: jeżeli nie miałeś okazji obejrzeć "Śpiącej królewny" z 1959 roku to koniecznie obejrzyj. Jest to pewnego rodzaju klasyk animacji, który warto znać. Sama mam wiele filmów do nadrobienia, ale są takie, które nawet jak uważam, że trzeba znać. "Śpiąca królewna" do nich należy. Miłego oglądania.<br />
To by było tyle na dzisiaj. Do zobaczenia za tydzień, już po Olimpiadzie. Trzymajcie za mnie kciuki i życzcie powodzenia. :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/UJnkBgrYiIs/0.jpg" frameborder="0" height="266" src="http://www.youtube.com/embed/UJnkBgrYiIs?feature=player_embedded" width="320"></iframe></div>
<br /></div>
<br />
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<br />Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-66104206972792556792014-12-30T11:42:00.000-08:002014-12-31T04:16:27.268-08:00Nowe znaczy lepsze?<div style="text-align: justify;">
Hej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak mówiłam jeszcze w tym tygodniu będę pisała. Tym razem chciałabym napisać coś odnośnie Nowego roku. Wszyscy zawsze tak się nim zachwycają. mają dosyć poprzedniego, bo przyniósł im cierpienie lub smutek, albo po prostu dążą do przodu nie nie mogą się doczekać zmian. Jak jest ze mną. w sumie, to sama nie jestem pewna. W dzieciństwie zawsze było wielkie zamieszanie wokół Sylwestra, a jeżeli chodzi o Nowy Rok... To nie był on jakoś super hucznie obchodzony. W prawdzie na nocnym niebie robiło się jasno i kolorowe światełka migały między gwiazdami (jeżeli akurat nie padało, a jeśli padało, to między płatkami śniegu), ale nie było to żadne wielkie wydarzenie. Nie szło się do szkoły. Tyle. W późniejszych latach chodziłam na imprezy sylwestrowe do znajomych. Bawiłam się zawsze dobrze, tańczyłam, śmiałam się i życzyłam, żeby następny rok był chociaż tak dobry jak mijający, a najlepiej lepszy.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwmC8-syZVaGXsxa0KDo0qDoRbyAyLvzBeKfgVxrSgHNW6lEQl0gNQpz6JooOmUBYZeDsu31ny8hXEkoCGS7EvHIi7hPJGnSIlqwJkmJDemizMMT3-TUDKE-1ZbrqlEgGmNx1z2RkMHNI/s1600/8861_7fa2_960.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhwmC8-syZVaGXsxa0KDo0qDoRbyAyLvzBeKfgVxrSgHNW6lEQl0gNQpz6JooOmUBYZeDsu31ny8hXEkoCGS7EvHIi7hPJGnSIlqwJkmJDemizMMT3-TUDKE-1ZbrqlEgGmNx1z2RkMHNI/s1600/8861_7fa2_960.png" height="640" width="442" /></a></div>
W tym roku zostaję w domu i spędzam Sylwestra z Fizyką. Jedynym moim prawdziwym ukochanym. Później puścimy sobie maraton horrorów (jeżeli tylko uda mi się namówić tatę na to) i to będzie moje świętowanie. Oczywiście bracia nie pozwolą mi zapomnieć o fajerwerkach i jeszcze przed północą usłyszę kilka razy wołanie, żebym popatrzyła, bo ktoś się zebrał i puszcza.<br />
Jak widać moje tegoroczne obchody Sylwestra i Nowego Roku nie będą wyjątkowe, niezapomniane może tak (w końcu przygotowania do Olimpiady Fizycznej trwają i fajnie byłoby pamiętać, to czego się wtedy nauczę - znając życie będzie to prąd stały albo magnetyzm, nie najprostsze tematy więc warto je dobrze przerobić), ale za to jest coś co mi się podoba w Nowym Roku, a mianowicie - POSTANOWIENIA.<br />
Wszyscy je wymyślają, obiecują sobie nie wiadomo jakie cuda, a tak naprawdę niewiele z tego wychodzi. Jednak zwyczaj jest jak najbardziej fajny. Sama praktykuję go od wielu lat. W tym roku nie mam zamiaru zmieniać tradycji. Tyle, że poza postanowieniami dodam jeszcze wyzwanie książkowe. Znalazłam je na Facebooku, kilku moich znajomych dołączyło do wydarzenia, więc postanowiłam zobaczyć co się dzieje. Okazało się, że jest to wyzwanie, którego grafikę widziałam już na jakiejś innej stronie. Bardzo mi się spodobało, ponieważ wymusza na mnie większą systematyczność w czytaniu, z czym jest u mnie krucho. Z resztą można to spokojnie zauważyć patrząc na to z jaką częstotliwością pojawiają się moje recenzje na blogu.Z realizacją niektórych punktów będę miała nie mały problem, ale postaram się znaleźć książki odpowiadające każdej pozycji. W ogóle na początku myślałam, że do każdego podpunktu należy wybrać książkę (i postaram się tak to zrealizować, w końcu więcej czytania, to więcej przyjemności), ale gdyby miało mi się to nie udać (matury w maju, Olimpiada Fizyczna 11 stycznia itd.) to zrealizuję chociaż grupami kilka warunków jedną książką. Bardzo zachęcam do zabawy, bo może być bardzo fajnie (na grafice macie adres bloga, z którego wzięłam wyzwanie). :) Napiszę jeszcze, że chcę się podjąć przeczytania 100 książek, które trzeba znać według BBC. Niedługo postaram się opublikować post na ten temat, albo może zrobię osobną stronę na ten temat. jeszcze nie wiem, ale na pewno coś takiego będzie. <br />
A wracając do postanowień noworocznych, nie byłabym sobą, gdybym kilku nie miała. Nie rozumiem ludzi, którzy mają miliony postanowień na Nowy Rok. Ciężko jest się trzymać tak dużej ilości ograniczeń, jeżeli mocno ingerują w nasze życie. Zmiany należy wprowadzać, ale dlaczego wszystkie na raz? A teraz moje postanowienia:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgx4xNXLWElgGLy-Ql7cvgnBRpuPctZdHRy6fhkzrlTGTBLAz69rzjcDXy1SSoy48L5rNWVAmwKUFlzNRUVPKMYqWhVFetLryU4o43MiD8MBy_XapYrOqM_35Ekh2YiLwhAmiqy5BKjlH4/s1600/IMG10703.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgx4xNXLWElgGLy-Ql7cvgnBRpuPctZdHRy6fhkzrlTGTBLAz69rzjcDXy1SSoy48L5rNWVAmwKUFlzNRUVPKMYqWhVFetLryU4o43MiD8MBy_XapYrOqM_35Ekh2YiLwhAmiqy5BKjlH4/s1600/IMG10703.jpg" height="640" width="480" /></a></div>
I garstka wyjaśnień. Możecie pomyśleć, że jestem bardzo leniwa, dlatego chcę więcej spać. Może coś w tym jest, ale nie zmienia to faktu, że sen jest towarem deficytowym w moim życiu. Jeżeli w roku szkolnym śpię więcej niż pięć i pół godziny, możemy śmiało mówić o odpoczynku, a bardzo często zdarza mi się spać koło czterech godzin. Nie jest top ani zdrowe, ani praktyczne, bo cały czas chodzę zmęczona. Jedynie porządny zastrzyk adrenalino stawia mnie na nogi.<br />
Zadbam o siebie. Tak, to dość ważne. W ostatnim czasie prawie nie przejmuję się ani swoim wyglądem, ani stanem zdrowia (na szczęście nie choruję, więc nie jest jeszcze tragicznie). Wiem, że muszę zmienić tryb życia, jeść regularnie, m. in. śniadania, jakiś ciepły posiłek w ciągu dnia i żeby to nie było jedno i to samo. No i zbliża się studniówka, fajnie byłoby gdybym dobrze wyglądała. wiem, że w trzy tygodnie nie zmienię się aż tak bardzo, ale jeżeli będę systematycznie o siebie dbała, może będzie lepiej, np. za pół roku.<br />
Jeżeli chodzi o uśmiech, jest on symbolem szczęścia i, niestety, w ostatnim czasie dość rzadko gości na mojej twarzy. Jak już kiedyś pisałam, chcę być szczęśliwym człowiekiem, a uśmiech to taki najprostszy sposób na okazywanie radości. <br />
Teraz lekka zamiana punktów, będę jeździć na rowerze. Bardzo to lubię i z reguły jeździłam dość dużo, ale w czasie ostatniego roku mój rower nie był zbyt często używany. Byłam tylko na kilku wycieczkach rowerowych i nie jeździłam sama, dla siebie, dla przyjemności. Czas to zmienić i może odwiedzić kilka pobliskich miasteczek, coś pozwiedzać.<br />
I najważniejsze z moich postanowień - ogarnąć się. Może brzmi to dziwnie, trudno, ale muszę się wreszcie ogarnąć, poukładać swoje życie, podjąć jedne z ważniejszych decyzji w moim życiu i cieszyć się z niego. Nie najlepiej to wygląda, jeżeli w klasie maturalnej jeszcze nie wie się, na jakie studia chce się pójść, co chce się robić w życiu, a podejmowanie decyzji nadal przeraża, dlatego odwleka się je w czasie jak najdłużej. No i muszę się ogarnąć z prowadzeniem bloga, z Olimpiadą, z maturą i wieloma innymi rzeczami, których już nie wypisałam, bo byłoby ich zbyt dużo i można by mnie było posądzić o hipokryzję, bo krytykuję ludzi, którzy mają dużo postanowień, a sama robiłabym dokładnie to samo.<br />
Na koniec chciałabym Wam jeszcze życzyć szczęśliwego Nowego Roku i udanej zabawy sylwestrowej (i dużo metalu, metal zawsze spoko). Trzymajcie się ciepło. Do zobaczenia za rok. :)<br />
<br />
<br />
<br />
W słuchawkach:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/c22gtypC3X0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-67934504275830910282014-12-28T23:29:00.000-08:002015-02-10T03:32:52.947-08:00I po świętach...<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Witajcie kochani!<br />
W czasie świąt dużo się wydarzyło. Przede wszystkim mogę się popisać nowym tabletem.Może dzięki niemu uda mi się pisać systematyczniej? Kto wie. Fajnie by było, ale niestety nie mogę nic obiecać. Powiem tyle. Będę się starała, a co z tego wyjdzie, zobaczymy.<br />
A wracając do świąt. To zawsze wprowadzają mnie one w niepowtarzalną atmosferę. Tyle się wokół mnie dzieje. Wszyscy są uśmiechnięci i mili dla siebie. Tak ja zawsze wspominałam moje święta. W tym roku uświadomiłam sobie, że nie wszyscy mają tyle szczęścia co ja i nie ość, że stresują się przed święta, to odbija się to na nich w czasie Bożego Narodzenia, a także później. Trochę przeraża mnie fakt, że zapominamy o co tak naprawdę chodzi w czasie świąt. A chodzi przecież przede wszystkim o spędzenie miło czasu z rodziną i odpoczynek od codziennych trosk. Tymczasem, nawet gdy spotkałam się z garstką znajomych, poczułam ich zdenerwowanie, podirytowanie i w gruncie rzeczy smutek. Nie mówię, że sama święta spędziłam, tak jak powinno się je obchodzić, ale przynajmniej się starałam. To samo cała moja rodzina. W prawdzie czułam się trochę smutna samodzielnie obierając choinkę, a później siedząc z herbatą i ciastem nad fizyką, gdy cały świat zamknął się na mnie i zostałam sama ze swoimi myślami, to Wigilię spędziliśmy bardzo miło.<br />
Ale to nie czas i nie miejsce, żeby użalać się nad sobą. Teraz mamy radosny czas już poświąteczny. Czas dla większości dzieciaków moim wieku, a nawet dużej części osób starszych ode mnie, wolny. Teraz przydałoby się nadrobić wszystkie nieprzespane noce, które poświęciliśmy na naukę. Przede mną jeszcze dwa bardzo intensywne tygodnie nauki do Olimpiady Fizycznej Już nie mogę się doczekać całych dni i nocy przesiedzianych nad książkami!</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2OcxHBI2LDgJPmHaKFura83qiAXyxdKiz560hj9Iim-bmgU-AH033_PiHoPaGVYXxQduX2xQQJQuaHxl5bxW5-3az656d9er24_Ye_NJ9wZ5-q9jXk6lsAxoMuOVQxZFtAoagqxBfM1s/s1600/1-960.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2OcxHBI2LDgJPmHaKFura83qiAXyxdKiz560hj9Iim-bmgU-AH033_PiHoPaGVYXxQduX2xQQJQuaHxl5bxW5-3az656d9er24_Ye_NJ9wZ5-q9jXk6lsAxoMuOVQxZFtAoagqxBfM1s/s1600/1-960.jpg" height="294" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Zapomnijmy na razie o szkole, nauce a przenieśmy się o baśniowego świata fantasy, do Śródziemia, gdzie pewien hobbit imieniem Bilbo kontynuuje soje przygody. Tak, widziałam najnowszego "Hobbita" i chcę się z Wami podzielić moją opinią, póki temat jest świeży. :)<br />
Na "Hobbicie" byłam przedpremierowo na nocnym maratonie filmowym w Cinema City. Wiem, że takie maratony odbyły się w całej Polsce, w wielu różnych kinach. W samej Łodzi były przynajmniej trzy kina, które zorganizowały nocne maratony. To bardzo dobry sposób, żeby zarobić na ludziach więcej, niż na samym "Hobbicie: Bitwie Pięciu Armii", przecież warto sobie przypomnieć co było w poprzednich częściach, jak potoczyła się akcja i na czym się skończyła. Tak, tak. Piszę to i sama śmieję się w ekran. W końcu chyba nikt tak naprawdę nie oglądał filmu, żeby poznać zakończenie "Hobbita", a przynajmniej mam taką szczerą nadzieję (choć pewnie się trochę przeliczę; szkoda...).<br />
Historię Bilba znam jeszcze z gimnazjum. Była to jedną z chętniej przeczytanych przeze mnie książek w tym okresie (jeszcze wtedy nie pałałam miłością do czytania, ale "Hobbit" i tak mi się podobał). Było to coś odmiennego od pozostałych lektur szkolnych i właściwie jedno z moich pierwszych spotkań z fantasy. Stare czasy, gdy nie znałam za wielu książek, nie znałam kilku uniwersów, nie wiedziałam co tracę. Ale już po wszystkim. Teraz czytam książki, zanim zobaczę filmy, jeżeli tylko wiem, że film jest na podstawie książki.<br />
Wracając do "Hobbita". Ostatnim razem, gdy widziałam "Pustkowie Smauga" zastanawiałam się jak Peter Jackson ma zamiar całą pozostałość umieścić w trzygodzinnym filmie. Wydawało mi się to niemożliwe do zrealizowania. Niestety się nie myliłam. Byłam niemile zaskoczona gdy po jakichś dwóch godzinach i piętnastu minutach zobaczyłam napisy końcowe. W prawdzie miałam rację, że film będzie krótszy, ale w głębi duszy, tak naprawdę, liczyłam na to, że nie będę miała racji. Czyli trochę się zawiodłam...</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqmsL09IEPPhI1qvpphj4lI3yBbWtVJ-wEJ-QxV2X02TQlcfZ4cyPqbIxBAPbbexUonrJnA6w1UvB4sUR52Vl_gulLKi-EgwgvPce7zTBTdzmgQo8u3AwT6IS6lFgDi0NtTZbRIs0YJyc/s1600/379838.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqmsL09IEPPhI1qvpphj4lI3yBbWtVJ-wEJ-QxV2X02TQlcfZ4cyPqbIxBAPbbexUonrJnA6w1UvB4sUR52Vl_gulLKi-EgwgvPce7zTBTdzmgQo8u3AwT6IS6lFgDi0NtTZbRIs0YJyc/s1600/379838.jpg" height="400" width="268" /></a> Jeżeli chodzi o akcję niestety też nie mogę jej przedstawić w samych superlatywach. Rozumiem, że film ma być o bitwie, ale można było to pokazać trochę inaczej. Gdy razem ze znajomymi wymieniałam opinie na temat tej interpretacji "Hobbita". Wszyscy mieliśmy wrażenie, że niewiele się działo, a większość czasu poświęcone było na zebranie armii na miejscu bitwy i walka. Nie umniejszam samym wydarzeniom, ani bitwie, która musiała się odbyć tak samo jak w książce, ale mogło to mieć inną postać i byłoby (moim zdaniem) zdecydowanie lepiej.<br />
Jeżeli chodzi o animacje. Te były jak zwykle na wysokim poziomie. I muszę powiedzieć, że lepsze niż w drugiej części ekranizacji (oczywiście poza smokiem, który w "Pustkowiu..." był dopracowany). Szczerze powiedziawszy, do tej poty ciekawi mnie, ilu statystów zaangażowano do odegrania bitwy a ilu z nich dorobiono komputerowo.<br />
Jeżeli chodzi o muzykę, mam dziwne wrażenie że tym razem cały świat nie będzie się zachwycał jedną z piosenek z filmu. Mogę się mylić, ale sama nie widzę tam jakiegoś muzycznego odkrycia. <br />
Za to mogę śmiało powiedzieć, że podobała mi się gra aktorska Richarda Armitage, który grał Thorina. Bardzo dobrze pokazany był obłęd, jaki go ogarnął i pożądanie do Arcyklejnotu. To naprawdę robiło wrażenie. Nie wydawało się udawane, ani sztuczne czy wyćwiczone, ale szczere i prawdziwe, a chyba właśnie o to chodzi. ;)<br />
Nie mogę oczywiście zapomnieć o rzeczach, które powinny mnie oburzyć, a jedynie rozśmieszyły, a także zdradzić co nieco o filmie. Chodzi o Legolasa. Nie dość, że skończą mu się strzały (tak wiem, w przypadku tej postaci jest to ogromny spojler czy jak to się tam pisze), to jeszcze łamie on podstawowe prawa fizyki odbijając się w górę od spadających w dół kamieni. No i oczywiście nie można zapomnieć nieścisłości dotyczącej lotu Legolasa na orle. Najpierw trzymał go bodajże za ramiona a chwilę później za nogi tak, że mógł strzelać z łuku. Zapytacie jak to jest możliwe? Jetem Legolas, jestem elfem, mnie wolno więcej. Tyle.<br />
Jest jeszcze jedna rzecz, która mi się nie podoba. Chodzi o komercję (od tego zaczęłam i na tym skończę). Film może nie należy do najgorszych, ale w porównaniu z pozostałymi dwoma częściami wypada słabo. A ludzie nawet jeżeli zapoznają się z negatywnymi opiniami w internecie czy usłyszą niepochlebne opinie od znajomych i tak pójdą zobaczyć ostatnią część "Hobbita", bo skoro już widzieli dwie poprzednie, to nie wypada nie poznać trzeciej. Sama pewnie też bym tak do tego podchodziła, gdybym nie wybrała się na pokaz przedpremierowy. A tak poza tym, to jestem dobrym przykładem na to, jak ludzie wyczekiwali tego filmu, jak ogromne mięli co do niego nadzieje i ile od niego oczekiwali. Na taki film trzeba po prost pójść i tyle.<br />
A teraz przyszedł czas na ocenę. Mimo, że tak narzekałam na tą część "Hobbita", to nie jest ona taka zła, no i jest to "Hobbit", więc moja ocena nie może być niska, dlatego będzie to takie słabe, ale zawsze ■■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć).</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW5Z78Zsd1YOzBO79DieBxK2AiQ1p8iX3z6h89f0k-bynsK-IMcKKGIsuk-bhhEw1bcUKZlPqexCJiWEjz7fiLIcd9cKnlqfROM-DGm-Njo-DR1BEUCSQd4-LAH3T0CM4kTeZ7Ghi3koY/s1600/ciasto03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW5Z78Zsd1YOzBO79DieBxK2AiQ1p8iX3z6h89f0k-bynsK-IMcKKGIsuk-bhhEw1bcUKZlPqexCJiWEjz7fiLIcd9cKnlqfROM-DGm-Njo-DR1BEUCSQd4-LAH3T0CM4kTeZ7Ghi3koY/s1600/ciasto03.jpg" height="158" width="640" /></a></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br />
A jeszcze nawiązując do świąt. Jest jedno ciasto, które kojarzy mi się bezwzględnie z Bożym Narodzeniem, a jest to piernik. Miękki, aromatyczny. Niebo w gębie. Wielu ludziom piernik kojarzy się z ciastem, które potrzebuje czasu, żeby być dobrym. W mojej rodzinie piernik, albo nigdy nie wytrzymywał tyle ile miał, albo po prostu nie smakował nam twardy. Ja nie wiem, nie pamięta, powiem jedynie, że piernik jest robiony na dzień przed świętami, cały dom pachnie przyprawami korzennymi przez kilka dni. Na tegoroczne święta po raz pierwszy odważyłam się samodzielnie zrobić to ciasto. Mojej mamie nigdy nie wychodził (zawsze był zakalec), dlatego od wielu lat był kupny, z papierka. Z tego też powodu miałam wiele obaw, zanim wzięłam się za pieczenie. Jak się później okazało, niepotrzebnie. A teraz mój przepis. :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Składniki:<br />
- 250g masła,<br />
- 1 gorzka czekolada (o wysokiej zawartości kakao, u mnie 65%),<br />
- 200g miodu (można użyć więcej ub mniej w zależności od upodobań,u mnie w domu schodzi raczej więcej niż mniej),<br />
- 25g przyprawy do piernika,<br />
- 200g mąki pszennej,<br />
- 4 jajka,<br />
- 50g cukru,<br />
- 2,5 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia.</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Przepis jest naprawdę prosty. Na początku masło, czekoladę i miód podgrzewamy, czekamy aż wszystko się roztopi i połączy ze sobą. Musimy cały czas mieszać, aby cukier z miodu ani czekolady się nie krystalizował. Ja podgrzewałam bezpośrednio w garnku, ale podejrzewam, że w kąpieli wodnej również byłoby dobrze. Przestajemy podgrzewać, zanim dojdzie do zagotowania. Następnie ubijamy na puszystą masę jajka i cukier. A na sam koniec łączymy wszystko ze sobą. Gotowe ciasto przelewamy do blachy nasmarowanej tłuszczem i wysypanej mąką lub bułką tartą .Pieczemy w temperaturze 175<span style="font-family: georgia,palatino;"><span style="font-size: x-small;">º</span></span>C przez 30 do 40 minut. <br />
Cista starcza na blachę 10x40cm. Po upieczeniu jest bardzo aromatyczne i świetnie smakuj z ciepłą herbatą.Oczywiście jeśli chcecie możecie przełożyć piernik konfiturą czy powidłami, a także polać go polewą czekoladową, ale ja wolę go w czystej postaci. Smacznego! :)</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
To by było tyle na dzisiaj, jestem pewna, że w najbliższym tygodni pojawi się kilka postów, więc do zobaczenia!</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/2fngvQS_PmQ/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/2fngvQS_PmQ&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/2fngvQS_PmQ&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-72979577715870279982014-12-22T15:54:00.000-08:002014-12-27T01:29:44.564-08:00Świątecznie<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
Witajcie kochani!<br />
Wiem, że bardzo długo nie pisałam, ale klasa maturalna ma swoje przywileje. Cały czas spędzam nad książkami, a wolne chwile poświęcam na sen i odpoczynek.Mam bardzo dużo rzeczy do nadrobienia, widziałam wiele filmów i choć nie czytałam jakoś dużo, jest kilka książek o których chciałabym napisać. Na razie mogę jedynie przeprosić, za aż tak długi okres przerwy i obiecać, że postaram, się pisać systematyczniej. Postaram się dodawać hipotetyczne daty do ważniejszych wydarzeń, o których będę opowiadała (dlatego nie przestraszcie się, jeżeli nagle pojawi się wpis z października, albo listopada).</div>
<div dir="ltr" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"> Teraz mogę życzyć Wam jedynie Wesołych Świąt! </span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGRk54-Rrbq0JQxar4TTAa-dWpy0gdOnVYXmcSPGEjmbJGqCc-K5XjyipAYNV7Un5ifHfdzDMpNUSk02bBU-fjwCoIM7IfxC1gDXgQqDefLBsCSv7X6bGQXwroPIZ5kQV03VWrTOS_AoA/s1600/comment_OWl0C8tOKZHv6EtDkGMU2NMNAmfEPHYb.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGRk54-Rrbq0JQxar4TTAa-dWpy0gdOnVYXmcSPGEjmbJGqCc-K5XjyipAYNV7Un5ifHfdzDMpNUSk02bBU-fjwCoIM7IfxC1gDXgQqDefLBsCSv7X6bGQXwroPIZ5kQV03VWrTOS_AoA/s1600/comment_OWl0C8tOKZHv6EtDkGMU2NMNAmfEPHYb.jpg" height="640" width="479" /></a></div>
<span style="font-size: xx-small;">EDIT: Tutaj było zdjęcie mojej niewyraźnej choinki, a teraz jest taka galaktyczna, która dużo bardziej mi się podoba i oddaje magię świąt!</span></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div dir="ltr" style="text-align: left;">
Tym razem muzyka nie z moich słuchawek, ale i tak urocza. Jeszcze raz wesołych!<br />
<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/YJ50YCpYkqM?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div dir="ltr" style="text-align: left;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-44625662694596539462014-10-04T12:48:00.000-07:002014-12-31T05:15:02.460-08:00Czarownice nie są takie złe<div style="text-align: justify;">
Hej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam moją opinię odnośnie filmu <b>"Czarownica"</b>, który wywołał we mnie nie małe emocje. Zapraszam do czytania. </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSToo_f5f60Y0PMhRCo-pncKSZp6hyphenhyphenAdtRrVSUJN1HioLCIGKQO-l9joSBj6UiUbbKvdKyfS6gyRwLbCagOpIuBOHPsARAWazhLtCC4vDbgeVM6hIeIvfdLMXbhu7cCWolNt3tYCHBJX0/s1600/72bf73ba02b58a40fd32b3e19057e22667846410.jpeg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSToo_f5f60Y0PMhRCo-pncKSZp6hyphenhyphenAdtRrVSUJN1HioLCIGKQO-l9joSBj6UiUbbKvdKyfS6gyRwLbCagOpIuBOHPsARAWazhLtCC4vDbgeVM6hIeIvfdLMXbhu7cCWolNt3tYCHBJX0/s1600/72bf73ba02b58a40fd32b3e19057e22667846410.jpeg" height="400" width="273" /></a> Zacznę może od tej bardziej komercyjnej strony. O tym filmie mówili chyba we wszystkich mediach. Nie znam osoby, która nie słyszała o nim, albo nie kojarzył roli Angeliny Jolie jako Diaboliny. Każdy znał plakat, który mnie osobiście nie bardzo przypadł mi do gustu.Chodzi o ten główny - białe tło, Diabolina na planie głównym, a w jej czarnych szatach uśpiona królewna z trzema dobrymi wróżkami. Może nie jest brzydki i zapada w pamięć, ale były lepsze. Przynajmniej ja tak uważam. Były bardzie mroczne, w innym ujęciu, albo chociaż takie, które nie ucinają Angelinie Jolie głowy i rogów. Mnie udało się znaleźć, może nie najlepszy, ale inny plakat, specjalnie na potrzeby bloga.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ale skoro ten film był dobrze rozpoznawalny, wszyscy o nim słyszeli, to warto go obejrzeć, czy może to kolejny chłam, jakich niemało?</div>
<div style="text-align: justify;">
"Czarownica" to film reżyserii Roberta Stromberga, który na nowo opowiada historię śpiącej królewny ukazując ją z tej niecodziennej strony. tak właściwie pokazuje bardziej historię złej i okrutnej czarownicy, niż królewny. Pomysł może trochę oklepany, ale i tak zawsze mi się podobał, więc i tym razem przypadł mi do gustu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Potężną Diabolinę, która rzuciła bezwzględny urok na biedną Aurorę poznajemy jako małą dziewczynkę, nastolatkę. Jest wesoła, znana i lubiana. Osierocona przez rodziców żyje w pełnej harmonii z mieszkańcami swojej
magicznej krainy. Sąsiadami czarodziejskich postaci są rządzeni przez
króla Henry'ego ludzie. Oba światy przez lata funkcjonują obok siebie, nie mieszając się nawzajem w swoje sprawy. Jednak po wielu latach pokoju chciwy król zapragnął bogactw, które oferowały czarodziejskie ziemie.
Podbicie tajemniczej ziemi mlekiem i miodem płynącej staje się głównym celem królestwa. Ludzie nie ustaną, dopóki nie zawładną tą
krainą. Równolegle do tego rozgrywa się prywatna historia miłości i zdrady,
których bohaterka doświadczyła ze strony pewnego chłopca.<br />
<div style="text-align: justify;">
Efekty specjalne mnie zachwyciły. Wszystko naprawdę wydaje się być bajkowe i zaczarowane. Właśnie dlatego tak bardzo lubię filmy teoretycznie skierowane do dzieci. Reżyserzy i scenarzyści nie chcą jedynie zadowolić młodych odbiorców, ale także ich rodziców i innych starszych widzów. I choć spotkałam się z opiniami, że ci starsi nie znajdą tutaj wiele dla siebie, sama znakomicie się bawiłam. W "Czarownicy" ukazana jest przemiana głównej bohaterki, tego jak staje się zła, jej duszę ogarnia smutek i złość, a następnie jak staje się znów dobra. Pokazane jest również coś, co nie zdarza się zbyt często, a mam namyśli to, że to nie zaczarowane stwory są złe, a ludzie, ich chciwość i dążenie do sukcesu po trupach. </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Film ten ukazuje uczucia, relacje jakie panują między ludźmi. To jak załatwia się sprawy w "dorosły" sposób i jakie są tego konsekwencje. Gra Angeliny Jolie nie ma sobie nic do zarzucenia. Aktorka bardzo dobrze wcieliła się i w łagodną Diabolinę, a także w okrutną Czarownicę. Każdemu, kto jeszcze nie miał okazji zobaczyć "Czarownicy", gorąco polecam. Nie często zdarza się film takiej klasy. Moja ocena ■■■■■■■■□□ (osiem na dziesięć). </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivd8PpDB1NOE89W5acSW1XmDR_h0-HbuvKvMSY1SuGbE1t8xLlQLXyw4vA4wcTBWCG8AuDx3f-ylV9oD1Wn8j6nvf3f5ZnOqAGLlotPwEmFgRpXGgaZdiGWD8Che0OL2kRtdEKtsCa1SA/s1600/1396690478.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivd8PpDB1NOE89W5acSW1XmDR_h0-HbuvKvMSY1SuGbE1t8xLlQLXyw4vA4wcTBWCG8AuDx3f-ylV9oD1Wn8j6nvf3f5ZnOqAGLlotPwEmFgRpXGgaZdiGWD8Che0OL2kRtdEKtsCa1SA/s1600/1396690478.jpg" height="250" width="640" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
A tak obiegając, ale tylko troszeczkę od tematu "Czarownicy" przez prawie cały film zastanawiałam się, czy mnie również byłoby dobrze w tak bladej cerze i z tak wyraźnie zarysowanymi kościami policzkowymi. Angelina Jolie wyglądała w tym filmie zabójczo i wiele dziewczyn dałoby naprawdę dużo, żeby tak wyglądać. Sama Jolie nigdy mi się jakoś specjalnie nie podobała. Musiała mieć dobrze, ale to naprawdę dobrze dobrane światło i znając życie być solidnie podkolorowana w Photoshopie, czy innym programie do obróbki zdjęć, a w tym filmie podziwiałam jej wygląd przez większość czasu. I te mocno zielone, hipnotyzujące oczy. Po prostu bajka. </div>
<div style="text-align: justify;">
Trzymajcie się ciepło i oglądajcie dużo dobrych filmów. :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Sq3eLdixvCc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-58091088921405840012014-09-23T04:16:00.000-07:002014-09-23T13:13:02.746-07:00Mistrzowskie granie<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Hej kochani!</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W poprzednim tygodni nie napisałam,
dlatego doszłam do wniosku, że mamy teraz najwyższy czas, żeby
się za to zabrać. Do tej pory zawodziła u mnie organizacja czasu,
ale liczę na to, że wszystko się zmieni, gdy tylko wdrożę się w
system pracy. Wczoraj poznaliśmy sposób na dobre zarządzanie
czasem. Najpierw należy wypisać wszystkie sprawy, które mamy do
zrobienia, potem ocenić każdą w skali od jednego do dziesięciu
pod dwoma względami. Najpierw jak bardzo jest ważna, a potem jak
pilna. Podobno funkcjonuje to naprawdę dobrze, jak tylko człowiek
się do tego przyzwyczai. Jeżeli chodzi o mnie, na razie nie jest
ciekawie, jeżeli chodzi o samo wypisanie wszystkich spraw, nie
mówiąc już o ich ocenie. To za dużo naraz, szczególnie, że mam
dużo spraw pilnych i ważnych, do czego nie powinno się dopuścić.
Ale się nie poddaję. Może kiedyś mi się uda. Dzisiaj znów
spróbuję, jest szansa, że tym razem będzie lepiej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Nie pisałam też przez nagromadzenie
wielu różnych wydarzeń. Najważniejszymi z nich były mecze
Polaków. Nie było możliwości, żebym któregoś nie zobaczyła. A
kiedy się zaczynały nie mogłam skupić się na niczym innym niż
nasi siatkarze. Mecze kończyły się późno, a ja padałam na twarz
ze zmęczenia, następnego dnia próbując nadrobić zaległości,
których narobiłam sobie przez oglądanie naszych zwycięstw. Nie
mówię, że byłam z siebie dumna, ale nie mogłam przegapić ani
jednego spotkania. Źle bym się z tym czuła. Żałuję tylko, że
nie miałam możliwości zobaczenia ich w akcji na żywo. Grali w
Łodzi i wielu moich znajomych było na meczach, nie zawsze kojarząc
nazwiska wszystkich zawodników... Ale świat jest niesprawiedliwy i
nic na to nie poradzę.
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5gC1WsU_loP7K7yIMEdmFdeGzcpPeBSA_JfKDC_bqzWRyAIzVaieeDNJs6glfykdygmTJ10Yr3P38IqVKnkOceamoMntgnnfxOlcLhPuj1LJC2VLl2V4ZG4QfYnTVGVRYd4ZI7I-1xys/s1600/10473856_10152714560062241_2385136400994453009_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5gC1WsU_loP7K7yIMEdmFdeGzcpPeBSA_JfKDC_bqzWRyAIzVaieeDNJs6glfykdygmTJ10Yr3P38IqVKnkOceamoMntgnnfxOlcLhPuj1LJC2VLl2V4ZG4QfYnTVGVRYd4ZI7I-1xys/s1600/10473856_10152714560062241_2385136400994453009_n.jpg" height="426" width="640" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jest jeden mecz, który wszyscy
mogliśmy zobaczyć – mecz finałowy. To było coś niesamowitego.
I choć pierwszy set nie szedł po naszej myśli, zaprezentowaliśmy
naprawdę niesamowicie wysoki poziom siatkówki i zasłużyliśmy na
tytuł MISTRZÓW ŚWIATA. Razem z tatą nagraliśmy mecz i jeszcze
przez długi czas będziemy się mogli cieszyć z tej spektakularnej
wygranej. Gdy wczoraj oglądałam w internecie wywiady, najbardziej
spodobała mi się postawa Winiarskiego, który mówił, że oni
bawili się tym meczem. Nie byli zestresowani (aż tak bardzo), bo
czuli, ze zasłużyli na miejsce w finale, dlatego chcą mieć choć
trochę przyjemności z tego spotkania. Dla mnie to coś pięknego.
Poziom który zaprezentowali był najwyższy wśród meczy, które
grali w czasie tych mistrzostw. Byłam pod naprawdę ogromnym
wrażeniem, gdy widziałam nawet Piotrka Nowakowskiego, który nie
stresował się (wszyscy wiemy, że to on najbardziej przejmuje się
własnymi błędami i przez to popełnia ich więcej). A gdy
wygraliśmy... Może nie skakałam z radości, ale po prostu się
uśmiechałam. Tak, uśmiechałam się i nie mogłam przestać.
Powtórzę jeszcze raz – to coś niesamowitego. Jedyną rzeczą,
która może nas wszystkich trochę zaskoczyć jest fakt, że aż
tylu siatkarzy postanowiło zakończyć swoją karierę w
reprezentacji. We wcześniejszych zapowiedziach miało być ich dwa
razy mniej niż się później okazało. Zdążyłam się już
pogodzić z odejściem od siatkówki Zagumnego i Ignaczaka, ale gdy
dołożyli mi do tego Wlazłego i Winiarskiego, zrobiło mi się
strasznie przykro... Ale szanuję ich decyzję i choć pewnie nie
zobaczę ich już w akcji, to może choć wśród kibiców na meczach
ich młodszych kolegów? ;)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh8UX4w9Ui0NlKMQNoSknTfNhyphenhyphen0cyzdpmPb-yFFRk1WDEC-LFkHTpxEcA5cAPORQsYJpjC2W-nym_AjvmzB3AjcRC9bYMQlytyqVcpj5L0OzdrrCD5h-33BW41UKNXY6Z1FGox-5_B-q8/s1600/10592753_837499429623151_3610073222262736865_n.png" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgh8UX4w9Ui0NlKMQNoSknTfNhyphenhyphen0cyzdpmPb-yFFRk1WDEC-LFkHTpxEcA5cAPORQsYJpjC2W-nym_AjvmzB3AjcRC9bYMQlytyqVcpj5L0OzdrrCD5h-33BW41UKNXY6Z1FGox-5_B-q8/s1600/10592753_837499429623151_3610073222262736865_n.png" height="400" width="283" /></a> W czasie tego weekendu dodatkowo
działo się dużo. Całą sobotę byłam poza domem na rajdzie
pieszym i rowerowym, byłam na Tour de Kalonka. Jest to coroczni rajd
organizowany przez stowarzyszenia im. św. ojca Pio w Kalonce.
Domyślam się, ze wszystkim to bardzo dużo powiedziało i nie muszę
opisywać o co chodzi. :)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
A teraz tak na serio. Zacznę może
od tego, gdzie leży Kalonka. Kalonka jest wsią (tak, raczej to
wieś) położona na wschód od Wódki, gdzie mieszkają moi znajomi.
Obie te miejscowości znajdują się na terenie Parku Krajobrazowego
Wzniesień Łódzkich. Główną ideą tego rajdu jest poznanie
terenu Ziemi Łódzkiej i spędzenie czasu w aktywny sposób.
Oczywiście cała akcja ma też drugie dno, można wspomóc wiele
organizacji wpłacając pieniądze. Od każdego uczestnika na
początku pobierana jest opłata, dzięki której możliwe jest
sfinansowanie choć w małej części tej akcji, zagwarantowanie nam
przypinek, zalewajki i wody po rajdzie.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W tym roku sama pojechałam do
Kalonki. Nie było żadnych moich starych znajomych. Jedni wybrali
wesele, inni uznali, ze to za daleko, a jeszcze inni nie przyszli po
prostu, choć co roku bywali. W każdym bądź razie zostałam sama.
Czułam się tylko trochę opuszczona, ale gdy włączyłam sobie
muzykę nie było problemu i żwawo mi się maszerowało. W czasie
jednego z postojów wymieniłam kilka zdań z chłopakiem wyższym
ode mnie o głowę, który wyglądał, jakby przyjechał na rajd
rowerowy. Wydał się sympatyczny, dlatego postanowiłam mu się
przedstawić. Ma na imię Patryk i okazało się, że jest ode mnie
dużo młodszy – chłopak chodzi do drugiej klasy gimnazjum. Mimo
to dobrze mi się z nim rozmawiało do końca rajdu. Przyjechał na
Czarna Trasę (najtrudniejszą i najdłuższą trasę rowerową), ale
coś przy łańcuchu mu się popsuło (nie był w stanie dokładnie
określić co) i był skazany na trasę pieszą. Można i tak. Dla
mnie gdyby nie tępo jakim szliśmy (a wlekliśmy się
niemiłosiernie), wszystko było naprawdę fajne.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Po powrocie z trasy zjadłam ciepłą
zalewajkę (która mogła się okazać żurkiem!) i zaczęła się
loteria fantowa. Rowery, poduszki, weekendy w Kotlinie Kłodzkiej,
zestawy kosmetyków, okolicznościowa musztarda i wiele więcej. Mnie
nie udało się nic wygrać. Takie moje szczęście. Były za to
osoby, które wygrywały po kilka razy, co mnie trochę zasmuciło.
Doszłam do wniosku, że to trochę nie fair, gdy widzę, jak ktoś
podchodzi trzeci czy czwarty raz odebrać nagrodę. Ale co zrobić.
Jak to powiedział ksiądz prowadzący – póki palce u rąk nie
będą równe, nie będzie sprawiedliwości na tym świecie. Mimo to
dobrze się bawiłam.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Jedyna rzecz, na której rzeczywiście
się zawiodłam był czas trwania. Zawsze wszystko kończyło się
koło 16, czasem później. A w tym roku koniec był przed 15. Gdy
ktoś został pomagać w sprzątaniu mógł wyjechać koło 15.10.
Byłam tym zawiedziona, ponieważ na miejsce przyjechałam autobusem,
który jeździ raz na trzy godziny i musiałam czekać, czekać
półtorej godziny, sama. Na szczęście udało mi się spożytkować
ten czas użytecznie. Uczyłam się na angielski i zaczęłam badać
przebieg zmienności jednej z funkcji. Wiem, że to brzmi
przerażająco, ale gdyby nie to, mogłabym się za to nie wziąć
jeszcze długo.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
Szczęśliwie wróciłam do domu po
dwóch i pół godzinie od zakończenia Tour de Kalonki i zaraz
wychodziłam do strefy kibica na mecz Polska-Niemcy. Nie będę go
opisywać. Powiem tylko, ze atmosfera, jaka panowała na miejscu była
super, mogę się tylko domyślać, że na stadionach jest jeszcze
lepiej.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
W niedzielę spotkałam się ze
starymi znajomymi. Chodzimy do różnych szkół, dlatego nie mamy ze
sobą kontaktu na co dzień. Porozmawialiśmy trochę o maturze i o
tym co wydarzyło się w naszych życiach. Część rzeczy była
radosna, inna mniej, ale najważniejsze, że wszystko zmierza ku
dobremu i idzie do przodu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
A teraz będę kończyć. Nie mogłam
spać, więc żeby nie marnować czasu postanowiłam napisać na
blogu w środku nocy. Mam nadzieję, ze nie popełniłam jakiś
rażących błędów językowych przez wczesną porę. Już niedługo
będę się musiała zbierać na taniec, z którym nadal się męczę.
A to nie ważne. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia (mam
nadzieję) w czasie weekendu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/hyNCkJQBgOY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: center;">
Wszystkich mieszkańców Łodzi zachęcam również do głosowania na projekty do Budżetu Obywatelskiego. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://budzet.dlalodzi.info/" target="_blank"><img alt="http://budzet.dlalodzi.info/" border="0" src="http://budzet.dlalodzi.info/wp-content/uploads/2013/04/logo.png" height="169" width="320" /></a></div>
<div style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-66264740373142468972014-09-10T18:46:00.000-07:002014-09-12T09:47:55.443-07:00Nowe przygody w starej szkole<div style="text-align: justify;">
Hej kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2szyfv8i8xioKWRUIZnXumGt1GnnKLsC991ftOekIRrq9V74VBN2alcIzgosKDRD5FwpGmheFZO2BZTKak-4ibBoQzHmzUaLDfWDeKDOwTFJJBig7yAJIQUKFcp_O487_bzVD93SQWzY/s1600/popkorn.pl_ksiazka_-stare-ksiazki_156145.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg2szyfv8i8xioKWRUIZnXumGt1GnnKLsC991ftOekIRrq9V74VBN2alcIzgosKDRD5FwpGmheFZO2BZTKak-4ibBoQzHmzUaLDfWDeKDOwTFJJBig7yAJIQUKFcp_O487_bzVD93SQWzY/s1600/popkorn.pl_ksiazka_-stare-ksiazki_156145.jpg" height="320" width="212" /></a> Na początek chciałabym Was bardzo, ale to bardzo przeprosić, za to, że nie napisałam w weekend. Bardzo chciałam. Nawet kilka razy się za to zabierałam, ale wyszło jak zwykle. Nałożyło mi się kilka dłuższych prac, na głowę spadły tony obowiązków, a do tego mam jeszcze nie jeden problem do rozwiązania... Ale nie ma co na razie narzekać, lepiej opowiedzieć o kilku fajnych akcjach, w których brałam udział w poprzednim tygodniu.</div>
Zacznę od akcji "Przygarnij książkę" Antykwariatu Pasja czytania. Antykwariat ten co jakiś czas organizował wielkie wyprzedaże książek. Tym razem akcja była jednak wyjątkowa. Antykwariat ten ma być już niedługo zamknięty i akacja łączyła się z wyprzedaniem całych zbiorów i likwidacją. Gdy tylko usłyszałam o tej akcji postanowiłam ją wspomóc. Tak też zrobiłam. W piątek 5 września poszłam przed szkołą (na dziesiątą) na początek akcji (zajęcia zaczynałam o jedenastej, ze względu na fakt, że w przyszłości przez trzy pierwsze godziny w każdy piątek będę miała próbne matury, ale dwa pierwsze tygodnie mam spokój od tego).<br />
<div style="text-align: justify;">
Na miejscu nie byłam o równej godzinie. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, ze z dziesięć czy piętnaście minut przed dziesiątą. I natknęłam się na tłum ludzi już przeglądając książki. Byłam naprawdę zszokowana, ze otworzyli wcześniej i, że aż tyle osób przyszło na sam początek. Weszłam do środka antykwariatu i zaczęłam się rozglądać za czymś co mogłoby mnie zainteresować. Miałam już pełną siatkę książek i stałam między dwoma regałami w tłumie ludzi, przez który nie łatwo było się przebić. Za całą, pełną siatkę książek zapłaciłam 15zł, zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wzięłam kilka książek dla siebie, zbiory zadań do fizyki, matematyki, jedną książkę do chemii dla brata, parę lektur szkolnych, żeby łatwiej mi się później opracowało.Wzbogaciłam się o stertę książek, z których będę korzystała jeszcze przez kilka najbliższych lat, a do tego op książki, które bardzo chętnie przeczytam. Ja zyskałam i zyskał antykwariat, który choć chyli się ku upadkowi, na tej ostatniej drodze mógł trochę zarobić. </div>
<div style="text-align: justify;">
Dodam jeszcze tylko, że liczba osób biorących udział w kacji była oszałamiająca, a efekty jakie uzyskano szokują mnie do tej pory. W ciągu dwóch dni (piątek i sobota) udało się przygarnąć</div>
<div style="text-align: justify;">
- prawie 4 wielkie regały,<br /> - 40 małych i 10 dużych kartonów,<br /> - kilkaset reklamówek.<br /> Wszystko oczywiście wypełnione po brzegi książkami. W sumie około 8000 książek znalazło nowych właścicieli. Ale to nie wszystko. Jeszcze zostały książki do wyprzedania. Będzie je można kupić za grosze jeszcze do 19 września. Bardzo zachęcam każdego kto znajdzie czas do poniedziałku do piątku od 10 do 18, <span class="text_exposed_show">żeby chciaż zajrzeć, co się uchowało i może zaadoptować jakąś bezpańską książkę? Jeśli możecie odwiedźcie Antykwariat "Pasja Czytania" - ul. Piotrkowska 132, Łódź. Nic na tym nie stracicie, a może uda się znaleźć jakąś fajną książkę? :)</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNfBxkpNyYSnTVb0dLQZxG4_cMmnMUeKds3XfgFoVxY2n8DYzxtTqdBFCQOWgluj3_p1vmMopHolHngjIg8poD1-aJinysBYx5hNj9UrWyCFfZWyoeCXf85t7v2DcE7oTJM5Cy7QYGyck/s1600/szafka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNfBxkpNyYSnTVb0dLQZxG4_cMmnMUeKds3XfgFoVxY2n8DYzxtTqdBFCQOWgluj3_p1vmMopHolHngjIg8poD1-aJinysBYx5hNj9UrWyCFfZWyoeCXf85t7v2DcE7oTJM5Cy7QYGyck/s1600/szafka.jpg" height="180" width="640" /></a></div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Jest jeszcze jedna akcja (nie jestem pewna, czy można to nazwać w ten sposób), o której bardzo chciałabym napisać. Chodzi mi o wycieczkę rowerową. Już trzeci rok z rzędu w Łodzi organizowane są wycieczki tematyczne po mieście. Każdej jesieni są cztery wycieczki. Do tej pory brałam udział w trzeci (licząc niedzielną). I szczerze powiem, że znów sprawiają mi naprawdę dużo radości. </div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Pierwszy raz byłam na takiej wycieczce dwa lata temu (gdy zaczynałam liceum). Byłam na dwóch wycieczkach, a potem się pochorowałam i nie mogłam wziąć udziału w trzeciej. Potem poszło już górki, bo to brak czasu, bo zimno, bo coś tam innego. W drugiej klasie ilość mojego wolnego czasu zmniejszyła się jeszcze bardziej, dlatego zrezygnowałam z wycieczek. W tym roku chciałam do nich wrócić. I wróciłam. Żałuję tylko, że sama, szczególnie, ze plany były inne. Miałam jechać razem z moim starym przyjacielem, ale pewnie uczy się do poprawek na studia. Nie mam mu tego za złe. szczególnie, że miło spędziłam popołudnie.</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Wycieczki te zaczynają się zawsze o 11 na Pasażu Schillera. Tam formujemy kolumnę, poznajemy przewodnika i mniej więcej trasę jaką będziemy jechać. Ruszamy. Co jakiś czas zatrzymujemy się przy ważnych miejscach, aby poznać ich historię, a właściwie historię naszego miasta. Tym razem tematyką wycieczki było Litzmannstadt Getto. Nieodłączna część mojego rodzinnego miasta. Poznaliśmy trochę szczegółów z życia w gettcie, dowiedzieliśmy się ciekawych rzeczy o miejscach, które codziennie mijamy i lepiej poznaliśmy Łódź. Jako miły akcent na koniec każdy dostał przypinkę (dzięki nim wiedziano ile nas było na wycieczce - 270 osób, dużo prawda? ;))</div>
<div class="" style="clear: both; text-align: justify;">
Następna wycieczka rowerowa odbędzie się 5 października (tak, to też jest niedziela) o 11.00, jak zwykle na Pasażu Schillera. Tematem będzie Łódź Bajkowa. Ja ze swojej strony mogę tylko zachęcić. Sama postaram się być i poznać choć trochę historii tego pięknego miasta. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyIMkDTRmM965wrNy1DgjFwGB0alLPsTzUIQMhtRUCozqEQAGiGcfuhyPXH_o029S-1VYX7GGjuxnrh4BanBeU48Ab6Op5g_GU0KDJTg0AkOwheCiX0o6xDkpSNByZHB-Xnqeovr0Oqms/s1600/10396278_10154641880350372_3946959730844768660_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyIMkDTRmM965wrNy1DgjFwGB0alLPsTzUIQMhtRUCozqEQAGiGcfuhyPXH_o029S-1VYX7GGjuxnrh4BanBeU48Ab6Op5g_GU0KDJTg0AkOwheCiX0o6xDkpSNByZHB-Xnqeovr0Oqms/s1600/10396278_10154641880350372_3946959730844768660_n.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Na koniec powiem jeszcze, że Polacy w niedzielę pokazali klasę wygrywając z Argentyną 3:0. A teraz z niecierpliwością i dużymi obawami czekam na mecz Polska - USA (zamiast robić rosyjski na piątek, bo w końcu Mistrzostwa Świata w Polsce są tylko raz, a rosyjski mam co tydzień). Obyśmy się nie przejechali na tym, że nie przegraliśmy jeszcze żadnego meczu. Drużyna Stanów Zjednoczonych jest mocna, a my mamy jeszcze trochę braków, które warto by nadrobić. </div>
<div style="text-align: justify;">
Narzekam na rosyjski, a nie mogłam napisać na blogu ze względu na cztery speeche z angielskiego, którymi obsypuje nas nauczycielka. Może nauczymy się mówić przed maturą? Tak ten rok zapowiada się ciekawie, w każdej części mojego życia szkolnego (nawet tańce są dla mnie udręką, gdy nie mam z kim tańczyć...). Ale jeszcze może być dobrze, albo przynajmniej lepiej, więc nie ma się czym załamywać. Trzeba iść do przodu i cieszyć się z tego, co jest tu i teraz. </div>
<div style="text-align: justify;">
I tym optymistycznym elementem zakończę. Trzymajcie się ciepło. Następnym razem postaram się napisać bardziej w weekend. Pa!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Gz2GVlQkn4Q?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-85613185003835992112014-09-01T09:38:00.001-07:002014-09-01T09:38:29.564-07:00Polska, biało-czerwoni<div style="text-align: justify;">
Cześć!</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym tygodniu znów zwlekałam z napisaniem. Jakoś tak wyszło. Przygotowania do rozpoczęcia roku szkolnego pochłonęły mnie tak bardzo, że nie zdążyłam nawet napisać. Tym razem nie będzie tutaj żadnej recenzji, filmowej, książkowej, ani tez żadnego przepisu kulinarnego. Po prostu mało robiłam, a większość czasu spędziłam na obijaniu się i kibicowaniu polskim siatkarzom. </div>
<div style="text-align: justify;">
Od razu sprostuję. Nie, nie byłam na stadionie narodowym na meczu otwarcia Mistrzostw Świata w piłce siatkowej mężczyzn, na meczu Polski z Serbią w sobotę. Mecz oglądałam jedynie z fotela w pokoju z największym telewizorem w domu. W końcu to jedyny mecz, który będę mogła zobaczyć u siebie w domu bez dodatkowych opłat. </div>
<div style="text-align: justify;">
Wiem, że w internecie było już dużo zamieszania w związku z tym,a le sama muszę poruszyć ten temat, choć w kilku zdaniach. Bardzo, ale to bardzo nie podoba mi się, że nie ma powszechnego dostępu do Mistrzostw Świata. Nie da się opisać, ile razy wyrażałam swoje niezadowolenie na ten temat. Jest to złe i niedobre. Kropka. I nie możemy z tym nic zrobić. Ale nie tylko widzowie są tym oburzeniu. Jak donosi portal SPORT.PL <span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}">Plamen Konstantinow (przyjmujący reprezentacji Bułgarii) nie chciał udzielić wywiadu telewizji Polsat, ponieważ zakodowała transmisje z mistrzostw świata. Do tego telewizja poprosiła go o nagranie zaproszeń na mecz, na co
odparł: "Skoro bierzecie pieniądze od ludzi za możliwość oglądania
meczów, to ja nie będę reklamował was za darmo". Ale jest jedna rzecz, którą doceniam. A mianowicie - darmowe strefy kibica. Mam to szczęście, że Łódź to dość duże miasto (do tego jeden z organizatorów Mistrzostw Świata, tutaj też odbędą się mecze, dokładnie między 10, a 20 września) i taka strefa kibica będzie tutaj dostępna dla wszystkich. Teraz wystarczy znaleźć kogoś, kto chodziłby ze mną na mecze Polaków, w tym jutrzejszy z Australią. Ewentualnie może uda mi się znaleźć kogoś, to ma telewizję od Cyfrowego Polsatu i wprosić mu się do domu. :P</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtrWUFCLkVR5m8c2sQ4b-7Xi2-yBQWqs_bFVi2KA6PwViexiksz9ciFz4Agf3oBKiXX_ZKYcNYF98VARtB7xVh-leb202YlEoDBl5dXw4u9YvY_8aLR31zwyJyhSh0aO4yzQJu10S7uN8/s1600/tumblr_mxwxnu1xb11t0rrkso1_400.gif" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtrWUFCLkVR5m8c2sQ4b-7Xi2-yBQWqs_bFVi2KA6PwViexiksz9ciFz4Agf3oBKiXX_ZKYcNYF98VARtB7xVh-leb202YlEoDBl5dXw4u9YvY_8aLR31zwyJyhSh0aO4yzQJu10S7uN8/s1600/tumblr_mxwxnu1xb11t0rrkso1_400.gif" /></a><span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> Drugą sprawą jaką chciałabym się zająć odnośnie meczu jest oczywiście gra naszych reprezentantów. Zacznę od tego, że bardzo żałowałam decyzji Antigi, aby Wrona i Ignaczak nie grali. Jeżeli chodzi o Wronę, to z czystej sympatii. Stara się być otwarty w stosunku do fanów i chętnie nawiązuje z nimi dyskusję, prowadzi swój oficjalny profil na Facebooku właśnie dla fanów i wydaje się sympatyczny, a do tego jest bardzo, bardzo przystojny. Spójrzcie tylko na gif, jak można go nie kochać. A co do Igły, dla mnie to on jest faworytem jeżeli chodzi o libero. Nie mam nic do Zatorskiego, ale wydaje mi się, ze Igła lepiej sprawdza się na tej pozycji. Mimo moich smutków z powodu braku tych dwóch siatkarzy, nasza reprezentacja pokazała klasę. Drużyna Serbii zawsze była naprawdę dobra, miałam sporo obaw przed meczem. Chciałam, żeby wygrali, ale nie sądziłam, że skończy się to tak, jak się skończyło, czyli 3:0 dla Polski (25:19, 25:18 i 25:18). </span><span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> A nasi grali naprawdę dobrze. Coś co zauważyli komentatorzy już w czasie treningów dało się zobaczyć w czasie gry. Trener naszej Polskiej reprezentacji stawia na dobry, dokładny odbiór i wyprowadzenie skutecznego ataku, choć głownie na odbiór. A ten, muszę przyznać był na wysokim poziomie. Podziwiam Mateusza Mikę, który potrafił wyratować naszych reprezentantów z naprawdę ciężkich opałów. I do tego Winiarski, który już od jakiegoś czasu ma naprawdę dobrą passę i czuje się swobodnie w grze. No i oczywiście nasz atakujący - Wlazły. Ten ostatni odniósł dwa tygodnie temu kontuzję. Miał skręconą kostkę i wiele osób wątpiło, czy da radę wziąć udział w Mistrzostwach. Na szczęście już wszystko dobrze i mógł swobodnie atakować z dużą skutecznością. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFq-VLTUM0CQUUCcKNO_m7DIZMiek8zKSje_zgXLKuLCpgarwQuck4VBx6DtXam2HA9b7I2gmJiLLD2L-A9mJgcmuiuztKOIAE3D4s-u2ti2YnEXDcI5PLWBKUdSXBqoEdKr4sk81ZbGA/s1600/z16185194Q.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFq-VLTUM0CQUUCcKNO_m7DIZMiek8zKSje_zgXLKuLCpgarwQuck4VBx6DtXam2HA9b7I2gmJiLLD2L-A9mJgcmuiuztKOIAE3D4s-u2ti2YnEXDcI5PLWBKUdSXBqoEdKr4sk81ZbGA/s1600/z16185194Q.jpg" height="212" width="320" /></a><span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> Byłam bardzo dumna z naszych siatkarzy. Pokazali na co ich stać i odnieśli przy tym powalający sukces. Wszyscy się śmieją, że po prostu sprzyjał im wiatr na stadionie narodowym. Może to i prawda. Ale jest coś, co na pewno sprzyjała Polakom w czasie meczu. Mam na myśli kibiców. Tym razem było ich naprawdę dużo. I jak zwykle zaimponowali mi wykonaniem hymnu, jak zwykle ac apella i z ogromną siłą. Mój tata uważa (a ja sama się z nim zgadzam), że są mecze, które za siatkarzy wygrywają kibice. gdyby nie oni, mięliby małe szanse wygrać. Najbardziej to widać w meczach, które są bardzo wyrównane i kończą się wynikiem 3:2 dla nas, bo cała hala kibiców stała i krzyczała ile sił w płucach, aby ich dopingować. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> Sama bardzo chciałabym wziąć udział w tego rodzaju wydarzeniu. I choć (jak już wcześniej wspominałam) w Łodzi będą odbywały się mecze Mistrzostw Świata, sama nie wezmę w nich udziału. Bilety są za drogie na mój skromny budżet. Bardzo żałuję. Oglądanie siatkarzy na żywo, a w telewizji to zupełnie dwie różne rzeczy. Zupełnie inne emocje i przeżycia. Mogę jedynie czekać na następne mecze, które może uda mi się zobaczyć w strefie kibica. Czekam razem z Winiarskim i jego oczami, których nie da się opisać. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> A tak poza tym, zaczął się rok szkolny. Nowa porcja pracy i załamań nerwowych przede mną. Tym razem, gdy jestem już w klasie maturalnej czeka mnie dużo ważnych życiowych wyborów. Na każdym kroku wszyscy będą mi powtarzać, że powinnam się uczyć i powtarzać. Ale mam jeszcze czas. Matura w maju, a mamy dopiero wrzesień, a wcześniej studniówka, która też mi się strasznie pokomplikowała i boję się, że przyniesie mi ogromne rozczarowanie. Ale daję jej jeszcze szansę i cytując klasyka ("Zemstę" Fredry): "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"> To będzie wszystko, jeżeli chodzi o ten tydzień. Byliśmy jeszcze w Find Out w drugim pokoju, który podobał mi się mniej niż pierwszy, ale to mało istotne, ze względu na to, ze przybliżyłam wam już o co chodzi. Trzymajcie się ciepło (bo pogoda nie dopisuje) i do zobaczenia w weekend! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}">W słuchawkach:</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/JmKLT59cTIc?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="userContent" data-ft="{"tn":"K"}"><br /></span></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7042454981879200870.post-1419559956991002972014-08-24T13:17:00.000-07:002014-08-24T13:17:56.549-07:00Trochę chęci do życia<div style="text-align: justify;">
Witajcie kochani!</div>
<div style="text-align: justify;">
Piszę w to niedzielne deszczowe popołudnie (jak zaczynałam było jeszcze popołudnie, pisanie to bardzo zajmujące zajęcie), ja mniej więcej co tydzień. Tym razem tydzień nie przyniósł mi wielu przygód, za to dużo czytałam i rysowałam. Trochę wyżyłam się artystycznie robiąc zakładki do książek, trochę zaniedbałam Kostkę Rubika, ale za to razem z rodziną zjedliśmy ponad 10 kilogramów polskich jabłek z polskich sadów od polskich sadowników, z czego jestem bardzo dumna! A teraz zapraszam na dwie książkowe recenzje.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjderPvL01IbHNS4EHe4nz8pheNn2SrWsv3pSZ6PqOrNKvzHqOEb85JjQrdk-KdVLAC406O98odRbdDU4HTcd4wHozLMAwrP4g4984fedRA5HTN-zKNI0lvCZktP9ySy9lr3oGFWKilKB8/s1600/15131.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjderPvL01IbHNS4EHe4nz8pheNn2SrWsv3pSZ6PqOrNKvzHqOEb85JjQrdk-KdVLAC406O98odRbdDU4HTcd4wHozLMAwrP4g4984fedRA5HTN-zKNI0lvCZktP9ySy9lr3oGFWKilKB8/s1600/15131.jpg" height="400" width="270" /></a> Zacznę chronologicznie, czyli do <b>"Forresta Gumpa"</b> Winstona Grooma. Zanim wybrałam te książkę minęło trochę czasu. Przejrzałam wszystkie elektroniczne książki jakie miałam i konsultując wybór z tatą wybrałam tę, sprzeczając się najpierw, czy nie zacząć jakiejś innej książki, może dla odmiany fantastycznej (nie żeby większość książek, które czytam należała do fantastyki, nie...). Postawiłam jednak na Forresta i nie zawiodłam się.</div>
<div style="text-align: justify;">
Była to dla mnie bardzo szybka i przyjemna lektura. Wiele razy się uśmiechnęłam, wiele razy zachodziłam w głowę, ile trzeba by mieć szczęścia, żeby coś takiego przeżyć, albo chociaż część z tego. Można powiedzieć, że Forrest zrealizował wszystkie z popularnych celów, jakie ludzie przed sobą stawiają. No, może nie posadził drzewa, ale był w drużynie futbolowej, poleciał w kosmos, grał w kapeli, zakochał się i wiele, wiele więcej. Wszystkiemu temu towarzyszyły niesamowite przygody, bardzo często związane z jego głupotą. Nie krył się z tym, ani ze swoim podejściem do życia. Był dumny z tego kim jest i przeżył wspaniałe życie, choć nie raz żałował podjętych decyzji. </div>
<div style="text-align: justify;">
Po lekturze tej książki postanowiłam znów zacząć zmieniać swoje życia. Tak, po raz kolejny chcę się wziąć za siebie, żeby później, po wielu latach mieć co wspominać. Nie znaczy to, że idzie mi to łatwo, stare przyzwyczajenia nie dają się tak szybko zmienić, a do tego nie jestem pewna, czy rzeczywiście chcę je zmienić, czy to tylko chwilowe natchnienie. Oczywiście, fajnie byłoby po latach powspominać z przyjaciółmi niezliczone przygody, wybryki, ale muszę też inwestować w swoją przyszłość. Starać się o studia, a w końcu już za tydzień kończą się wakacje, a ja zaczynam klasę maturalną. Wiem, ze ten rok stawia przede mną wiele wyzwań, nie takich o których będzie się pamiętać za 20 lat, ale zawsze wyzwań, które zmienią moje życie. Na lepsze, czy na gorsze, jeszcze nie wiem, ale na pewno zmienią. A ja znów próbuję wdrożyć w życie plan uśmiechu i ćwiczeń, żeby zmienić swoje ciało i umysł. Zobaczymy co z tego wyjdzie, nie sądzę, że dużo, szczególnie wiedząc jaką książkę czytałam zaraz po tej (o czym zaraz napiszę).</div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym miała najkrócej jak potrafię opisać o czym opowiada książka, powiedziałabym, że o szukaniu swojego miejsca na świecie, szukaniu szczęścia. Taką podróż przebywa każdy z nas. Jedni napotykają na więcej przygód jak Forrest, inni na mniej. Takie jest życie. Ja oceniam tą książkę na ■■■■■■■□□□ (siedem na dziesięć). Dodam jeszcze tylko, że "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" rzeczywiście może być podobny do tej książki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNBHLxdGeAGyPXcUGZnA41_zHLwQMIMhDtM4l_4eygsWsRwZqWDFlfM5b4Uq7BocXQgx6WeIqNIobs2W6eiV4lpI27da6-gDIrNsUWeB-bkM-qfagC44aBzL5q6nwgb7uzOpEL-sBwX6I/s1600/20c5d89efd415de033e8aad84661e41f2492.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNBHLxdGeAGyPXcUGZnA41_zHLwQMIMhDtM4l_4eygsWsRwZqWDFlfM5b4Uq7BocXQgx6WeIqNIobs2W6eiV4lpI27da6-gDIrNsUWeB-bkM-qfagC44aBzL5q6nwgb7uzOpEL-sBwX6I/s1600/20c5d89efd415de033e8aad84661e41f2492.jpg" height="400" width="248" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Tak, następna książką, którą przeczytałam były <b>"Ciepienia młodego Wertera" </b>Johanna Wolfganga Goethego. Zaraz po przeczytaniu wystarczająco pozytywnej książki, która zmotywowała mnie do działania, jaką był "Forrest Gump" wzięłam się za preromantyczne dzieło pokazujące nieszczęśliwą miłość i to do czego może doprowadzić. Wręcz idealna lektura na złamane serce!</div>
<div style="text-align: justify;">
<b> </b>Już dość dawno chciałam przeczytać tą książeczkę. Od kiedy dowiedziałam się, że nie jest to moja lektura szkolna, wręcz zapragnęłam poznać los tytułowego bohatera. Moja przyjaciółka Asia mówiła, żebym pod żadnym pozorem nie czytała tej książki. Mówiła, że się po nie potnę, albo coś takiego. Ciekawe jakby zareagowała na to, że przeczytałam ją w tak trudnym dla mnie okresie? Ale co do robienia sobie krzywdy, mogła mieć rację. Nie mówię, że książka ta wywołała u mnie jakiekolwiek na tyle negatywne myśli, ale zaraz po wydaniu Wertera, nastąpiła fala samobójstw z powodu nieszczęśliwej miłości. Mówi się, że powieść ta pokazuje, ze samobójstwo jest rozwiązaniem sytuacji. Jak dla mnie nie jest to prawda, ale może zacznę od początku. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam od razu, to klimat jaki wprowadza książka. Znów poczułam romantyczne idee i świat widziany oczami romantyka. Docenianie piękna przyrody, chęć podróży i walki narodowo-wyzwoleńczej, a do tego nieszczęśliwa miłość ogarniająca każdą część życia, która nie daje o sobie zapomnieć. Tak. Romantyzm pełną gębą, że tak się wyrażę. I głównie to przyciągnęło moją uwagę. Zgadza się, że było w tej książce więcej narzekania na marny los niż opisów przyrody, ale mimo wszystko nie była tragiczna. Przeraził mnie tylko fakt, że byłam w stanie porównać narzekania Wertera na jego życie, do narzekania znajomego. Nic nie wiem o tym, żeby był nieszczęśliwie zakochany, ale może mi po prostu o tym nie mówi...</div>
<div style="text-align: justify;">
Nad tą książką nie płakałam. Nie wywołała u mnie żadnych wyższych emocji, może jedynie żal. Tak, to chyba najlepsze określenie tego co czułam. Wydaje mi się, że nie zdradzę sensu książki, jeżeli powiem, co mnie dobiło, zdradzając zakończenie. Dla bardziej wrażliwych, uwaga, spojler. Jest coś, co mnie dobiło, chłopak nawet zabić się dobrze nie umiał. Nie dość, że żył nieszczęśliwie, to jeszcze umierał długo, a gdy przyszli do niego ludzie, mogli tylko patrzeć jak dalej się wykrwawia. To zdecydowanie potwierdza moją opinię, że ta książka nie zachęca do samobójstwa. Ale każdy może mieć swoje własne zdanie na ten temat.</div>
<div style="text-align: justify;">
A teraz przechodząc do oceny. Nie uważam, że książka jest tragiczna, bardzo dobrze oddaje klimat tamtych czasów, ale, muszę to powiedzieć, jest średnia. Stąd moja ocena ■■■■■□□□□□ (pięć na dziesięć).</div>
<div style="text-align: justify;">
To tyle, jeżeli chodzi o moje przygody z książkami w tym tygodniu. Boję się, że najbliższa recenzja książkowa będzie dopiero we wrześniu, ale nie kraczmy. Wszystko może się zmienić. Za to rysowałam. Moja praca bierze udział w Facebookowym konkursie. Jeśli chcecie możecie wejść na polską stronę Pieśni Lodu i Ognia i załapkować którąś z prac wystawionych w konkursie koszulkowym. Na razie przegrywam trzema łapkami, ale mam nadzieję, że do środy wszystko się zmieni. </div>
<div style="text-align: justify;">
Na ten moment to wszystko. Do zobaczenia za tydzień! Pa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W słuchawkach:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/Qr3D0bYrcZY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
Ulahttp://www.blogger.com/profile/14858894231843752632noreply@blogger.com0